Pościg Mavericks w Miami zakończony szokujacym zwycięstwem nad Heat
By wygrać z Miami Heat, Dallas Mavericks mieli w meczu numer dwa finałów NBA być skuteczniejsi przez 48 minut i zapomnieć o kontuzjowanym palcu lewej ręki Dirka Nowitzkiego. Przez 43 z 48 minut meczu nie było ani jednego ani drugiego...
- 06/03/2011 02:30 PM
By wygrać z Miami Heat, Dallas Mavericks mieli w meczu numer dwa finałów NBA być skuteczniejsi przez 48 minut i zapomnieć o kontuzjowanym palcu lewej ręki Dirka Nowitzkiego. Przez 43 z 48 minut meczu nie było ani jednego ani drugiego. Mavericks przegrywali równica aż 15 punktów, ale szaleńczy pościg w ostatnich czterech minutach meczu dał Dallas szokujące zwyciestwo 95:93 ( 28:28, 23:23, 20:24, 24:18). Finały NBA, na następne trzy mecze, przenoszą się do Dallas.
American Airlines Arena przywitała koszykarzy hymnem USA w wykonaniu 10-letniej Julii Dale, którą wszyscy znają z programu America’s Got Talent. Tak samo kibice na sali znali obie piątki, które rozpoczęły drugi mecz finałów bowiem trenerzy Dallas i Miami nie zrobili żadnych zmian. Jedyna różnica – przynajmniej przez pierwsze pięć minut – polegała na tym, że Dallas jako pierwsi zaczęli trafiać zza granicy trzech punktów, obejmując prowadzenie 12:6. Przez następne pięć minut, oba zespoły prześcigały się w tym... kto poda gorzej. Piłki lądowały w przednich rzędach, gdzie bilety kosztowały prawie 2 tysiące dolarów albo były niecelne nie o centymetry ale metry – były wszędzie, tylko nie tam, gdzie chcieli je widzieć podający. Prowadzenie zmieniało się z każdym posiadaniem piłki, a w odróżnieniu od pierwszego meczu tych drużyn, piłki wreszcie wpadały do kosza (Miami 53 procent z gry, Heat 47 proc.), a przede wszystkim Dallas nie dawało się zdominować na tablicach. Tuż przed przerwą na drugą kwartę, na ekranach pojawia się krótki filmik poświęcony karierze Shaqa w Miami. Oklaski raczej mizerne.
Drugie dwanaście minut LeBron i Wade rozpoczęli z ośmioma zdobytami punktami, w Dallas punktuje drugi garnitur – Stevenson i Marion mają po sześć punktów. Dallas, po akcjach najmniejszego na parkiecie – i także walczącego w parterze dzielnie o każdą piłkę - JJ Barrei, obejmują po trzech minutach prowadzenie 40:34. Powinno być więcej, ale przynajmniej na razie Nowitzkiemu wyraźnie przeszkadza opatrunek na palcu lewej ręki. Mija 17 minut meczu, a Heat ciągle sa choćby bez jednego rzutu osobistego. Na razie nie muszą, bo Wade co kilkadziesiąt sekund popisuje się akrobatycznymi wsadami, a LeBron zadowala się tylko oklaskami dla trafiającego z 80-procentową skutecznością kolegi-supergwiazdy. Dallas ciągle powieksza przewagę (51:42 na 4 minuty przed końcem kwarty) bo w Dallas gra cała drużyna, a w Miami tylko Wade (16 pkt) i James (12 punktów). Do tego James ma już trzy przewinienia osobiste, a Heat przegrywa w każdej ze statystycznych kategorii – zbiórek, asyst, zablokowanych rzutów, przechwytów. Zamiast jednak powiększać przewagę, spróbować wywrzeć presję na gospodarzach, Mavericks już do końca pierwszej połowy... nie zdobywają ani jednego punktu. Przegrywają jako drużyna z samym Dwyanem Wadem i do przerwy jest remis 51:51.
Jedynym pozytywem dla Dallas po pierwszych 24 minutach był fakt, że ich niemiecki snajper trafił tylko 3 z 10 oddanych rzutów gry. Nowitzki musiał zacząć trafiać, by mecz numer trzy w niedzielę w Dallas nie rozpoczynał się przy prowadzeniu w serii Heat 2:0. Dirk zaczyna jednak od dwóch kolejnych strat piłki i jest „objechany” przez Wade’a jak na szkolnym podwórku i Miami obejmuje prowadzenie 57:52. Na szczęście dla kibiców Mavs, Bosh rozgrywa swój najgorszy mecz w tegorocznych playoffs (2 na 13 z gry) i to, plus skuteczność Shawna Mariona wystarczyły, by Miami nie potrafiło znacząco powiększyć przewagi. Tak było do czasu, do kiedy za trzy „rozstrzelał się” pamietający jak to się robi z dawnych lat w Sacramento Kings, Mike Bibby. Przewaga Miami wzrosła na trzy minuty przed końcem połowy do dziesięciu punktów (71:61), ale końcówe akcje należały do Mavericks.
Cztery punkty przewagi Miami zamieniły się w piętnaście, bo Dallas – podobnie jak w pierwszym meczu – zaczęło seryjnie tracić piłkę, dodatkowo ułatwiając zadanie uwielbiającym szybki atak graczom Heat. Trzynaście kolejnych punktów Miami, 36 punktów Wade’a i przy prowadzeniu 88:73 wydawało się, że mecz skończył się na siedem minut i 14 sekund przez ostatnią syreną w American Airlines Arena. Mavericks potrafili jednak uciszyć 18-tysięcy fanów w Miami, rzucając dwadzieścia punktów w pięć minut! Hala zamarła dwa razy – najpierw , kiedy po szaleńczym pościgu, na 65 sekund przed końcem meczu był remis 90:90 i po raz drugi, kiedy na 35 sekund przed końcem „trójka” Nowitzkiego dała Mavs prowadzenie 93:90. Końcowe zwycięstwo 95:93, po indywidualnej akcji przypieczętował Nowitzki, odbierajac Heat przywilej własnego i kończąc dyskusję na temat swojego kontuzjowanego palca.
Przemek Garczarczyk
Reklama