Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 13:31
Reklama KD Market

Cała Ameryka ogląda koszykówkę


Bulls 2011 lepsi od Jordana



Ponad 11 milionów widzów na kablowym TNT oglądało pierwszy mecz finałów Konferencji Wschodniej  Chicago Bulls  – Miami Heat, bijąc rekord oglądalności należący od ośmiu lat ostatni raz – w NBA All Star Game – występującego na parkiecie Michaela Jordana. W 2003 roku, chcąc po raz ostatni oglądać fruwającego, przed telewizorami w USA zasiadło 300 tysięcy mniej fanów NBA, zaś dla TNT rekordowa oglądalność tego meczu oznaczała aż o 44 procent więcej widowni niż kiedy w 2010 roku oglądało pierwszy mecz finałów Konferencji Zachodniej pomiędzy Los Angeles Lakers oraz Phoenix Suns. Dla TNT tegoroczne NBA playoffs to zresztą prawdziwa finansowa bonanza – oglądalność decydującej części rozgrywek najlepszej ligi świata podskoczyła aż o trzydzieści procent!


 


LeBron: „Grają dwie najlepsze defensywnie drużyny w NBA”


 


„The King”, który pod opieką Luola Denga potrafił zdobyć tylko piętnaście punktów, trafiając tylko co trzeci oddany rzut, nie chce oddać chwały koszykarzowi, który nie tylko napsuł mu krwi w obronie, ale rzucił więcej punktów. „To nie jest kwestia jednego gracza, bo Bulls jako całość to dobry defensywnie zespół. Z drugiej strony nie trafiałem rzutów, które zwykle nie są dla mnie problemem, ale takie rzeczy się zdarzają. Jak już mówiłem  - Bulls grają bardzo dobrze w defensywie, a w tej serii kibice widzą dwa najlepsze w tym elemencie zespoły w lidze” – powiedział James.


 


Dla nikogo nie powinno być  specjalnym zaskoczeniem, że LeBron ma problemy, bo przeciwko sobie ma nie tylko znakomitych graczy. Trener Bulls Tom Thibodeau, jeszcze jako asystent w Boston Celtics, potrafił wymyślać ustawienia, które frustrowały LeBrona i teraz robi dokładnie to samo. Dla największej gwiazdy Miami przyczyny fatalnej porażki tkwią zupełnie gdzie indziej. „Nie ma takiego zespołu, który przetrzyma 19 ofensywnych zbiórek i 31 punktów z nich zdobytych, a dokładnie to zrobili z nami Bulls w pierwszym meczu” – mówił James. „Gramy  twardo w obronie, bronimy, a oni i tak mają zbiórki i wpada im rzut za trzy punkty czy coś łatwego pod koszem. To nas całkowicie demoralizowało. Jak dodamy do tego 22 punktów Bulls zdobytych z naszych strat piłki, to wiadomo dlaczego mecz wyglądał tak, jak wyglądał”.


 


LeBron James nie chce przyjąć do wiadomości, że błędy Miami to zasługa Bulls. Nie przyjmuje też do wiadomości, iż przyczyną porażki z Bulls był fakt, że Chicago ma jedną z najlepszych – jeśli nie najlepszą - ławkę rezerwowych, a Miami na pewno jedną z... najgorszych. Przynajmniej jeden z graczy z ławki Bulls na pewno  grałby w pierwszej piątce Miami (Taj Gibson), zaś James jest przekonany, że przegrana różnicą aż 21 punktów była tylko wypadkiem przy pracy.  „Parę drobnych zmian w sposobie gry, kilka lepiej zakończonych akcji i wszystko wróci do normy. Po to są te dni przerwy...”


 


Chicago zaskoczyło Miami w pierwszym meczu Konferencji Wschodniej i, jak twierdzi LeBron, nie zrobi tego w środowy wieczór w United Center. Dla Bulls oznacza to tylko jedno – że jeśli będą potrafili wygrać po raz drugi i złamać przekonanie Miami, że to oni są lepszym zespołem,  droga do finałów będzie otwarta.


 


Przemek Garczarczyk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama