Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 12:53
Reklama KD Market

Pacman, postrach ringu

Freddie Roach, trener Manny Pacquiao (52-3, 38 KO) nie ukrywał, że bardzo chciałby, żeby jego podopieczny wygrał walkę z Shane Mosleyem (46-7, 39 KO) przez nokaut. Nie tylko dlatego, że przebiłby tym Floyda Mayweathera Juniora...
Freddie Roach, trener Manny Pacquiao (52-3, 38 KO) nie ukrywał, że bardzo chciałby, żeby jego podopieczny wygrał walkę z Shane Mosleyem (46-7, 39 KO) przez nokaut. Nie tylko dlatego, że przebiłby tym Floyda Mayweathera Juniora, który obijał „Słodkiego” przez 10 z 12 rund, ale żeby zrobić to, czego jeszcze nikomu z Mosley’em się nie udało. Las Vegas czyli Manny był wszędzieW trzeciej rundzie walki o tytuł WBO było bardzo blisko, „Słodki” był na deskach, ale tak naprawdę  wielkie emocje skończyły się na tym nokdaunie, bo Manny wygrał jednogłośnie (120-107, 119-108, 120-108). Pacquiao miał zagwarantowane za tę walkę 20 milionów dolarów (plus dochody z pay-per-view), Mosley jedną czwartą tej sumy, ale chyba tyko kibice Pacmana, który wyprowadził 592 ciosy, dostali to, czego chcieli.  Pozostali fani pięściarstwa przekonali się po raz kolejny o tym, że dobrą walkę zobaczymy dopiero wtedy, kiedy Filipińczyk wyjdzie na ring przeciwko ciągle niepokonanemu  Floydowi Mayweatherowi Juniorowi. Nawet  kiedy najlepszy pięściarz świata nie walczy to i tak jest go wszędzie pełno. Na przykład niejaki  Allan Rivera z Houston, który wygląda zupełnie jak Manny Pacquiao przez dwa dni krążył po mieście powodując  zamieszanie, rozdając setki autografów i przynajmniej trzy wywiady dziennikarzom, którzy nie mieli pojęcia z kim naprawdę rozmawiają. Na podobieństwo nabrali się nawet Roy Jones Junior i Antonio Margarito, który powinien przecież pamiętać faceta, który obijał go w listopadzie ubiegłego roku przez dwanaście rund. Ten prawdziwy Manny robił też przed wyjściem na ring zamieszanie, gdzie mógł -  na przykład zatrudniając jako swojego muzycznego motywatora rapera Ricka Rossa, znanego w USA przede wszystkim dlatego, że jego muzyczne teksty są dozwolone od lat 18, a może nawet 21. „Lubię gościa, jest uprzejmy i cool” – powiedział Pacquiao, zgadzając się nawet na to, by Ross zaprojektował jego koszulkę. „Showtime”, a przede wszystkim  CBS, do której należy „Showtime” nie były tym wyborem zachwycone. Ale co mogli zrobić, skoro walka miała przynieść ponad 45 milionów? Pojedynek  zaczął się od sporego problemu: MGM Grand „zamroziło” Shane Mosley’a, trzymając go w przejściu do ringu przez 20 minut, bo były nie tylko hymny USA i Filipin i amerykański „America the Beautiful”, ale także wideo z wielkich walk. 18 tysięcy kibiców cieszyło się patrząc na monitory, Mosley stał w przejściu już się nie uśmiechając, a Pacquiao spokojnie rozgrzewał się w szatni.  Shane w końcu wszedł do ringu przy dźwiękach starego przeboju LL Cool J pod znamiennym tytułem „Mama powiedziała, żeby cię znokautować”, Manny do muzyczki z playbacku  „Oka Tygrysy” równie historycznego zespołu „Survivor”. Walka wreszcie się zaczęła... 12-0 dla Pacmana W pierwszych dwóch rundach nie było tak, jak zapowiadał  Mosley -  nie było zepchnięcia do defensywy Pacmana, a to Filipińczyk wyprowadzał więcej ciosów  nie przejmując sie sporą przewagą w zasięgu ramion byłego mistrza świata trzech kategorii wagowych.  Szczególnie pod koniec drugiego starcia Mosley zaczął mieć problemy z kombinacjami Pacquiao, który wyraźnie zaczął wyczuwać sposób boksowania przeciwnika. Już w trzeciej rundzie wyczucie było co do centymetra – prawy i krótki lewy prosty Pacmana i na twarzy siedzącego na ringu Mosley’a widać było już tylko niedowierzanie. Pacman walczył i zmieniał pozycje tak szybko, że Mosley nawet nie mógł przygotować celnego ciosu, nie mówiąc o jego zadaniu. Przez pierwsze cztery rundy, liczba trafionych ciosów to dominujące  56 do 30 dla Pacmana, a z tymi zadawanymi było jeszcze gorzej – aż 174 do 80 dla Filipińczyka. „Słodki” był praktycznie bezradny, niewiele próbował i choć Manny zwolnił tempo, ciągle to on dyktował przebieg wydarzeń na ringu. „On nie daje sobie rady z kombinacjami, z twoją szybkością” – zauważył przed siódmą rundą Roach. To co zauważyli kibice,  to  obraz nie za bardzo chcącego walczyć Mosley’a, więc poczęstowali go gwizdami. Do końca walki  już nic się nie zmieniło. Była tylko śmieszna decyzja Kenny Baylessa, który liczył Pacmana za to, że przewrócił się o nogę Mosley’a,  a później Pacquiao bez wielkiego wysiłku trafiał lewym prostym i sierpowym, a  Mosley po prostu bał się choćby spróbować. Nie było więc wielkiej walki, było tak, jak w  pojedynku Mosley’a  z Floydem Mayweatherem Juniorem, który przebiegał w identyczny sposób. Zaskoczenie raczej żadne  - w pojedynkach z dwoma pięściarzami z wagi półśredniej (Pacquiao i Mayweather), 39-letni „Słodki” przegrał 22 z 23 rund potwierdzając, że z dawnej kariery pozostało mu już tylko obcinanie milionowych kuponów. „Nokdaun zaszokował mnie, do końca walki już nie byłem sobą” – przyznał po walce Mosley. Jego trener Nazim Richardson rozbawił tekstem, że „Shane zaczął za późno atakować”, a sam mistrz Pacquiao zmartwił stwierdzeniem, że jak nie będzie nigdy walczył z Floydem „to nie straci przez to minuty snu”. Szkoda, bo kibice boksu na najwyższym poziomie na pewno stracą. Przemek Garczarczyk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama