Reprezentacja Polski koszykarzy pokonała Bośnię i Hercegowinę 68:64 (16:18, 24:12, 18:23, 10:11) w Montpellier w inauguracyjnym meczu grupy A mistrzostw Europy. W niedzielę biało-czerwoni zmierzą się z Rosjanami.
Polska: Adam Waczyński 15, Mateusz Ponitka 13, Marcin Gortat 10, A. J. Slaughter 10, Aaron Cel 8, Damian Kulig 4, Karol Gruszecki 2, Przemysław Zamojski 2, Przemysław Karnowski 2, Łukasz Koszarek 2, Aleksander Czyż 0
Bośnia i Hercegowina: Andrija Stipanovic 20, Milan Milosevic 8, Marko Sutalo 8, Alex Renfroe 8, Nemanja Gordic 6, Dalibor Persic 6, Elmedin Kikanovic 6, Adin Vrabac 2, Muhamed Pasalic 0, Edin Bavcic 0;
Zwyciestwo w inauguraycjnym spotkaniu grupy A nie przyszło Polakom łatwo, mimo że w 24. minucie wygrywali już różnicą 17 punktów - 51:34. Błędy biało-czerwonych w czwartej kwarcie i niecelne rzuty spowodowały, że walka o wygraną trwała do ostatnich sekund. Biało-czewoni minimalnie byli lepsi pod tablicami (41-39), zaś elementem, który zdecydował o sukcesie stała się lepsza skutecznośc rzutów za dwa punkty - 53 procent przy 43 procentach Bośniaków.
Polacy rozpoczęli turniej piątką: A.J. Slaughter, Mateusz Ponitka, Adam Waczyński, Damian Kulig i Marcin Gortat. Pierwsze minuty były wyrównane, a koszykarze obydwu drużyn długo nie mogli złapać właściwego rytmu. Trener Polski Mike Taylor dokonywał wielu zmian w składzie, ale mimo to na tablicy najczęściej pojawiał się remis (8:8, 16:16), a po pierwszej kwarcie minimalnie lepsi byli podopieczni trenera Dusko Ivanovica 18:16.
Od połowy drugiej kwarty zaczęła się zarysowywać coraz wyraźniejsza przewaga biało-czerwonych. Akcje Waczyńskiego i rzuty zza linii 6,75 m Aarona Cela i Mateusza Ponitki dały Polsce przewagę 40:30 po 20 minutach. Znakomity początek trzeciej kwarty i prowadzenie 47:32 po 90 sekundach zmusiły szkoleniowca Bośniaków do wzięcia czasu. Polaków nie wybiło to z rytmu i po pięknej akcji Ponitki, który lewa ręką dobił rzut kolegi, w 24. minucie uzyskali najwyższą przewagę w spotkaniu 51:34.
W tym momencie coś zacięło się w ekipie biało-czerwonych. Rozluźnieni wysokim prowadzeniem Polacy zaczęli popełniać straty i pudłować wiele rzutów. Sygnał do odrabiania strat dał zawodnikom z Bałkanów naturalizowany Amerykanin Alex Renfroe. Trafił dwa razy za trzy punkty i ożywił grę w ataku bośniackiego zespołu. To sprawiło, że przewaga Polaków zaczęła topnieć i po 30 minutach było tylko 58:53.
W czwartej kwarcie koszykarze obydwu drużyn mieli kłopoty ze zdobywaniem punktów, co wynikało nie tylko z niezłej obrony, ale zmęczenia zawodników. Środkowy Bośni Andrija Stipanovic toczył podkoszowe pojedynki, przypominające momentami zapasy z Marcinem Gortatem (siedem zbiórek) i Damianem Kuligiem (osiem zbiórek). Rywale choć bez czterech podstawowych koszykarzy, w tym dwóch z NBA (Jusup Nurkic i Mirza Teletovic) grali twardo i ambitnie w defensywie.
W 32. minucie Polska prowadziła 62:57 i przez kolejne pięć i pół minuty wynik na tablicy nie uległ zmianie. Polacy nie zdobyli już do końca spotkania punktów z gry.
W końcu sfaulowany niesportowo przez Stipanovica Gortat trafił rzut wolny, ale Polacy nie wykorzystali szansy podwyższenia wyniku po wyprowadzeniu piłki z boku.
Kolejne punkty Polacy zdobywali mozolnie - Waczyński dołożył punkt z rzutu wolnego po piątym faulu Stipanovica i na 70 sekund przed końcem zespół trenera Taylora wygrywał 64:59. Po kolejnym wolnym tego samego zawodnika Polska prowadziła 66:61, ale Marko Sutalo trafił za trzy punkty i było 66:64 na osiem sekund przed końcem. Ciężko wywalczony sukces przypieczętował dwoma wolnym A.J. Slaughter.
Po meczu powiedzieli:
Mike Taylor (trener reprezentacji Polski): „Jestem bardzo zadowolony z gry zespołu. To była ciężka walka, ale najważniejsze, że drużyna ją podjęła. Pochwały należą się także Bośni, która się nie poddała. Graliśmy dziś bardzo dobrze w defensywie. To nie była piękna, ale zwycięska koszykówka. Oczekiwaliśmy po drugiej stronie boiska dobrze prowadzonego, walczącego zespołu. Ciężko grać przeciwko takim zdesperowanym ekipom. Nasz atak załamał się w pewnym momencie. Presja Bośni nas zatrzymała, kilka strat, spudłowanych wolnych pozwoliło rywalom zbliżyć się, ale nie wypuściliśmy szansy. To jest najważniejsze".
Dusko Ivanovic (trener reprezentacji Bośni i Hercegowiny): „Graliśmy dziś bardzo dobrą obronę, ale tylko w ostatnich dziesięciu minutach, w których jednak zabrakło efektywności w ataku. Moi gracze nie wytrzymali chyba meczu emocjonalnie. Graliśmy na 70-75 procent swoich możliwości”.
Marcin Gortat (kapitan reprezentacji Polski): „Nie był to wspaniały występ, ale zwycięstwo jest zwycięstwem. Byliśmy skoncentrowani. Osiągnęliśmy to, co chcieliśmy. Prowadziliśmy już kilkunastoma punktami, ale często tak bywa, że w takim momencie zespół relaksuje się i odpuszcza. Kilka pochopnych rzutów i strat i rywale się zbliżyli. Jak będzie jutro z Rosją? Nie mam zielonego pojęcia. Poza Siergiejem Monią nikogo w nim nie znam. Obejrzymy ich mecze na kasecie, ale tutaj bardziej chodzi o nas. Nasz charakter, poświęcenie i koncentrację".
Elmedin Kikanovic (kapitan reprezentacji Bośni i Hercegowiny): „Słabo rozpoczęliśmy spotkanie. W drugiej połowie byliśmy bardziej agresywni, ale dziesięć minut dobrej gry nie wystarczyło. Teraz przygotowujemy się do jutrzejszego meczu z Francją”.
Aleksander Czyż (Polska): „W obronie zagraliśmy na dobrym poziomie. W ataku raz było lepiej, raz gorzej. Tak to jest w koszykówce – raz piłka wpada, raz nie, ale przez cały mecz obowiązywało postanowienie, by walczyć bez ustanku. I to dzisiaj zrobiliśmy. Trener od paru dni na to nas uczulał. Musieliśmy dorównać Bośniakom fizycznością. W końcówce był horror, ale walka przez 48 minut zadecydowała o zwycięstwie. Jutro Rosja, która w ostatnim okresie zaczęła grać lepiej. Czeka nas kolejny trudny mecz".
(PAP)
Reklama