21-letni Sebastian K. podejrzany o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym ucierpiała premier Beata Szydło, nie przyznał się do zarzutu - poinformował 14 lutego rzecznik Prokuratury Regionalnej w Krakowie prok. Włodzimierz Krzywicki.
"Podejrzany oświadczył, iż nie przyznaje się do czynu, który się mu zarzuca. Jednocześnie podtrzymał wszystkie wyjaśnienia, które składał w trakcie przesłuchania przez funkcjonariusza policji późnym wieczorem w miniony piątek" - powiedział dziennikarzom prok. Krzywicki. Zarazem prokurator dodał, że takie oświadczenie podejrzanego nie zmienia dalszego biegu śledztwa.
Prok. Krzywicki poinformował również, że we wtorek rozpoczął pracę zespół biegłych Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna, którym prokurator zlecił szczegółową rekonstrukcję przebiegu zdarzenia.
Jak dodał, Sebastian K. podejrzany o spowodowanie tego wypadku, w chwili czynu nie ukończył 21 lat, czyli z punktu widzenia prawa jest osobą młodocianą.
Podczas przesłuchania 14 lutego prokuratura formalnie przedstawiła zarzut Sebastianowi K., w rozbudowanej wersji. Dotyczył on postawionego już wcześniej przez policję nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, zagrożonego karą do 3 lat więzienia.
Obrońca Sebastiana K. mec. Władysław Pociej po przesłuchaniu zapowiedział: "będziemy weryfikować to, co ma prokuratura, i w razie potrzeby my również będziemy mieli możliwość zasięgnięcia pomocy specjalistów".
Do wypadku doszło w piątek w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier.
Anna Pasek (PAP)
Reklama