Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 29 września 2024 10:33
Reklama KD Market
Reklama

Krajobraz po burzy

W miniony  weekend nad Nowym Jorkiem przeszła gwałtowna ulewa. Jej efekt to osiem ofiar śmiertelnych, dziesiątki zalanych dróg i setki przewróconych drzew.  Skutki nawałnicy, momentami osiągającej siłę huraganu, były odczuwalne jeszcze w poniedziałek. Niektóre drogi były całkowicie nieprzejezdne. Co najmniej 8 osób zginęło w wyniku wypadków spowodowanych nawałnicą, a w szczytowym momencie wichury niemal pół miliona osób zostało pozbawionych elektryczności na terenie Pensylwanii, New Jersey, Nowego Jorku i Connecticut.
Podczas weekendu operatorzy 911 odebrali więcej zgłoszeń niż podczas ataku terrorystycznego z 11 września 2001 roku (z samego tylko powiatu Nassau na Long Island odebrano ponad 10 000 telefonów). W niektórych miejscach spadło przeszło 15 cm deszczu (6 cali), a część obszarów północnego New Jersey została ewakuowana ze względu na wysoki poziom wód i podtopienia okolicy. Niektóre szkoły pozostawały w poniedziałek zamknięte, a gubernator New Jersey, Chris Christie ogłosił stan pogotowia, co oznacza, że w razie potrzeby do pomocy mogą zostać wezwani żołnierze Gwardii Narodowej. Ekipy elektryczne pracowały non stop nad przywróceniem dostaw prądu. W poniedziałek rano w New Jersey jeszcze ok. 100 000 domostw było pozbawionych elektryczności. Dla porównania – w szczytowym momencie wichury dzień wcześniej energii nie miało 235 000 rodzin. W Connecticut liczba domostw bez prądu wynosiła w poniedziałek ok. 60 tys., mniej więcej tyle samo co na Long Island. Kevin Law, prezydent Long Island Power Authority, określił burzę jako "jedną z 5, może 6 najgorszych katastrof pogodowych w regionie Long Island w ostatnich 40 latach". Z kolei komisarz nowojorskiego Wydziału Parków Adrian Benepe powiedział, że na skutek burzy w mieście złamało się albo przewróciło ponad 1110 drzew. Zmiażdżyły one co najmniej 117 domów i dziesiątki samochodów, przed czym czasami nie sposób było się uchronić. 27-letni Andrew Gottlieb z Marine Parku na Brooklynie przestawił swoje auto w bezpieczniejsze miejsce po tym, jak przewróciło się na niego małe drzewko. Kiedy wstał następnego dnia, pojazd był zmiażdżony przez duże drzewo. "Jakie jest prawdopodobieństwo, że coś takiego się człowiekowi przytrafi?" – pytał retorycznie Gottlieb. Potężne opóźnienia miały miejsce także na nowojorskich lotniskach. Setki osób były zmuszone czekać godzinami na pociągi Amtrak i New Jersey Transit; zalanych zostało też kilka linii metra. (Nowy Dziennik) Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama