Pamiętam je z dzieciństwa. Zawsze zachwycało mnie i zastanawiało, jak to się stało, że są takie cienkie jasne i ciemne paski. No i że wygląda jak zebra, a do tego smakuje bosko.
Teraz jest moda na takie oldschoolowe ciasta. Przez wiele lat pozostawały w ukryciu domowych zeszytów i zdawało się, że wraz z nimi odejdą w zapomnienie. Ale w kuchni, jak w przyrodzie, nic nie ginie. Na szczęście!
“Zebra” to pyszne i łatwe ciasto, idealne na niedzielny podwieczorek. Choć jego zrobienie i upieczenie chwilę trwa, nie jest to trudne ciasto, a czasochłonność bierze się jedynie z wylewania małymi porcjami jasnych i ciemnych barw. Warto sięgnąć do tego przepisu z babcinego zeszytu ?
5 jajek (żółtka i białka osobno)
1 szklanka cukru
2 i ½ szklanki mąki pszennej + 2 czubate łyżki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 czubate łyżki kakao
1 szklanka oleju
1 szklanka gazowanego napoju (np. Sprite)
cukier puder do posypania
Czas przygotowania: ok. 40 min
Czas pieczenia: 60 min
Porcje: ok. 20
Piekarnik nagrzej do 360 st. F, przygotuj tortownicę o średnicy 11 cali (jeśli wiesz, że przywiera, to wyłóż ją papierem do pieczenia).
W misie miksera ubij białka na sztywną pianę. Następnie dodawaj niedużymi porcjami cukier. Piana powinna być biała, gęsta i lśniąca.
Dodaj wszystkie żółtka i wymieszaj dokładnie, ok. 30 sekund.
Mąkę (dodatkowe 2 łyżki zostaw na razie na boku) razem z proszkiem do pieczenia przesiej do miski.
Do masy jajecznej dodawaj porcjami na przemian: mąkę z proszkiem, olej i napój.
Ciasto podziel mniej więcej na pół. Do jednej porcji dodaj kakao, do drugiej mąkę i wymieszaj dokładnie.
Do przygotowanej tortownicy wlewaj na przemian białe i ciemne ciasto. Czym mniejsze porcje, tym cieńsze paski wyjdą w cieście.
Ciasto wstaw delikatnie do nagrzanego piekarnika i piecz 60 minut. Przed wyjęciem sprawdź patyczkiem. Jeśli patyczek jest suchy, to ciasto jest gotowe.
Zostaw do ostygnięcia w formie. Przed podaniem posyp cukrem pudrem.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Reklama