Republikańscy urzędnicy z 16 stanów oświadczyli we wtorek, że będą bronić dekretu imigracyjnego prezydenta USA Donalda Trumpa. Stany złożyły już pismo do Sądu Najwyższego, w którym wyjaśniają, że dekret nie dyskryminował muzułmanów a bronił bezpieczeństwa narodowego USA.
Przedstawiciele administracji złożyli pismo w tej sprawie do Sądu Najwyższego (SN), który obecnie podejmuje decyzję, czy zajmie się rozpatrzeniem apelacji administracji Trumpa od decyzji sądów niższej instancji, które zablokowały obowiązywanie dekretu imigracyjnego podpisanego przez prezydenta 6 marca.
Sygnatariuszami pisma są prokuratorzy federalni stanów: Teksas, Alabama, Arizona, Arkansas, Floryda, Kansas, Luizjana, Montana, Dakota Północna, Ohio, Oklahoma, Karolina Południowa, Dakota Południowa, Tennessee, Wirginia Zachodnia oraz gubernator Missisipi.
Stany Luizjana, Montana i Wirginia Zachodnia rządzone są przez Partię Demokratyczną, reszta należy do Republikanów.
W piśmie, które zostało złożone w SN w poniedziałek, prokurator stanowy Teksasu Scott Keller uzasadnia, że wspomniane rozporządzenie wykonawcze nie wspomina w swojej treści religii a rozróżnia i dzieli ludzi zgodnie z ich narodowościami, w związku z czym nie jest to tzw. "zakaz muzułmański".
Keller dodał, że sądy powinny wykazać się większą ostrożnością w zgadywaniu intencji prezydenta w sprawach bezpieczeństwa narodowego oraz że powinny zostawić te kwestie głowie państwa (co jest zgodne z poglądem reprezentowanym przez obecną administrację).
Wspomniany zostaje również fakt, że rozporządzenie nie jest sprzeczne z konstytucyjnym zakazem faworyzowania bądź dyskryminacji jakichkolwiek religii. Pismo zostało złożone po tym, jak w ostatni czwartek administracja prezydencka zwróciła się do SN o pozwolenie, by dyrektywa imigracyjna zaczęła obowiązywać.
SN poinformował, że zapozna się ze złożonymi dokumentami przed rozpoczęciem rozpatrywania wniosku apelacyjnego administracji Trumpa, który wspierany jest przez Amerykańskie Stowarzyszenie Swobód Obywatelskich (American Civil Liberties Union).
Jednym z argumentów sądów niższej instancji przeciwko dekretowi imigracyjnemu był fakt, że prezydent w czasie kampanii mówił o całkowitym zakazie wstępu muzułmanów do USA i w związku z tym w rozpatrywaniu dekretu należy brać pod uwagę te wcześniejsze jego wypowiedzi.
Natomiast administracja wskazywała, że "nie jest to zakaz dla muzułmanów". Dekret odnosi się do osób pochodzących z krajów, w których terroryzm jest powszechnym zjawiskiem bądź które podejrzane są o finansowanie terroryzmu.
W styczniu Trump ogłosił pierwszą wersję zakazu wjazdu w formie rozporządzenia wykonawczego argumentując, że chodzi o zabezpieczenie kraju przed terroryzmem. Dotyczył on obywateli siedmiu państw: Iranu, Iraku, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii i Jemenu.
Drugi zmodyfikowany zakaz, wprowadzony w marcu, podobnie jak pierwszy został zaskarżony. Rozporządzenie w nowej wersji zawiesiłoby na 90 dni możliwość wystawiania nowych wiz wjazdowych do USA obywatelom sześciu krajów: Iranu, Libii, Somalii, Sudanu, Syrii i Jemenu, a także na 120 dni zawiesiłoby przyjmowanie uchodźców.
Z Waszyngtonu Joanna Korycińska (PAP)
Reklama