Prezydent USA Donald Trump oświadczył w czwartek, że wolność religijna w USA i na świecie "jest zagrożona" oraz zapowiedział, że wycofa tzw. poprawkę Johnsona - przepis prawa podatkowego zakazujący m.in. Kościołom otwartego popierania kandydatów politycznych.
"Pozbędę się poprawki Johnsona, całkowicie ją zniszczę i pozwolę naszym przedstawicielom religijnym, by mówili swobodnie, bez obawy przed kłopotami" - powiedział Trump podczas Narodowego Śniadania Modlitewnego w Waszyngtonie, ekumenicznego spotkania polityków, dyplomatów i przywódców religijnych z całego świata.
Zapowiedział również, że jego rząd "zrobi wszystko, co możliwe", by chronić wolność religijną. "Stany Zjednoczone muszą być zawsze społeczeństwem tolerancyjnym, w którym szanuje się wszystkie wyznania" - dodał.
Poprawka Johnsona z 1954 roku wprowadza zasadę, która zakazuje korzystającym ze zwolnienia od podatków organizacjom, m.in. uniwersytetom, fundacjom charytatywnym i Kościołom, otwartego popierania kandydatów na stanowiska polityczne pod groźbą utraty ulg podatkowych. Ustawa ta nazywana jest od nazwiska ówczesnego senatora Lyndona B. Johnsona (prezydenta USA w latach 1963-69), który ją sponsorował.
Prezydent Trump nie podał szczegółów planowanych przez niego zmian, jednak już w czasie kampanii wyborczej zapowiadał, że będzie dążył do uchylenia poprawki Johnsona przez Kongres.
Agencja AP zaznacza, że choć ustawa obowiązuje od lat 50., przypadki karania Kościołów na jej podstawie są rzadkie. Według agencji za zniesieniem przepisu jest część konserwatywnych chrześcijan, podczas gdy młode pokolenia opowiadają się raczej za rozdziałem polityki od Kościoła.
Podczas Narodowego Śniadania Modlitewnego - spotkania organizowanego dorocznie, od 1953 r., przez Kongres i prywatną fundację w pierwszy czwartek lutego - Trump mówił również o terroryzmie, który jego zdaniem jest "podstawowym zagrożeniem dla wolności religijnej".
Podkreślił, że Amerykanie muszą czuć się bezpieczni i przypomniał, że podjął już "niezbędne działania", by ten cel osiągnąć. Jak pisze EFE, tymi słowami odnosił się do wydanego przez siebie dekretu, który tymczasowo zakazuje wjazdu do USA wszystkim uchodźcom i obywatelom z siedmiu państw zamieszkanych w większości przez muzułmanów.
"Nasze państwo ma najbardziej hojny na świecie system imigracyjny" - mówił Trump. Jego zdaniem niektórzy chcą to wykorzystać do "szerzenia przemocy" oraz "osłabiania wartości" ważnych dla Amerykanów. "Chcemy, by ludzie przyjeżdżali do naszego kraju, ale chcemy ludzi, którzy nas kochają i kochają nasze wartości, nie tych, którzy nienawidzą nas i naszych wartości" - podkreślił. (PAP)
ulb/ kar/
Reklama