Finały NBA: Miami Heat prowadzą 1-0 z Dallas Mavericks
Jason Terry z Mavericks spał przed meczem w szortach z logo Miami Heat, kontynuując przesąd ubierania barw rywala. Na dododatek obiecał, że wywabi ze skóry zrobiony w minionym roku tatuaż pucharu Larry O’Briena...
- 06/01/2011 10:36 AM
Jason Terry z Mavericks spał przed meczem w szortach z logo Miami Heat, kontynuując przesąd ubierania barw rywala. Na dododatek obiecał, że wywabi ze skóry zrobiony w minionym roku tatuaż pucharu Larry O’Briena, wręczanego mistrzom NBA, jeśli jego zespół nie pokona w finałach Heat. Pomimo tych zaklęć, Dallas po raz pierwszy w tych playoffs przegrało pierwszy mecz serii, ulegając Miami 84:92 (17-16, 27:27, 17:22, 23:27). Terry będzie musiał jeszcze trochę ponosić szorty Heat, albo jego drużyna będzie musiała lepiej rzucać do kosza.
Miami Heat polubiło grę w obronie, bo po pierwszej kwarcie Dallas Mavericks, nie do powstrzymania kolejno przez Portland Trailblazers, Los Angels Lakers i Oklahomę Thunder, trafiało tylko z 29-procentową skutecznością. Najdziwniejsze było jednak to, że i tak prowadziło po dwunastu minutach 17:16, bo w obu zespołach nikt nie trafiał (Dallas 1 na 7, a Miami 4 na13). W Heat ciągle nie może się odnaleźć Wade (dwa celne rzuty na siedem prób), a w Dallas po raz pierwszy w tegorocznych playoffs – przynajmniej na razie - zawodził Nowitzki, który po 10 minutach gry miał zaledwie jeden kosz trafiony z gry.
Niewiele zmieniło się w drugiej kwarcie – ciągle zamiast spodziewanego przez kibiców Showtime w wersji South Beach - była twarda walka o każdą piłkę. Mecz ożywił się razem z Nowitzkim – najpierw rzut za trzy punkty, później „dwójka” z jak zwykle dla niego nieprawdopodobnej pozycji i Dallas, na 120 sekund przed końcem meczu, z prowadzenia 34:31 dla Miami, robi się 41:40 dla Mavericks. Później oglądamy nagle pokaz rzutów za trzy punkty – po stronie trafia Dallas Terry, w ekipie Miami punktuje z dystansu Chalmers i po pierwszej połowie jest 44:43 dla Dallas. Dziewięć zmian prowadzenia, więcej punktów zdobytych w ciągu ostatnich 120 sekund przez oba zespoły niż przez pierwsze dziesięć minut drugiej kwarty. Znakomity Chris Bosh (12 pkt, 7 zbiórek) i Nowitzki, który w ostatnich pięciu minutach przypomina dlaczego przez pierwszy miesiąc NBA playoffs był najskuteczniejszym graczem, kończąc połowę z trzynastoma punktami. Jak radzi sobie Wielka Trójka? 33 z 43 punktów Heat są autorstwa Wade’a, Bosha i Jamesa.
Wersji, jak miała wyglądać druga połowa, było kilka. Na pewno ta zakładana przez Heat nie przewidziała, że Mavs zdobędą pierwsze siedem punktów, obejmując po dwóch minutach prowadzenie 51:43. Dallas chce zwolnic grę, ustawić ją pod Nowitzkiego, Miami chce grać jak najwięcej szybkim atakiem, w którym para Wade- James jest nie do powstrzymania. Miami – przy asyście Dallas polegającej na seryjnych stratach piłki – potrzebuje aż ośmiu minut, by po rzucie za trzy punkty ponownie objąć prowadzenie (60:59). Heat nie musi wcale grać dobrze, bo to Mavericks grają fatalnie, dając szansę gospodarzom robić to, co potrafią najlepiej – grać szybko i dynamicznie na całym parkiecie. Kiedy jeszcze LeBron trafia za trzy punktu równo z końcową syreną, dając przed ostatnią kwartą prowadzenie Miami 64:61, wiadomo, że Dallas będzie miało spore kłopoty by kontrolować to, co dzieje się w American Airlines Arena w samym sercu Miami.
Przez pierwsze pięć minut ostatniej, decydującej kwarty, jest więcej przepychania się pod koszami, niż gry, po której ręce same składałyby się do oklasków. Bosh, który był najlepszym graczem Heat w pierwszej połowie nie zdobywa nie jednego punktu, a w tej „fizycznej” koszykówce lepsi są koszykarze z Miami. Punkty dorzucają rezerwowi z ławki Heat (Haslem, Miller) i wyglądający na nieco zrezygnowanych zawodnicy Mavericks siadają posłuchać słów trenera, przegrywając już 69:75. Do końca pozostało nieco mniej niż pięć minut i po raz pierwszy w tych playoffs, ci którzy nie mieli kłopotów z trafianiem, pudłują: Nowitzki ma tylko 6 trafień na 16 oddanych rzutów, Terry tylko 3 na 9. Kiedy jeszcze naprawdę rozgrzał się Wade (sześć kolejnych punktów dla Miami), a James urządza popis wsadów nad ekipą z Dallas, wiadomo, że Miami nie może przegrać tego meczu, prowadząc na dwie minuty przed końcem meczu 85:77.
I nie przegrało, bo kiedy Wielka Trójka zdobywa 65 punktów, dodając do tego 28 zbiórek, z Miami Heat wygrać po prostu nie można.
Przemek Garczarczyk
Reklama