12 tys. osób protestowało w niedzielę pod Bramą Brandenburską w Berlinie przeciwko nienawiści i rasizmowi, które zdaniem organizatorów demonstracji propaguje Alternatywa dla Niemiec (AfD). Antymigrancka partia weszła po raz pierwszy do Bundestagu.
"24 października w ławach Bundestagu po raz pierwszy zasiądą, jako członkowie klubu AfD, prawicowi radykałowie i rasiści" - napisali organizatorzy demonstracji w odezwie do uczestników protestu.
"Historia uczy, do czego mogą doprowadzić nienawiść i rasizm. Wzywam posłów wszystkich orientacji politycznych, by przyłączyli się do nas i walczyli o demokratyczne wartości" - powiedział inicjator akcji, 23-letni student pochodzący z Turcji Ali Can.
Uczestnicy nieśli transparenty z napisami "Bundestag bez nazistów", "Przeciwko rasizmowi w parlamencie" i "Moje serce bije dla różnorodności". Skandowano "Nie pozwolimy na rasizm. Niemcy pozostaną kolorowe".
Opublikowany wcześniej w internecie list, którego autorzy zwracają uwagę, że 87 proc. Niemców nie głosowało na AfD, i opowiadają się za różnorodnością i otwartością na świat, podpisało pół miliona internautów.
W wyborach do Bundestagu cztery tygodnie temu Alternatywa dla Niemiec zdobyła 12,6 proc. głosów. Po raz pierwszy w historii RFN do parlamentu weszła partia reprezentująca poglądy na prawo od bloku partii chadeckich CDU/CSU. We wtorek odbędzie się pierwsze posiedzenie nowego parlamentu, w którym udział weźmie także 92 deputowanych AfD.
Wypowiedzi czołowych polityków AfD podczas kampanii wyborczej wywołały oburzenie przedstawicieli innych partii. Lider AfD Alexander Gauland powiedział, że Niemcy mogą być dumni z osiągnięć swoich żołnierzy w obu wojnach światowych i nie powinni dłużej godzić się na wytykanie im zbrodni z czasów Trzeciej Rzeszy.
"Jeżeli Francuzi są słusznie dumni ze swojego cesarza, a Brytyjczycy z Nelsona i Churchilla, my mamy prawo do dumy z osiągnięć niemieckich żołnierzy w obu wojnach światowych" - kontynuował Gauland. Po wyborach polityk AfD zapowiedział, że jego partia będzie walczyć o "odzyskanie" Niemiec.
Istniejąca od czterech lat partia domaga się zamknięcia granic dla migrantów i wzywa do walki z islamem. Opowiada się za powrotem do polityki zagranicznej Bismarcka i zniesieniem sankcji wobec Rosji.
AfD skrytykowała demonstrację jako "zamach na demokrację" i próbę dyskredytacji partii.
Były minister spraw zagranicznych Niemiec Joschka Fischer porównał AfD do nazistowskiej NSDAP. "Jak to prawicowo-populistyczna? Jak nazwiemy w Niemczech partię, która określa się jako volkistowska (niemiecka odmiana rasizmu i nacjonalizmu)? Tradycja jest jednoznaczna. Ostatnimi, którzy reprezentowali takie poglądy, byli naziści" - powiedział Fischer w wywiadzie dla najnowszego wydanie tygodnika "Der Spiegel".
Na pytanie, czy AfD kontynuuje tradycję NSDAP, Fischer odpowiedział: "Ależ tak". "Wszyscy z mojego pokolenia znają te rodzinne spotkania. Uczestniczyli w nich dziadek nazista i wujek z SS, którzy popisywali się hasłami. Te hasła naraz znów się pojawiają. Dlaczego mamy nazywać je prawicowo-populistycznymi?" - powiedział polityk partii Zieloni.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
fot.EPA
Reklama