Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 14:55
Reklama KD Market

Mavericks lecą po tytuł do Miami

Do pierwszego w historii klubu tytułu brakuje Dallas Mavericks tylko jednego zwycięstwa. Następny mecz – w niedzielę w American Airlines Arena w Miami. „Jesteśmy gotowi, zaprawieni w walkach przez cały sezon. Chcemy wygrać już pierwszy mecz w Miami” ...
„To jest być może najważniejszy mecz w moim życiu. Nie, nie być może – na pewno będzie” – powiedział LeBron James, który wyglądał na przedmeczowej konferencji prasowej na tak zmęczonego, jakby cała noc czytał krytyczne artykuły w amerykańskiej – i nie tylko – prasie. Cała Ameryka usiadła więc przed telewizorami spodziewając się, że „King James” albo będzie rozpaczał z niemocy albo zdobędzie 50 punktów i w pojedynkę wygra mecz dla Miami.
LeBron nie zrobił ani jednego ani drugiego, zaliczył 17 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst, ale to nie wystarczyło – Dallas grając znakomitą zespołową koszykówkę, z niemożliwym do zatrzymania Jasonem Terry wygrało piąty mecz finałów 112:103 (30:31, 30:26, 24:22, 28:24) i do pierwszego w historii klubu tytułu brakuje Mavs tylko jednego zwycięstwa. Następny mecz – w niedzielę w American Airlines Arena w Miami. „Jesteśmy gotowi, zaprawieni w walkach przez cały sezon. Chcemy wygrać już pierwszy mecz w Miami” – powiedział Terry. „Nie mogę uwierzyć w to całe zamieszanie wokół Jamesa. Nikt nie pyta mi się o nic innego, tylko o to jak zatrzymamy LeBrona. W ostatnim meczu Wade rzucił nam 32 punkty. Dlaczego o niego nikt się nie pyta?” – mówił trener Mavericks przed rozpoczęciem piątego meczu w Dallas. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że pytanie o koszykarza, który do tej pory zdominował serię (29,5 pkt, 59 procent z gry) będzie jak najbardziej na czasie. W drugiej kwarcie, po kontakcie pod koszem z jednym z najdroższych rezerwowych graczy w historii NBA - Bryanem Cardinalem, Wade zwijał się z bólu, spędzając następne dziesięć minut w szatni. Twarze koszykarzy na ławce Heat mówiły same za siebie - jak mamy wygrać finały bez naszego najlepszego zawodnika? Wade wrócił na parkiet, a pierwsza połowa meczu w niczym nie przypominała poprzednich czterech spotkań finałów – ławka rezerwowych Heat zdobyła w pierwszych 24 minutach więcej punktów niż w dwóch poprzednich meczech, a zespoły zamiast trafiać tak jak dotychczas nieco ponad 30 procent rzutów z gry – trafiały dwa razy lepiej. Dallas rzucało z 71 procentową skutecznością za trzy punkty - lepiej niż z linii rzutów osobistych! - z 66 procentową z gry i prowadziło tylko różnicą trzech punktów (60:57). Różnica? Miami miało pięć ofensywnych zbiórek, po których zdobywało punkty, a Dallas żadnego. Statystyki po 24 minutach najuważniej oglądanych graczy na parkiecie - LeBron James: 9 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty, 1 blok w ciągu 21 minut i 38 sekund spędzonych na parkiecie; Dirk Nowitzki: 16 pkt, 4 zbiórki, 2 asysty w ciągu 19 minut i 54 sekund. „Gramy szybciej, bardziej zdecydowanie” – mówi środkowy Mavericks, Tyson Chandler. Drugą połowę Miami rozpoczyna bez Wade’a, którego nie ma nawet na ławce rezerwowych. „Nie wiadomo, czy Dwyane wróci na parkiet, kontuzja biodra jest bolesna” – donoszą reporterzy ABC i wiadomo, że przynajmniej na razie los Miami będzie teraz zależał w 100 procentach od gry LeBrona. Nowitzki ma już 21 punktów, kiedy trafia rzut za trzy punkty, chwilę później to samo robi JJ Barea, a skuteczność Mavericks zaczyna przypominać tą, jaką oglądamy podczas Meczu Gwiazd, a nie w finałach NBA. Dallas prowadzi 75: 69 na pięć minut przed końcem kwarty, kiedy Wade wraca na lawkę Miami. Niczego to nie zmienia, bo Mavs są nie do zatrzymania. „Teraz już wszyscy na świecie już wiedzą, kto to jest Dirk Nowitzki – w szatniach Chin mówi się Michael, Kobe i Dirk i wszyscy wiedzą o kogo chodzi” - mówi Jeff Van Gundy, komentujący to spotkanie. W ostatnich dwóch minutach Dallas schodzi z koszykarskiego kosmosu na ziemię, parę niecelnych rzutów i strat, prowadząc przed ostatnią kwartą 84:79. Nic nowego w tej niezwykłej serii – na rozstrzygnięcie trzeba będzie poczekać do końca... Dallas próbuje powiększyć prowadzenie, ale za każdym razem jak rozgrywający najlepszy mecz w finałach Barea potrafi albo zdobyć punkty, albo pomóc kolegom, Miami znajduje sposób by też trafić do kosza. Po czterech minutach jest już tylko 90:88 dla Mavs, ale Barea znowu potrafi znaleźć miejsce by ponownie trafić za trzy punkty. Mierzący 180 cm wzrostu Portorykańczyk już jest bohaterem Dallas, ale bohaterem meczu może zostać LeBron James – ma już rzadkie w finałach „triple double” (15 pkt, 10 zbiórek, 10 asyst). Pięć minut do końca, Miami prowadzi 99: 95, a James i Wade, grają ja na podwórku – we dwójkę. Po drugiej stronie parkietu, tym samym odpowiada para Jason Terry, Nowitzki: sześć punktów tej pary, nieśmiertelny Jason Kidd i niesamowity Terry dorzucają po „trójce” i to Mavs prowadzą 108: 103, kończąc mecz zwycięstwem 112:103. Dobry mecz Jamesa, ale tylko dwa punkty, kiedy zespół potrzebował ich najbardziej – w ostatniej kwarcie. Przemek Garczarczyk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama