Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 11:01
Reklama KD Market

Witamy w NBA playoffs, gdzie wszystko może się zdarzyć

Czego oczekiwać po NBA playoffs po sezonie, w którym 22-letni Derrick Rose został pierwszym rozgrywającym w historii ligi, który w sezonie przekroczył 2000 punktów, 600 asyst i 300 zbiórek? Po sezonie, w którym...
Jeden tytuł, dziesięciu chętnych Czego oczekiwać po NBA playoffs po sezonie, w którym 22-letni Derrick Rose został pierwszym rozgrywającym w historii ligi, który w sezonie przekroczył 2000 punktów, 600 asyst i 300 zbiórek? Po sezonie, w którym Tim Thibodeau z Chicago Bulls w debiucie  trenerskim w NBA wygrywa 62 mecze? Możemy być pewni, że tak samo jak nikt w NBA nie spodziewał się dominacji Bulls, nikt nie może przewidzieć co stanie się w playoffs.  Jeszcze  bardziej nieprzewidywalnych niż to, co oglądaliśmy na parkietach przez ostatnie sześć miesięcy... Konferencja Wschodnia: komu finały, komu? Boston Celtics wyglądają na starych i zmęczonych, a na dodatek przybitych bezsensownym oddaniem Kendricka Perkinsa, ale w minionym sezonie też mieli straszne wpadki, by... przegrać dopiero w siódmym meczu finałów NBA w Los Angeles. New York Knicks mają w składzie dwóch koszykarzy, którzy kochają rzucać do kosza, ale paradoksalnie  nie od tego ile razy trafią do niego Carmelo Anthony i Amare Stoudemire  zależeć  będzie czy przejdą pierwszą rundę. Trójka z Miami Heat – LeBron James, Dwyane Wade, Chris Bosh – jest albo  wychwalana pod niebiosa za dominację nad Bostonem, albo  krytykowana 20 razy na dobę, kiedy zespół przegrywa – u siebie – z Milwaukee Bucks. Miami nie grało tak dobrze w sezonie zasadniczy jak radziło sobie Cleveland mając LeBrona, ale playoffs to czas gwiazd, a tych Heat ma więcej niż jego poprzednia drużyna. Kibice  Chicago Bulls już zajmują miejsca na mistrzowską paradę w Grant Parku, zapominając słowa tego, który wpisał nazwę „Chicago” na koszykarskie mapy świata – Michaela Jordana – że playoffs to inny, prawdziwy  sezon, a wszystko co działo  się wcześniej, to tylko półroczny obóz treningowy. Fakt, że Bulls wyglądają, jak ci Celtics sprzed dwóch lat:  twardzi, z najlepszą defensywą w NBA, z koszykarzem, który w mgnieniu oka może rozbić boronę rywali, ale  doświadczeniem  w playoffs są równi młodzi jak ich 22-letni MVP. Orlando Magic czyli Dwight Howard plus reszta zespołu rzucająca z dystansu, odeszli trochę w zapomnienie, ale czy nie grając tak samo doszli dwa lata temu do finałów? Konferencja Zachodnia:  także same niewiadome San Antonio, które miało być za stare i zmęczone,  wyścig o największą liczbę zwycięstw przegrało w ostatnim meczu sezonu o trzy punkty, ale kwestia  prawdziwego (nie tego z oficjalnych optymistycznych komunikatów) stanu zdrowia Manu Ginobili i Tima Duncana musi spędzać sen z powiek kibiców Spurs. Los Angeles Lakers, którzy mieli wygrać Konferencję  Zachodnią na luzie, przegrało pięć z ostatnich siedmiu meczów, w tym  na własnym parkiecie z grająca w rezerwowym składzie ekipą Utah Jazz i nie mając nic do powiedzenia w konfrontacji z Oklahoma Thunder. Tym samymi Thunder, którzy nie tylko mają w tym roku Russella Westbrooka i Kevina Duranta, ale także Perkinsa, który ma parę rzeczy do udowodniania. Ekipa z Oklahomy,  podobnie jak Chicago Bulls,  ma pełne prawo zapytać  – dlaczego nie my? Bo jeśli Lakers wrócą do starego nawyku tylko biernego patrzenia, jak dobrze gra Kobe Bryant, i nie  pomogą graczowi, który już powoli traci nerwy krzycząc na swoich kolegów z zespołu, to Thunder będzie faworytem. Dodajmy do tego Denver Nuggets, którzy po  odejściu Carmelo grali o 100 procent lepiej, kończąc sezon z 9 zwycięstwami w ostatnich 12 spotkaniach oraz zawsze niebezpiecznych Dallas i mamy przynajmniej pięć zespołów z realnymi szansa na grę w finałach NBA. Witamy w NBA playoffs, gdzie wszystko może się zdarzyć – zwłaszcza w tym roku. Początek rozgrywek już dziś. Przemek Garczarczyk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama