Biały Dom potępił w poniedziałek ostatnie walki w Sudanie Południowym i zapowiedział, że ci którzy dopuszczają się okrucieństw lub utrudniają położenie kresu konfliktowi "będą pociągnięci do odpowiedzialności".
"Wzywamy walczące strony do powrotu do koszar. Ta bezsensowna i niewybaczalna przemoc - stosowana przez tych, którzy ponownie przedkładają ich interesy nad pomyślność ich kraju i narodu - zagrażają wszystkiemu do czego aspirował naród Sudanu Południowego przez ostatnie pięć lat" - głosi oświadczenie doradczyni prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice.
W stolicy Sudanu Południowego - Dżubie od piątku toczyły się walki między oddziałami byłego rebelianta i obecnego wiceprezydenta Rieka Machara i prezydenta Salvy Kiira. W poniedziałek wieczorem obaj nakazali swoim siłom wstrzymanie walk.
W Dżubie zginęły setki żołnierzy, wiadomo również o śmierci ponad 30 cywilów, jednak ich liczba może być znacznie większa. Jak informowały media, poniedziałek był dniem najbardziej zaciekłych starć między rywalizującymi stronami.
Sudan Południowy ogłosił niepodległość 9 lipca 2011 roku na mocy porozumień pokojowych, które zakończyły 22-letnią wojnę domową pomiędzy Północą a Południem; zginęły w niej ponad 2 mln ludzi, a 4 miliony musiały uciekać ze swoich domów.
Pokój w niepodległym Sudanie Południowym trwał jednak krótko. W grudniu 2013 roku prezydent Kiir - przedstawiciel grupy etnicznej Dinka - rozpoczął walkę o władzę ze swoim zastępcą Macharem, z grupy Nuer. W wyniku tej wojny zginęło kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a 2 mln opuściły swe domy. Porozumienie pokojowe Kiir i Machar podpisali w sierpniu 2015 roku. Zobowiązało ono obu polityków do podziału władzy. (PAP)
Reklama