Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 11:11
Reklama KD Market

Kontrowersje wokół nowych zasad głosowania w wyborach do Kongresu

W listopadowych wyborach do Kongresu USA w wielu stanach rządzonych przez Republikanów będą po raz pierwszy obowiązywać nowe zasady głosowania, w tym wymóg okazania dowodu tożsamości ze zdjęciem. Demokraci boją się, że obniży to frekwencję wśród ich wyborców.


Za najbardziej restrykcyjne uważa się nowe prawo wyborcze w Teksasie, które wymaga, by przed oddaniem głosu wyborca okazał dokument tożsamości ze zdjęciem, jak np. wydane przez Teksas prawo jazdy, książeczkę wojskową lub zezwolenie na posiadanie broni. Ale legitymacja studencka nie będzie honorowana. Szacuje się, że z powodu braku odpowiedniego dokumentu może zagłosować aż o 600 tys. osób mniej (4,5 proc. zarejestrowanych wyborców), zwłaszcza osób ubogich, których być może nie będzie stać na wyrobienie na czas dokumentu.


Podobnie w Wirginii w ubiegłym roku przyjęto prawo, który zakłada, że wyborcy będą musieli po raz pierwszy okazać przy głosowaniu 4 listopada prawo jazdy lub inny dokument ze zdjęciem wydany przez władze stanowe lub federalne. Takiego dokumentu nie ma obecnie ok. 200 tys. mieszkańców Wirginii. Demokraci, ale też część ekspertów, nie mają wątpliwości, że prawo takie, jak w Wirginii czy Teksasie, wymierzone jest głównie w imigrantów oraz osoby o niskich dochodach, bo oni częściej nie mają prawa jazdy. Wśród tych grup Demokraci cieszą się znacznie większym poparciem niż Republikanie.


"Problem w tym, że ludzie nie znają swych praw i nowych przepisów" - powiedziała PAP prof. Toni-Michelle Travis, politolog z Uniwersytetu im. George'a Masona w Wirginii. Jej zdaniem "to oczywiste, że to (nowe prawo) głównie dotknie osoby biedne oraz mieszkańców miast", a więc w większym stopniu wyborców Demokratów.


Republikanie argumentują, że wymóg posiadania dokumentu ze zdjęciem to sposób na walkę z oszustwami wyborczymi. "Mają uzasadnione obawy, że ktoś może stawić się do urn kilka razy. (...) Nie robią tego tylko po to, by ograniczyć frekwencję wśród Afroamerykanów lub biednych" - powiedział redaktor portalu "Politico" James Hohmann na konferencji prasowej zorganizowanej przez Foreign Press Center. Ale przyznał, że w przypadku niektórych stanów, gdzie kandydaci Republikanów i Demokratów "idą łeb w łeb", frekwencja niższa choćby o 1 czy 2 proc. może mieć znaczenie dla ostatecznego wyniku elekcji.


W USA nie ma odrębnych dowodów tożsamości. Rolę tę spełniają najczęściej prawa jazdy oraz inne dokumenty, np. książeczki wojskowe. Często jako dowód zamieszkania wystarczy rachunek za wodę czy telefon. Gdy kilka lat temu w Kongresie omawiano propozycję utworzenia jednolitego dowodu osobistego, została oprotestowana zarówno przez Republikanów, jak i wielu Demokratów i organizacje praw obywatelskich jako zamach na wolność.


Ale już 34 stanów wprowadziło obowiązek okazania jakiegoś dowodu tożsamości przy głosowaniu. Największe restrykcje przyjęto w 2011 roku w stanach rządzonych przez Republikanów, zwłaszcza na południu USA, tuż przed wyborami prezydenckimi 2012 r. W sumie prawo wyborcze zmieniło wówczas aż 21 stanów. Ośrodek Brennan Center for Justice przy wydziale prawa na Uniwersytecie w Nowym Jorku prognozował wówczas, że zmiany utrudnią głosowanie w sumie 5 mln obywateli. Scenariusz się nie spełnił, bo sądy w całym kraju zablokowały bądź odsunęły w czasie wejście w życie nowych zasad, uznając je za dyskryminujące i niezgodne z Voting Right Act (ustawą o prawie do głosowania) bądź argumentując, że nie można zmieniać prawa tuż przed wyborami.





Jak ocenił Hohmann, Demokraci i ich ubiegający się wówczas o reelekcję prezydent Barack Obama wręcz skorzystali na całej sytuacji, bo zgłoszone przez Republikanów restrykcje zostały odebrane jako próba ograniczenia elektoratu Demokratów i jeszcze bardziej zmobilizowało Afroamerykanów do pójścia do urn.


Ale sytuację radykalnie zmienił Sąd Najwyższy - w lutym ub.r. uchylił część ustawy Voting Right Act, która zabraniała stanom o niechlubnej przeszłości związanej z dyskryminacją dokonywać zmian w ordynacjach wyborczej bez zgody ministerstwa sprawiedliwości. Wyrok wzbudził ogromne kontrowersje. Przeciw było czterech sędziów uchodzący za liberalnych (nominowani przez prezydentów z Partii Demokratycznej), ale przeważyło zdanie pięciu sędziów konserwatywnych (nominowanych przez prezydentów republikańskich).


Po tym wyroku Teksas natychmiast wdrożył zablokowane w 2011 r. restrykcyjne zasady wyborcze; obowiązywały już w niedawnych wyborach lokalnych. Ale we wrześniu sąd federalny ponownie je anulował, uznając za "niekonstytucyjne obciążenie prawa do głosowania", stworzone "w celu dyskryminacji" pewnych wyborców. Kilka dni temu Sąd Najwyższy USA zgodził się jednak z petycją władz Teksasu i zezwolił, by te przepisy obowiązywały w obecnych wyborach. Sąd uznał, że nie można zmieniać zasad głosowania tuż przed wyborami. Odrębne zdanie do wyroku złożyła sędzia Ruth Ginsburg, poparta przez dwóch innych sędziów, stwierdzając, że swym działaniem SN stwarza "ryzyko uniemożliwienia głosowania setkom tysięcy uprawnionych wyborców". Wyrok za "krok wstecz" uznał też prokurator generalny Eric Holder.


Kontrowersje dodatkowo wzbudza fakt, że Sąd Najwyższy w ciągu ostatnich trzech tygodni już cztery razy orzekał ws. listopadowych wyborów, ale jego wyroki wydają się trudne do pogodzenia czy wręcz "sprzeczne", jak ocenił na łamach "Politico" szef Brennan Center for Justice Michael Waldman. SN pozwolił na nowe restrykcje wyborcze stanowi Ohio i Karolinie Północnej, ale 9 października zablokował wymóg okazywania przez wyborców dowodu tożsamości w stanie Wisconsin. SN uznał, że za mało jest czasu, by prawo wdrożyć do listopada.


Jak podliczył Waldman aż 21 stanów przeprowadzi wybory do Kongresu zgodnie z przepisami zaostrzonymi w 2011 roku, w tym siedem po raz pierwszy. Jego zdaniem "przepisy, które blokują uprawnionych wyborców, mogą mieć znaczny efekt", gdyż w wielu stanach o wygranej Demokratów czy Republikanów przesądzi niewielka różnica. "Jestem za wymogiem dokumentu tożsamości przy wyborach; ale jestem przeciw takiemu dokumentowi, którego nie ma wielu Amerykanów" - napisał.


Stawką w listopadowych wyborach będzie głównie kontrola nad Senatem. Wiele sondaży wskazuje, że Demokraci mogą ją stracić, zwłaszcza jeśli nie zmobilizują do wyborów swego elektoratu. Według sondażu Gallupa z 8 października wyborcy Republikanów są znacznie bardziej zmotywowani. 45 proc. z nich uznało się za "ekstremalnie zmotywowanych, by głosować" w porównaniu z 25 proc. wyborców Demokratów.


Z Waszyngtonu Inga Czerny (PAP)


fot.Bjoertvedt/Wikipedia



Zamieszczone na stronach internetowych portalu www.DziennikZwiazkowy.com materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Codziennego Serwisu Informacyjnego PAP, będącego bazą danych, którego producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Alliance Printers and Publishers na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione.


 


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama