Na początek anegdota: poraz pierwszy zrobiłam ten chleb na imprezę, bo chciałam zaskoczyć towarzystwo. Jakież było moje zdumienie, kiedy moja koleżanka z dumą wyjęła z torby dyniowy monkey bread ? Na szczęście jej był na słodko, mój wytrawny.
Nawet jeśli zdarzy się, że wszyscy zrobią na party monkey bread to naprawdę nic strasznego, bo to super przystawka typu finger food na wszelkie domówki. Dodatkową zaletą jest to, że robi się go naprawdę łatwo i przyjemnie, choć to przecież chleb.
Jeśli w tym roku będziecie spędzać sylwestra w domu, to koniecznie zróbcie ten monkey bread. Idealnie pasuje do sałatek, maczania w dipach i po prostu jedzenia sobie ot tak. A schodzi jak… świeże bułeczki. Szczęśliwego Nowego Roku!
2 i ¾ szklanki mąki pszennej chlebowej
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka drożdży suszonych
1 szklanka mleka + 4 łyżki, ciepłe
2 łyżki roztopionego masła
Zioła:
3 duże ząbki czosnku, starte
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
5 łyżek oliwy
Czas przygotowania: 30 min + 1,5 godz. wyrastania
Czas pieczenia: 40 min
Porcje: dużo ?
Na początku zrób zaczyn drożdżowy: wymieszaj drożdże, cukier i 4 łyżki mleka, odstaw na 5 min aż zaczną się pienić.
Ciasto możesz wyrobić ręcznie, ale ja używam robota z końcówką hak. Do miski wsyp mąkę, sól, wlej zaczyn drożdżowy, resztę mleka, roztopione masło i dobrze wyrób ciasto przez ok. 10 min. Po tym czasie powinno zrobić się jędrne i przestać kleić się do rąk. Nie dosypuj więcej mąki, uwierz, że ciasto po wyrośnięciu będzie idealne. Ciasto odstaw do wyrośnięcia na 1 godz., ma podwoić objętość.
Do miseczki wrzuć starty czosnek, dodaj oliwę z oliwek i natkę pietruszki.
Z wyrośniętego ciasta formuj kuleczki wielkości orzecha włoskiego. Każdą kuleczkę otocz w oliwie z dodatkiem czosnku i układaj w małej keksówce. Kuleczek będzie tak niecała połowa foremki.
Odstaw foremkę w ciepłe miejsce na około 30 minut, po tym czasie kuleczki podrosną tak, że prawie wypełnią foremkę.
Piekarnik nagrzej do 356℉, formę wstaw do nagrzanego pieca i przez 30-40 minut. Wierzch ma się ładnie zarumienić.
Zostaw do ostudzenia, choć można jeść na ciepło.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
fot.arch. Kasi Marks
Reklama