Witamy w NBA playoffs, gdzie wszystko może się zdarzyć
Czego oczekiwać po NBA playoffs po sezonie, w którym 22-letni Derrick Rose został pierwszym rozgrywającym w historii ligi, który w sezonie przekroczył 2000 punktów, 600 asyst i 300 zbiórek? Po sezonie, w którym...
- 04/16/2011 01:27 PM
Jeden tytuł, dziesięciu chętnych
Czego oczekiwać po NBA playoffs po sezonie, w którym 22-letni Derrick Rose został pierwszym rozgrywającym w historii ligi, który w sezonie przekroczył 2000 punktów, 600 asyst i 300 zbiórek? Po sezonie, w którym Tim Thibodeau z Chicago Bulls w debiucie trenerskim w NBA wygrywa 62 mecze? Możemy być pewni, że tak samo jak nikt w NBA nie spodziewał się dominacji Bulls, nikt nie może przewidzieć co stanie się w playoffs. Jeszcze bardziej nieprzewidywalnych niż to, co oglądaliśmy na parkietach przez ostatnie sześć miesięcy...
Konferencja Wschodnia: komu finały, komu?
Boston Celtics wyglądają na starych i zmęczonych, a na dodatek przybitych bezsensownym oddaniem Kendricka Perkinsa, ale w minionym sezonie też mieli straszne wpadki, by... przegrać dopiero w siódmym meczu finałów NBA w Los Angeles.
New York Knicks mają w składzie dwóch koszykarzy, którzy kochają rzucać do kosza, ale paradoksalnie nie od tego ile razy trafią do niego Carmelo Anthony i Amare Stoudemire zależeć będzie czy przejdą pierwszą rundę.
Trójka z Miami Heat – LeBron James, Dwyane Wade, Chris Bosh – jest albo wychwalana pod niebiosa za dominację nad Bostonem, albo krytykowana 20 razy na dobę, kiedy zespół przegrywa – u siebie – z Milwaukee Bucks. Miami nie grało tak dobrze w sezonie zasadniczy jak radziło sobie Cleveland mając LeBrona, ale playoffs to czas gwiazd, a tych Heat ma więcej niż jego poprzednia drużyna.
Kibice Chicago Bulls już zajmują miejsca na mistrzowską paradę w Grant Parku, zapominając słowa tego, który wpisał nazwę „Chicago” na koszykarskie mapy świata – Michaela Jordana – że playoffs to inny, prawdziwy sezon, a wszystko co działo się wcześniej, to tylko półroczny obóz treningowy. Fakt, że Bulls wyglądają, jak ci Celtics sprzed dwóch lat: twardzi, z najlepszą defensywą w NBA, z koszykarzem, który w mgnieniu oka może rozbić boronę rywali, ale doświadczeniem w playoffs są równi młodzi jak ich 22-letni MVP.
Orlando Magic czyli Dwight Howard plus reszta zespołu rzucająca z dystansu, odeszli trochę w zapomnienie, ale czy nie grając tak samo doszli dwa lata temu do finałów?
Konferencja Zachodnia: także same niewiadome
San Antonio, które miało być za stare i zmęczone, wyścig o największą liczbę zwycięstw przegrało w ostatnim meczu sezonu o trzy punkty, ale kwestia prawdziwego (nie tego z oficjalnych optymistycznych komunikatów) stanu zdrowia Manu Ginobili i Tima Duncana musi spędzać sen z powiek kibiców Spurs.
Los Angeles Lakers, którzy mieli wygrać Konferencję Zachodnią na luzie, przegrało pięć z ostatnich siedmiu meczów, w tym na własnym parkiecie z grająca w rezerwowym składzie ekipą Utah Jazz i nie mając nic do powiedzenia w konfrontacji z Oklahoma Thunder. Tym samymi Thunder, którzy nie tylko mają w tym roku Russella Westbrooka i Kevina Duranta, ale także Perkinsa, który ma parę rzeczy do udowodniania. Ekipa z Oklahomy, podobnie jak Chicago Bulls, ma pełne prawo zapytać – dlaczego nie my? Bo jeśli Lakers wrócą do starego nawyku tylko biernego patrzenia, jak dobrze gra Kobe Bryant, i nie pomogą graczowi, który już powoli traci nerwy krzycząc na swoich kolegów z zespołu, to Thunder będzie faworytem.
Dodajmy do tego Denver Nuggets, którzy po odejściu Carmelo grali o 100 procent lepiej, kończąc sezon z 9 zwycięstwami w ostatnich 12 spotkaniach oraz zawsze niebezpiecznych Dallas i mamy przynajmniej pięć zespołów z realnymi szansa na grę w finałach NBA.
Witamy w NBA playoffs, gdzie wszystko może się zdarzyć – zwłaszcza w tym roku.
Początek rozgrywek już dziś.
Przemek Garczarczyk
Reklama