Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 08:28
Reklama KD Market

Derrick Rose przeprasza, jeśli przeklnie

Ostatni dzień obozu treningowego Chicago Bulls przed sezonem 2010/2011 i ostatnie słowa wywiadu z Derrickiem Rose: „ Dlaczego nie miałbym zostać MVP NBA? Dlaczego nie mogę być najlepszym graczem w lidze? Dlaczego nie?” Pół roku temu, te słowa 22-letniego rozgrywającego Chicago Bulls potraktowano jako buńczuczność chłopaka, który nie zna jeszcze swojego miejsca w szeregu wśród gwiazd ...
MVP, który da się lubić 29 września 2010, ostatni dzień obozu treningowego Chicago Bulls przed sezonem 2010/2011. I ostatnie słowa wywiadu z Derrickiem Rose: „ Dlaczego nie miałbym zostać MVP NBA? Dlaczego nie mogę być najlepszym graczem w lidze? Dlaczego nie?” Pół roku temu, te słowa 22-letniego rozgrywającego Chicago Bulls potraktowano jako buńczuczność chłopaka, który nie zna jeszcze swojego miejsca w szeregu wśród takich gwiazd jak Kobe Bryant, LeBron James czy Dwyane Wade.  9 marca 2011, Charlotte, Północna Karolina, mówi Michael Jordan: „Rose to MVP ligi, nie ma co do tego żadnych wątpliowości. Jak nie dostanie MVP, to będzie wiedział, jak ja się czułem przez te wszystkie lata”.
Jeszcze kilka miesięcy temu, trzeci pod rząd tytuł MVP  dla Jamesa wydawał się formalnością. Dziś nie tylko Rose jest najgroźniejszym rywalem LeBrona do tytułu najbardziej wartościowego gracza NBA, ale powodem, dla którego Miami Heat może nie zobaczyć finałów NBA. James ciągle - mając obok siebie takich graczy jak Dwyane Wade czy Chris Bosh - potrafi mieć tyle samo asyst i punktów,  jak kiedy grał w Cleveland z koszykarzami, których nazwisk już dziś nikt nie pamięta.  Do tego ma więcej zbiórek, rzucając prawie 50 procent z gry, ale w oczach wielu fachowców szokująca nieumiejętność wygrywania przez Miami i LeBrona Jamesa meczów w decydujących sekundach przeciwko elicie NBA jest ważniejsza od statystyk. Kiedy Allen Iverson, w sezonie 2000-2001 zdobywał tytuł MVP, był najmniejszym od 1956 roku (Bob Cousy) koszykarzem, któremu się to udało. Iverson otworzył drogę dla takich graczy jak Steve Nash (dwa tytuły MVP pod rząd) i właśnie Rose, który pokazał jakim jest liderem, kiedy w zespole przez miesiące i ponad 30 meczów brakowało tak ważnych  dla drużyny graczy jak Joakim Noah czy Carlos Boozer.  Rose jest w pierwszej dziesiątce NBA w liczbie zdobywanych asyst i punktów (pomimo, że w składzie jest zawsze skuteczny pod  koszami Boozer), ale przede wszystkim za Rose przemawia dokładnie to, co jest problemem Heat i LeBrona – wygrywanie ważnych meczów,  kiedy presja jest największa, kiedy gra się przeciwko najlepszym w lidze. Bulls kontra elita NBA: 7-0 Oprócz Jamesa, najczęściej wymienianym nazwiskiem do miana MVP jest Amare Stoudemire z NY Knicks, ale jeśli jest lepszy od Rose’a,  to dlaczego Knicks równie często wygrywają  jak przegrywają? Bulls nie przegrali meczu z zespołem z pierwszej piątki NBA od listopada 2010 (Lakers), zaś w meczach przeciwko elicie (Los Angeles Lakers, San Antonio Spurs, Miami Heat, Boston Celtics i Dallas Mavericks) wygrali siedem spotkań pod rząd i osiem z dwunastu od początku sezonu. Przeciętna Rose’a w tych najważniejszych testach sezonu jest imponująca  - prawie 29 punktów i siedem asyst, w tym 42 punkty przeciwko Spurs. Rose, zapytany  na kogo by głosował w rywalizacji o MVP, odpowiada bez cienia buty, że „na siebie, bo bardzo ciężko pracuję, na siebie, bo to byłoby wyróżnienie dla całej drużyny i dla Chicago, mojego rodzinnego miasta, które jest najwspanialsze na świecie”. Kilka tygodni po tych słowach pojawił się najnowszy tatuaż koszykarza, który ciągle zwraca się do starszych od siebie „proszę pana” lub „proszę pani” i publicznie przeprasza dziennikarzy, że zaklął podczas meczu. To tylko trzy słowa: „Sweet Home Chicago”. Kiedy ostatni raz multimilioner, gwiazda zawodowego sportu, tak bardzo dał się lubić? Przemek Garczarczyk, Chicago
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama