To nie Tomasz Adamek, ale Kevin McBride wyglądał tak, jakby walczył z trzydzieści kilogramów cięższym rywalem. Rozmowa w szatni Prudential Center z „Góralem” wyglądałaby jak każda inna, gdyby nie tylu ludzi przychodzących co kilka sekund z gratulacjami. Oto co mówił Tomek zaraz po skończeniu walki:
Zarówno twoja promotorka, Kathy Duva, jak Roger Bloodworth wspominali, że jako ciężki poruszałeś się na ringu lepiej niż jak byłeś w półciężkiej.
Tomasz Adamek: Taka taktyka. Jak ja inaczej mogę oszukać faceta ważącego 130 kilo? Stanąć i się z nim bić, czekać aż się sklinczujemy? To nie miało sensu. Roger mówił – lewo, prawo, dwa lewe, prawy, odchodzisz, zmieniasz pozycję. To jest twój obraz walki, nie może być inaczej z takimi facetami jak McBride.
– Rozłożenie sił perfekcyjne. Widać to było w 12 rundzie, kiedy poruszałeś się tak, jakby to była runda pierwsza. Zostawiasz sobie tyle sił, żeby pokazywać takie, jak ta dwunasta, na trzyminutowe pokazy dla kibiców?
Kontrolę miałem przez 12 rund. Siły trzeba regulować, a zapas sił był, bo trenowaliśmy bardzo ciężko z Rogerem. Nie bałem się w żadnym punkcie, żeby mi mogło zabraknąć kondycji. Roger pomiędzy rundami kazał mi brać głębokie oddechy...
– Wszyscy dookoła ciebie mówią, że to było najlepsze, co się mogło dla ciebie zdarzyć, że to przygotuje ciebie na Kliczkę, że fajnie, że dwanaście rund. Ale to ty musiałeś przez te dwanaście rund walczyć z tym ponad 130 kilogramowym McBride a nie my.
Na pewno tak, każda runda w ringu to dodatkowe doświadczenie, bo jak wygrywasz w 1, 2 czy czwartej to w późniejszych walkach może tej siły brakować. Na pewno dobre doświadczenie z takim wielkim chłopem, bo 130 kilo to nie maluch.
– Mówiliśmy o tym wielokrotnie, McBride robił, co potrafił, faulował, szczególnie następowanie na twoje nogi dawało się we znaki. To samo robi Witalij Kliczko, jest z tego znany. Będziecie się to starali obejść, zwrócić na to szczególną uwagę, może nawet sędziów? Za wcześnie o tym mówić?
Za wcześnie, dopiero skończyliśmy walkę. Roger coś wymyśli, na pewno przygotuje mnie świetnie na 12-tygodniowym obozie. Zdrowie jest, nie ma kontuzji.
– Wyglądasz tak, jakbyś był po treningu, a nie dwunastorundowej walce z takim pięściarzem jak McBride.
To był taki dobry sparing, gdzie mogłem zadać więcej ciosów niż na sparingu, bo małe rękawice. Kibice pewnie by chcieli, żebym wygrywał w pierwszych rundach, ale nigdy nie byłem puncherem i pewnie nie będę. Ze trzy razy go trafiłem...
– ... w dziesiątej rundzie wyraźnie się zachwiał.
Chyba jeszcze w szóstej albo siódmej, po ciosie z prawej, też czułem, że jest trafiony. Ale nie na tyle, żeby iść za ciosem i ryzykować jakieś cięcia, bo faulował mnie strasznie, bił mnie po tyle głowy, dostałem chyba ze trzydzieści – czterdzieści ciosów na tą głowę. Sędzia jakby troszeczkę przyspał.
– O czym mówiliście najcześciej w narożniku z Rogerem?
Żebym nic nie robił na siłę, żebym zadawał trzy cztery ciosy, ale z luzu. I taki zadałem w dziesiątej rundzie, kiedy to poczuł.
– Teraz przynajmniej 30-dniowy rozbrat z boksem. Nie będzie ciebie ciągnęło, żeby wrócić?
Od worków i tarcz na pewno odpocznę, ale jakiś basen, jakaś gra w tenisa będzie, bo nie jestem takim facetem, żeby przez 30 dni jeść i siedzieć przed telewizorem. Ja nie z tych.
Przemek Garczarczyk
z Newark