Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 10:53
Reklama KD Market

Connecticut Huskies po raz trzeci mistrzami "Marcowego Szaleństwa"

Pięć kolejnych zwycięstw w turnieju kończącym zasadniczy sezion koszykówki uniwersyteckiej w USA i sześć kolejnych zwycięstw w "Marcowym Szaleństwie" – przez ponad miesiąc nie było w Ameryce lepszego zespołu od Connecticut Huskies...
Pięć kolejnych zwycięstw w turnieju kończącym zasadniczy sezion koszykówki uniwersyteckiej w USA i sześć kolejnych zwycięstw w "Marcowym Szaleństwie" – przez ponad miesiąc nie było w Ameryce lepszego zespołu od Connecticut Huskies. Zwycięstwo 53:41 (19:22) w wielkim finale w Houston, nad po raz drugi z rzędu wystepujacych w meczu o wszystko zepsołem Butler University, było tylko tego potwierdzeniem.
A Kemba Walker, najlepszy gracz nie tylko Final Four, który podczas tego prawie bezprecedensowego pasma zwycięstw rzucał ponad 25 punktów, dokładajac 6 zbiórek i 5 asyst, może podczas czekającej go teraz kariery w NBA nie zdobyć ani jednego kosza, a i tak pozostanie legendą. Dla Huskies, zwycięstwo nad Butler Bulldogs, małym prywatnym uniwersytetem na przedmieściach Indianapolis w Indianie, było trzecim w ostatnich 11 latach (1999, 2004). Ich trener, Jim Calhoun, jest tylko piątym trenerem w historii riozgrywek NCAA z dorobkiem przynajmniej trzech zwycięstw, dołączając do tak wyborowego towarzystwa jak były trener Indiany Bob Knight (3), Mike Krzyżewski (Duke/4), były trener Kentucky Adoolph Rupp (4) oraz legendarny szkoleniowiec UCLA John Wooden (10). Początek meczu finałowego musiał przyprawić o ból głowy każdego, który oczekiwał na parkiecie dwóch najlepszych drużyn w Stanach. Oba zespoły nie trafiły w ciągu czterech minut 15 z 18 oddanych rzutów. Nawet trafianie tylko 22 procent rzutów z gry pozwoliło Butler na prowadzenie do przerwy 22:19, bo koszykarze Huskies co prawda trafiali nieco lepiej (29 proc.), ale "Kopciuszek" z Indianapolis trafił aż pięciokrotnie zza granicy trzech punktów. Jak fatalnie w ataku grały obie drużyny? 41 wspólnie zdobytych punktów do przerwy, to najmniej od 1946 roku. „Nie przejmowaliśmy się przegrywaniem, bo przez cały turniej tak było. Możemy przegrywać, ale nigdy nie tracimy nerwów. To nasza największa zaleta jako zespół – zawsze gramy swoje” – powiedział skrzydłowy Connecticut Alex Oriakhi, który zakończył mecz z 11 punktami i taką samą liczbą zebranych piłek. Koszykarze Butler, którzy drugi raz pod rząd zaszokowali Amerykę awansując do finałów, wyjadą z Houston z rekordem, którego nie chcieliby mieć – 19 procent trafionych rzutów z gry w ciągu 40 minut meczu to najgorszy wynik w historii "Marcowego Szaleństwa"... W odróżnieniu od koszykarzy Butler (nie trafili 31 z 37 rzutów oddanych w drugiej połowie!), Connecticut zaczęło grać na pełnych obrotach – od trafienia za trzy punkty Jeremy Lamba, Huskies zdobyli osiemnaście kolejnych punktów tracąc tylko trzy i praktycznie w połowie drugiej części meczu zdobywając akademickie mistrzostwo USA. Jeśli jeszcze koszykarze z Indiany mieli jakąkolwiek nadzieję na zwycięstwo, to pozbawił ich nawet tej resztki Walker, w spektakularny sposób „przeleciał” obok broniącego kosza Matta Howarda z Butler, przerzucił piłkę z jednej reki do drugiej i dał swojemu zespołowi jedenastopunktowe prowadzenie. „Mieliśmy być twardsi, bardziej zdecydowani i pracowici na parkiecie. Taki był plan na Butler. Na końcu meczu udowodniliśmy, że jesteśmy lepsi sportowo” – powiedział po meczu trener Calhoun. ”To przeżycie jest lepsze od wszystkich moich marzeń o tym jak się będę czuł. Czuję się w jak najwspanialszym śnie” – mówił Kemba Walker. Przemek Garczarczyk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama