O NBA ze Scoopem Jacksonem, koszykarskim felietonistą ESPN
Ze Scoopem Jacksonem, już legendarnym wydawcą kultowego magazynu o NBA „Slam”, dziś pracującym jako felietonista koszykarski – i nie tylko – amerykańskiego giganta sportowego ESPN, rozmawiam o nowej złotej erze w National Basketball Association, niezwykłym rozwoju talentu przyszłego MVP Derricka Rose, który w szkole średniej nie miał miejsca w drużynie, najlepszych graczach ligi, jego typach na finał i czego możemy się jeszcze spodziewać po już sensacyjnym rozpoczęciu tegorocznych playoffs...
– Zawodnicy National Basketball Association, jak żadna inna grupa sportowców, tworzą oblicze ligi. Porównaj tych sprzed lat z tymi, których dziś oglądamy w playoffs...
Scoop Jackson: Magazyn „GQ” nazwał to, co się obecnie dzieje w NBA nową złotą erą w koszykówce. To ma sens. Chris Paul. Derrick Rose, Kevin Durant, Dwyane Wade – to koszykarze, co do których nie ma wątpliwości, że dedykują wszystko co mają ukochanemu sportowi. Nie pozwalają wszystkiemu, co się wokół nich dzieje, wpływać na to, co robią na parkiecie. Mają pasję gry, coś, czego jeszcze w NBA przed kilkoma laty brakowało, kiedy dla wielu tak zwanych gwiazd koszykówka była dodatkiem do innych zajęć, ich zainteresowanie tym, co nas interesuje najbardziej – grą – było coraz mniejsze.
– Bo nie było Michaela Jordana, tego miernika profesjonalizmu na boisku i poza nim?
Dokładnie, bo Mike uczynił NBA czymś łatwym, prostym i przyjemnym dla wszystkich, nie tylko dla samych graczy. W czasach Jordana sam fakt, że grałeś w NBA oznaczał, że jesteś kimś. Liga też miała łatwiej, biznes sam się kręcił, nie trzeba było żadnego wysiłku, by go utrzymać i rozwijać, bo sponsorzy sami się pchali. I nagle MJ odszedł i wszyscy musieli zacząć normalnie pracować – to było widać po marketingu, to było widać na parkietach. Na szczęście mamy to z głowy, bo koszykarze, których wymieniłem, nie przejmują się tym blichtrem wokół nich, istnieje dla nich w 100 procentach tylko koszykówka. Jordan żył we własnym świecie, potrafił balansować w swoim życiu dziesiątki rzeczy jednocześnie, ale dla niego było naturalne. Ci, co byli po nim, z połową talentu i połową pracy, próbowali tego samego, ale to była klapa, bo musiała być. Nowa, złota generacja NBA rozumie prostą zasadę – wygraj, a reszta przyjdzie sama.
– Wśród nazwisk, które wymieniłeś, nie ma LeBrona Jamesa.
Bo LeBron, który zawsze powtarza, że chce być globalną ikoną koszykówki, zapomniał o jednym – że trzeba najpierw wygrać, pokazać, co potrafisz na najwyższym światowym poziomie.
– Pracujesz dla ESPN, które stało za tą już niesławną decyzją stworzenia programu o przejściu Jamesa do Miami Heat – był to dla ciebie problem? Biorąc pod uwagę to, o czym rozmawiamy – że James musi zostać mistrzem, by doczekać się statusu na którym mu bardzo zależy – nie lepiej byłoby dla niego grać dziś w Chicago Bulls?
Samo przejście z Cleveland do Miami było OK, sposób w jaki LeBron to zrobił, pozostawał wiele do życzenia. Co do wyboru Chicago albo Miami: zdecydował się grać z Wade, bo wiedział, kogo ma u boku, a wtedy kiedy podejmował decyzję, nikt z nas nie wiedział, że Derrick Rose będzie takim graczem jak dziś. James zrobił zresztą Derrickowi olbrzymią przysługę, bo z LeBronem w składzie Bulls Rose nie miałby szans rozwinąć się na takiego gracza, jakiego dziś widzimy. Nawet ci z nas, znający go od czasu, kiedy był w siódmej klasie szkoły podstawowej, nie mogli przewidzieć takiej eksplozji talentu w tak krótkim czasie.
– Co było takiego u dwunastolatka co przyciągnęło twoją uwagę?
Był naturalnym atletą, już wtedy było to widać, grał z kumplami 5 – 6 lat starszymi, z dorosłymi mężczyznami – i dominował. W odróżnieniu od LeBrona, którego mecze w szkole średniej były pokazywane na pay-per-view, bo jak masz dwa metry wzrostu to łatwo zostać idolem Ameryki, nikt nie pokazywał meczów Derricka. Bo on... nie grał przez dwa pierwsze lata w Simian High School, bo trener miał od niego lepszych w zespole. Nawet jeśli nie lepszych, to starszych, którym to miejsce w zespole się należało, więc Rose musiał grzecznie czekać na miejsce w pierwszej piątce.
– Jakbym znalazł dziś kogoś, kto powiedziałby, że przewidział 25 punktów Derricka w NBA i przeciętną 36 punktów po dwóch meczach 2011 playoffs, to co byś mu powiedział?
Że kłamie, bo tego nikt, nawet sam Derrick, nie mógłby przewidzieć. Oglądasz koszykówkę tak długo jak ja, więc nawet nie pytaj mnie, czy on jest moim MVP sezonu. Ktokolwiek będzie stawiał na kogoś innego niż Rose w tym roku, znaczy, że cierpi na zaburzenia mózgowe. Nie mogę nawet znaleźć jednego powodu, dla którego można by na Rose’a NIE głosować. Żaden z potencjalnych rywali – LeBron James, Dwight Howard – nie zrobili tego dla zespołu, co przez cały sezon zrobił Derrick. Czapki z głów przed Dwightem, któremu trenerzy zmienili połowę zespołu w trakcie sezonu, LeBron jest ciągle LeBron, ale nie zrobił z Heat tego, co sam oczekiwał.
– Z dziennikarza zamieniasz się w generalnego menedżera – wokół kogo z dzisiejszej NBA budowałbyś zespół?
Kevin Durant. Jak popatrzysz na to, co zrobił przez ostatnie trzy lata w NBA, to staje się jasne, że nie potrzebujesz wiele, by wokół niego zbudować silną drużynę, bo już teraz wszystko potrafi zrobić. Wiesz, że kocham Kobe i naszego chłopaka z Chicago, ale panowie, przepraszam – jakbym budował zespół, to zadzwoniłbym do Kevina.
– Mamy za sobą początek playoffs, ze sporymi niespodziankami, nawet sensacjami. Tak będzie dalej, czy to tylko wypadki przy pracy?
Raczej to drugie, bo nie mamy już w pierwszej rundzie tylko pięciu spotkań, by wyłonić zwycięzcę, tylko siedem. Te dwa mecze różnicy oddzielają pretendentów od naprawdę dobrych drużyn. Arogancja mija wyżej rozstawionym zespołom szybko, a jak grasz siedem meczów, to jest czas ją zastąpić normalną grą, jak tylko pięć, to czasu może nie starczyć. Lakers zawsze zaczynają słabo, ale nigdy nie wpadają w panikę, ale z drugiej strony potrzebują zdrowego Andrewa Bynuma, bo bez niego nie wygrają serii z Oklahomą. Dla mnie nie byłoby natomiast niespodzianką, jeśli Atlanta Hawks wyeliminowałaby Orlando Magic lub – gdyby nie odniósł kontuzji Chauncey Billups – to samo stało się w meczu New York Knicks – Boston Celtics. Billupsa nie było przez 60 sekund na parkiecie i to zadecydowało o zwycięstwie Celtów. Taka jest koszykówka w playoffs.
– Na zakończenie: pięciu – w kolejności – najlepszych według ciebie obecnie graczy w NBA i typy na finały rozgrywek w konferencji Wschodniej i Zachodniej.
Moja piątka w kolejności? Muszę uważać na chłopaków, żeby się nie obrazili: 1. Kobe Bryant, 2. LeBron James, 3. Kevin Durant, 4. Dwyane Wade, 5. Carmelo Anthony. Finały konferencji Zachodniej: ze zdrowym Bynumem nikt nie ma szans z Lakers; konferencja Wschodnia: finał Bulls – Miami, Bulls zwyciężają. Finał: Bulls –Lakers i znowu tytuł zostaje w Los Angeles...
Rozmawiał w Chicago:
Przemek Garczarczyk