Zegar na sali sądowej wskazuje godzinę 12.12; urzędnik w sądzie kryminalnym powiatu Cook wyczytuje nazwisko – Wielbłąd. Przez znajdujące się po prawej stronie sali sądowej drzwi strażnicy wprowadzają podejrzanego. Postawny, bo mierzący około 190 cm i ważący ponad sto kg mężczyzna z wygoloną głową nie podnosi wzroku na salę sądową. Krótki rękaw beżowego więziennego uniformu odsłania rozległe tatuaże. Największy, plemienny biegnie od ucha przez szyję i całe lewe ramię. To właśnie ten tatuaż zapamiętał syn śmiertelnie pobitego 27 października 2010 r. jubilera Shaia Millera.
Taśma klejąca za srebro stołowe
57-letni Shai Miller był jubilerem starej daty, prowadzącym rodzinny sklep z artykułami jubilerskimi przy 5 S. Wabash Ave. w Chicago – w tzw. Jeweler’s Row – odcinku ulicy Wabash pełnej sprzedawców diamentów i zegarków. 27 października 2010 r. około godziny 21.15 dwóch uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do domu Millera przy 6312 N. Kildare w dzielnicy Sauganash. Skrępowali Millera i jego 14-letniego syna mocną taśmą klejącą, a następnie przeczesali dom w poszukiwaniu kosztowności. Zanim zbiegli z gotówką, biżuterią, srebrem stołowym i cennym obrazem, brutalnie pobili Millera na oczach syna. Leżący na podłodze mężczyzna był brutalnie kopany w twarz, jego głowa uderzała w lodówkę. Po wyjściu oprawców nastolatek, który nie doznał obrażeń, zdołał oswobodzić się i wezwać policję. Millera przewieziono do szpitala, gdzie lekarze stwierdzili rozległy uraz mózgu. Sześć dni później zmarł w szpitalu Saint Francis w Evanston.
Zbrodnia zszokowała mieszkańców na ogół spokojnej dzielnicy. Niektórzy koledzy i sąsiedzi Millera twierdzili, że napastnicy wiedzieli, że Miller pracuje w branży jubilerskiej i świadomie wybrali jego dom jako cel napadu. Bezpośrednio po zdarzeniu policja była bezradna. Żadnych podejrzanych, żadnych tropów.
Wyniki prowadzonego śledztwa zaczęły jednak przynosić rezultaty. Odciski palców pobrane z taśmy klejącej, którą skrępowany był Miller, zaprowadziły policjantów na trop 41-letniego Leszka Pawełkowskiego, mieszkańca okolicy 3100 N. Hamlin Ave. na chicagowskim Jackowie. Jego odciski znajdowały się w policyjnej bazie danych po wcześniejszym zatrzymaniu mężczyzny za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Pawełkowski został aresztowany trzy tygodnie po zdarzeniu. Do tej pory przebywa w więzieniu powiatu Cook.
Drugi podejrzany zapadł się pod ziemię.
Z Chicago do Brzeska – i z powrotem
Rola Piotra Wielbłąda w przestępstwie nie była do końca znana aż do 2014 r., kiedy pomogły zeznania Pawełkowskiego. Amerykańskim stróżom prawa, którzy już wiedzieli kogo szukają, udało się ustalić, że Wielbłąd wyjechał ze Stanów Zjednoczonych i porusza się po Europie. O pomoc zwrócili się do Interpolu. Za mężczyzną wydano list gończy z ostrzeżeniem, że może być uzbrojony.
Tymczasem 31-letni dziś Piotr Wielbłąd po ucieczce z USA przez parę lat błąkał się po Europie, zanim trafił do rodzinnego, 17-tysięcznego Brzeska w woj. małopolskim. Wynajął mieszkanie na jednym z osiedli, był widywany w klubach i w mieście. – Policjanci z wydziału kryminalnego w Brzesku ustalili, że poszukiwany może przebywać na terenie powiatu. 15 lutego 2016 r. na jednym z brzeskich osiedli policyjny patrol dostrzegł idącego ulicą mężczyznę, który odpowiadał rysopisowi podanemu przez Interpol – mówi nam rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, mł. insp. Sebastian Gleń. Po wylegitymowaniu się Wielbłąd próbował wmawiać stróżom prawa, że nastąpiła pomyłka. Jednak dociekliwi policjanci byli prawie pewni, że mają do czynienia z mężczyzną z listu gończego. Przypuszczenie to potwierdzili koledzy z biura międzynarodowej współpracy w komendzie głównej. Wielbłąd trafił do tymczasowego aresztu.
Sprawę przejął Sąd Okręgowy w Tarnowie, do którego trafił wniosek Amerykanów o ekstradycję Polaka do Stanów Zjednoczonych. Jak wyjaśniał w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik prasowy Sądu Okręgowego sędzia Tomasz Kozioł, Amerykanie wskazywali na konkretne dowody ich zdaniem świadczące o udziale Wielbłąda w napadzie. Wartość tych dowodów została zbadana przez tarnowski sąd. Podczas rozpoznawania wniosku o ekstradycję Polaka miało bronić trzech prawników, czyli maksymalna liczba obrońców dopuszczona przez polskie prawo. Przy podejmowaniu ostatecznej decyzji brana była także pod uwagę zasada, że jeśli podejrzanemu realnie grozi kara śmierci, wówczas nie ma możliwości ekstradycji.
Początek końca?
7 marca za Wielbłądem w sądzie w Chicago stoi strażnik z biura szeryfa, bezpośrednio za strażnikiem staje konsul generalny RP Piotr Janicki. – Czy oskarżony chce, aby polski konsulat został oficjalnie zawiadomiony o aresztowaniu? – pyta sędzia. – Tak – odpowiada Wielbłąd za pośrednictwem tłumacza. Krótka wymiana informacji z przedstawicielami biura prokuratora zakończona jest wyznaczeniem kolejnej daty sądu. Tylko tyle, albo aż tyle. Przynajmniej na razie.
31-letni Piotr Wielbłąd po ucieczce z USA przez parę lat błąkał się po Europie, zanim trafił do rodzinnego, 17-tysięcznego Brzeska w woj. małopolskim. Wynajął mieszkanie na jednym z osiedli, był widywany w klubach i w mieście"
Leszek Pawełkowski w więzieniu przebywa już siódmy rok. Jego sprawa jest w toku, lecz przewiduje się, że teraz może nabrać rozmachu.
Następnym krokiem jest formalne postawienie Piotra Wielbłąda urodzonego 29 czerwca 1985 r. w stan oskarżenia, o czym zadecyduje ława przysięgłych. Wówczas będzie mógł ustosunkować się do przedstawionych zarzutów, otrzymać obrońcę, a sędzia zdecyduje, czy Polak będzie sądzony wraz ze współoskarżonym Leszkiem Pawełkowskim. W praktyce oznacza to, że rozprawa może odwlec się w czasie do roku, a nawet dłużej.
Poproszony przed salą sądową o komentarz konsul Janicki nie chce wypowiadać się w sprawie Polaka. – Sprawa jest delikatna, komentarze mogą zaszkodzić naszemu obywatelowi – tłumaczy. – Z naszej perspektywy najważniejszy jest fakt, że konsulat zostanie oficjalnie zawiadomiony o aresztowaniu przez stronę amerykańską. Dotychczas o sprawie wiedzieliśmy tylko ze strony polskiej.
Piotr Wielbłąd ze spuszczoną głową wychodzi z sali rozpraw wyprowadzany przez strażników. Przetrzymywany jest na czwartym piętrze w jednym z najpilniej strzeżonych budynków więzienia powiatowego. W tym samym budynku na pierwszym piętrze przebywa Leszek Pawełkowski. Mężczyźni nie mają ze sobą żadnego kontaktu. Następnym razem Wielbłąd stawi się przed sądem 23 marca. Zaś kolejna rozprawa Pawełkowskiego wyznaczona jest na 15 marca.
Joanna Marszałek
[email protected]