Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 20:29
Reklama KD Market

Czasem biorę maluszka na przejażdżkę…



 

Damian Ozga przeżył w PRL-u tylko pierwsze lata dzieciństwa, lecz zdążył się zarazić miłością do starych polskich samochodów. Ma ich w Chicago już trzy – małego i dużego fiata oraz poloneza. I nie zamierza na tym poprzestać.

– Zaczęło się od mojego weselnego prezentu. Dokładnie w czerwcu ubiegłego roku od kuzyna dostałem w darze malucha. Prawdziwego fiata 126p. Niestety był to egzemplarz z 2000 r., czyli taki, którego nie da się przetransportować do Stanów Zjednoczonych. Był po prostu zbyt nowy. Tak więc zmuszony byłem go sprzedać, ale z zamiaru posiadania samochodu tej marki nie zrezygnowałem. Znalazłem maluszka na sprzedaż na Florydzie. Dokonując tego zakupu, zrealizowałem marzenie i jednocześnie uniknąłem kłopotów ze ściąganiem pojazdu z Polski – mówi p. Damian.



Oczywiście na jednym aucie się nie skończyło… – Gdy maluch znalazł się w Chicago, początkowo tylko dla zabawy, założyłem stronę internetową Maluch Chicago. Wtedy okazało się, że jest więcej ludzi, którzy mają w Ameryce polskie samochody. I to był pewien początek. Po rozmowach z bratem Arkadiuszem doszliśmy do wniosku, że naszą skromną kolekcję należy rozszerzyć. Marzeniem brata zawsze było posiadanie poloneza, więc kupiliśmy go na spółkę. Zakupu dokonaliśmy w Polsce, ale jego transport do Stanów Zjednoczonych nie był łatwy. Trzeba było wyrobić wszystkie papiery eksportowe, których jest naprawdę bez liku.

Pan Damian mógłby potwierdzić, że szczęścia chodzą parami, bo gdy rozglądał się za firmą do sprowadzenia poloneza z Polski, natrafił na ofertę sprzedaży dużego fiata, do odebrania w Nowym Jorku. – Duży fiat, rocznik 1973, był tak pięknie odrestaurowany i w tak dobrym stanie, że mogliśmy nim przyjechać z Nowego Jorku do Chicago. Także teraz w magazynie stoją trzy polskie samochody. Fiaty należą do mnie, polonez do brata, choć muszę przyznać, że przy polonezie też lubię się pokręcić. Polskie samochody zmuszony byłem przenieść do magazynu, bo żona ciosała mi kołki na głowie za to, że w przydomowym garażu nie ma miejsca na jej własny pojazd. Z drugiej strony nasze samochody, uznawane przecież za antyki, nie mogą stać pod chmurką – zapewnia kolekcjoner.

Gdy aut przybyło, pan Damian zaczął zastanawiać się, jak odnaleźć w Chicago podobne motoryzacyjne eksponaty z Polski i ich właścicieli. – Zaczęliśmy od skromniej strony na Facebooku, aż w końcu powstał portal internetowy Auta PRL Chicago. Dzięki niemu poznaliśmy m.in. grupę miłośników polskich samochodów z Kanady, wspaniałych ludzi z European Car Club Canada. Zaraz po pierwszym spotkaniu zapadła decyzja, żeby wspólnie wystąpić na trzeciomajowej paradzie. Tylko w ten sposób mogliśmy szerzej przedstawić naszą pasję i jednocześnie znaleźć jak najwięcej polskich aut ukrytych gdzieś w Chicago. Ostatecznie na paradzie wystąpiło 9 polskich samochodów – klub z Kanady przywiózł do Chicago pięć aut, były trzy moje i jeszcze jeden maluch. Co więcej, w czasie pochodu poznaliśmy jeszcze dwie osoby, z których jedna ma syrenkę, a druga też małego fiata. Tym samym parada okazała się sukcesem, bo się po prostu odnaleźliśmy.

Nowe znajomości okazują się tym bardziej nie do przecenienia, gdy trzeba na przykład znaleźć część do samochodu, której już nie można ot tak kupić w sklepie. – Wszystkie auta bardzo ładnie wyglądają, ale wiem, że czeka mnie i brata dużo pracy, by je utrzymać w takim stanie. Wiadomo, że przy aucie, które ma ponad 30 lat, zawsze będzie coś do zrobienia. A ja, jak każdy kolekcjoner, chciałbym, by każda część w moich samochodach wyglądała jeszcze lepiej niż obecnie. Tylko żeby ją wymienić, trzeba się najpierw mocno obszukać w internecie lub przez znajomych w Polsce, a potem prosić, żeby ktoś wysłał taką część do Ameryki. Ale lata PRL-u nauczyły mnie, że często nie ma części i trzeba sobie jakoś radzić. Znam już niektórych właścicieli maluchów, a być może poznam następnych, którzy może będą posiadali potrzebne mi części i dzięki temu będę się mógł wymieniać bez konieczności ich zakupu w Polsce. Wiem też, że w Chicago jest więcej dużych fiatów, które koniecznie trzeba odnaleźć, bo moim marzeniem jest odbywanie regularnych zjazdów właścicieli polskich samochodów. To wielka frajda i przyjemność, by móc spotkać się, porozmawiać, powymieniać doświadczenia z ludźmi, którzy mają taką jak ja pasję.

Inny by za pieniądze, które pan Damian przeznacza na stare auta, kupił parę butelek dobrego koniaku czy żytniówki, jednak ten argument nasz rozmówca zbywa bardzo szybko. – Kazałem sobie nadrukować na koszulce: Nie piję, bo zbieram na malucha. I tego się trzymam. Jestem gotów przeznaczyć na realizację mojej pasji znacznie większe sumy niż tylko te, które wydałbym na napoje wyskokowe. Wbrew powszechnym opiniom zakup polskiego antyku motoryzacyjnego nie jest taki drogi. Można spokojnie znaleźć na rynku pojazd w przedziale 5–15 tys. dol. i to chyba nie jest drogo w porównaniu ze starymi autami amerykańskimi.

Żadne pieniądze nie okażą się chyba zbyt duże dla pasjonata, który swoje samochody traktuje z wielką pieczołowitością. – Czasem biorę tego mojego maluszka czy też dużego fiata na przejażdżkę do pracy. Muszą to jednak być dni pogodowo perfekcyjne, by aura w żadnym wypadku nie zaszkodziła karoserii. Poza tym mam taką swoją regułę, że jadąc takim autem, nastawiam tylko i wyłącznie polską muzykę. I taka przejażdżka potrafi umilić mi cały dzień. Najzwyczajniej lżej mi się potem pracuje. To wszystko, całe to otoczenie wokół polskich samochodów zbliża mnie do Polski. Przypomina mi atmosferę mojego dzieciństwa, które spędziłem w kraju nad Wisłą. W Stanach Zjednoczonych przebywam od ponad 20 lat i niestety wiele z tych klimatów zapomniałem. Nie zawsze udaje mi się każdego roku wyjechać na wakacje do Polski. I właśnie te nasze stare, poczciwe polskie samochody pełnią ogromną rolę w tym, bym znów mógł się poczuć jak w rodzinnym domu – przyznaje kolekcjoner.

Czy nie było kłopotów z rejestracją takich pojazdów w Illinois? Pan Damian zapewnia, że zupełnie wystarcza posiadanie wszystkich dokumentów importowych, które odbiera się z biura celnego. Jeśli do tego pojazd ma więcej niż 25 lat, to bez problemu można go zarejestrować jako antyk, który ma prawo poruszać się po drogach. Taki pojazd nie musi przechodzić testów bezpieczeństwa ani kontroli jakości spalin.

Pytany, czy za kierownicą któregoś ze swoich fiatów nie wziąłby udziału w rajdzie starych samochodów p. Damian przyznaje, że jeszcze takich planów nie snuł. Otrzymał już zaproszenie od kanadyjskiego klubu do złożenia wizyty w tym kraju, lecz nie zamierza wybierać się tam na kółkach, bo prostu szkoda mu samochodu. Pokonanie tak długiej trasy zużyje silnik, który ma przecież służyć jeszcze przez wiele lat. Nie przewiduje też rychłego uczestnictwa w rajdzie starych samochodów, choć takiej możliwości nie wyklucza. – Wiem, że taki rajd to wspaniała okazja spotkania wielu innych pasjonatów starych samochodów. Okazja do podzielenia się cennymi doświadczeniami w budowaniu kolekcji antycznych pojazdów. Myślę, że jak będę miał więcej polskich antyków, a mam takie plany, to wezmę udział w rajdzie, by podziwiać Amerykę zza szyb naszego polskiego fiata. Pewnie będzie wyglądać bardziej po polsku – przewiduje kolekcjoner.

Wysłuchał: Andrzej Z. Kazimierczak

Zdjęcia: arch. pryw. Damiana Ozga, Sambora Photo, Artur Partyka




Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama