Szokujący skład Final Four Marcowego Szaleństwa w uniwersyteckiej koszykówce
Nie ma ani jednego z ośmiu rozstawionych z numerami 1 i 2 zespołów. Nie ma Duke, Północnej Karoliny, Pittsburgha, Ohio State, Kansas – nie ma żadnego z faworytów. Są natomiast Butler (numer 8) i VCU (Virginia Commonwealth – to dla tych, którzy nigdy o nich nie słyszeli, numer 11), drużyna, której samo zakwalifikowanie przez komisję sportu uniwersyteckiego do grona 68 drużyn Marcowego Szaleństwa uznano przez dziennkarzy ESPN za... skandal. Oprócz nich Kentucky i Connecticut, prowadzone przez najbardziej kontrowersyjnych i często omijających prawo trenerów. Tegoroczne Final Four, wielka czwórka najlepszych drużyn uniwersyteckich March Madness wygląda jak półfinały małych zawodów regionalnych, a nie półfinały najbardziej oglądanej imprezy sportowej w Ameryce. Ale dlatego właśnie turniej nazywa się Marcowe Szaleństwo.
Jeśli Butler uda się awansować po raz drugi pod rząd do finału, to zespołowi z Indiany, którego 80 procent przeciętnych kibiców nie wskaże na mapie, uda się coś, co było do tej pory tylko udziałem ekip Duke, mających w składzie legendy uniwersyteckiego basketu, jak Christian Laettner, Bobby Hurley i Grant Hill, Północnej Karoliny z Jamesem Worthy i Samem Perkinsem czy Georgetown z Patrickiem Ewingiem. Dwa tygodnie temu koszykarze z VCU tak bardzo nie wierzyli, że mogą zagrać w turnieju, że nawet nie oglądali ceremonii losowania zespołów, wybierając zamiast tego wspólne wyjście na hamburgera i oglądanie kreskówek. Za niespełna tydzień będą grać o wejście do finału, będąc dopiero trzecią drużyną w historii, która weszła do Finałowej Czwórki będąc rozstawiona dopiero z numerem 11. Przed meczem z Kansas, ostatnią drużyną, która ostała się z numerem 1 w turnieju i do tej pory bezproblemowo wygrywała swoje spotkania, jeden z braci Morris, braci-bliźniaków stanowiących siłę drużyny, podszedł do rozgrywającego VCU, Joey’a Rodrigueza. Mówiąc tylko jedno zdanie: ”Przygoda się skończyła”. „Zobaczymy” – odparł Rodriguez, kapitan zespołu, który w pierwszej połowie trafił aż 9 z 12 oddanych rzutów za trzy.
Marcowe Szaleństwo daje zwycięzcy miano uniwersyteckiego mistrza Stanów Zjednoczonych, ale i tak wszyscy wiedzą – i to akceptują – że chodzi bardziej o najlepszą drużynę turnieju. March Madness mogą wygrać zarówno Butler jak VCU, bo grają najlepiej akurat w najważniejszej części sezonu. Jak przypomina „Sports Illustrated”, nie powinno to nas specjalnie dziwić – w ubiegłym roku bejsbolowy zespół San Francisco Giants zapewnił sobie udział w playoffs w ostatnim meczu sezonu, by wygrać całe World Series. Podobnie Green Bay Packers z NFL potrzebowali zwycięstwa w ostatnim meczu sezonu, by grać w playoffs, kończąc z pucharem Super Bowl. Oba Kopciuszki grać będą o finał w klasycznym zestawieniu dobra i zła, bo trenerzy Jim Calhoun (Connecticut) i John Calipari (Kansas) znani są z tego, że nie będą się wzbraniali żadnego sposobu, żeby pozyskać do zespołu najlepszych, często będąc głównymi postaciami różnych rekrutacyjnych afer. Butler i VCU to „dobre”, nie splamione aferami zespoły, które nawet w decydujących momentach spotkań z utytułowanymi i bardziej utalentowanymi rywalami wierzą w tylko jedno motto: „Dlaczego nie my?”. I dlatego grają dalej...
Wyniki spotkań o wejście do finałowej ósemki:
VCU (11) – Kansas (1) 71:61 (41:27)
Kentucky (4) – Północna Karolina (2) 76:69 (38:30)
Butler (8) – Florida (2) 74-71 (32:33, po dogrywce)
Connecticut (3) – Arizona (5) 65:63 (32:25)
Mecze półfinałowe (2 kwietnia): VCU – Butler, Connecticut – Kentucky. Mecz finałowy rozegrany zostanie 4 kwietnia w Houston.
Przemek Garczarczyk