Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 10:41
Reklama KD Market

Milion czeka na sportowego jasnowidza



Marzec, czyli czas na koszykarskie szaleństwo w USA





 


 


Fenomen Marcowego Szaleństwa

 



Nikomu w Polsce – czy w Europie – nawet nie da się wytłumaczyć faktu, że rozgrywki, jakby nie było STUDENTÓW, pokazywane są na większej liczbie stacji telewizyjnych niż np. Igrzyska Olimpijskie, nie mówiąc już o piłkarskich mistrzostwach świata. Tak jak nikt nie zrozumie, że w Stanach jest więcej sal koszykarskich na uniwersyteckich kampusach, sal potrafiących pomieścić 18 tysięcy lub więcej kibiców basketu niż jest takich obiektów we wszystkich krajach świata... razem wziętych. Wykorzystując tradycję, że w Stanach śledzi się rozwój sportowca od szkoły średniej do przejścia na zawodostwo, turniej odbywa się w terminie, kiedy tak naprawdę nic się w amerykańskim sporcie nie dzieje – nie grają futboliści NFL, bejsbol w wykonaniu MLB się nie rozpoczął, podobnie jak playoffs w wykonaniu hokeistów NHL i koszykarzy NBA.  Nowy kontrakt władz turnieju – Stowarzyszenia Sportów Studenckich (NCAA) – z dwoma po raz pierwszy pokazującymi Marcowe Szaleństwo stacjami telewizyjnymi musiał się obu stronom opłacać. NCAA skasowało za kontrakt wygasający w 2025 roku aż szokujące 10,8 miliarda dolarów, zaś stacje telewizyjne ciągle są przekonane, że zrobiły znakomity interes. Podobnie jak bukmacherzy – jak wynika z nieoficjalnych obliczeń, każdego roku Amerykanie przeznaczają na zakłady March Madness nie mniej niż siedem miliardów dolarów! W 95% w nielegalnych zakładach, bo w tych legalnych, składanych w kasynach Las Vegas, suma wynosi „tylko” 90 milionów. Dodajmy do tego raporty, że strata wydajności Amerykanów w ciągu turnieju – większość meczów pierwszej i drugiej rundy rozpoczyna się w południe – przekracza 3,8 miliardów to wiadomo, że do początku kwietnia Stany Zjednoczone będą żyły studencką koszykówką.


 


Każdy jest faworytem



Potęgą turnieju jest fakt, że jeden mecz decyduje o wszystkim, a wszystko może się zdarzyć w ciągu 40 minut meczu – najlepszy gracz może mieć najsłabszy dzień w karierze, a ten w drużynie rywali, na którego nikt nie liczył, akurat ten najlepszy. Z grona 68 zespołów, rozstawionych w zależności od tego jak radziły sobie w ciągu sezonu i turniejach kończących rozgrywki, są faworyci i ci, od których najbardziej spodziewać się można niespodzianek. Bumacherzy, o których mówi się, że nikt lepiej nie zna się na sporcie, bo oni ryzykują własnymi pieniędzmi, za zespoły najgroźniejsze dla faworytów uważają (w nawiasach rozstawienie w turnieju):


 


Gonzaga Bulldogs (11)


 


Richmond Spiders (12)


 


Utah State Ages (12)


 


Florida State Seminoles (10)


 


Faworyci to grupa zespołów, które nie tylko mają najbardziej wyrównaną grupę zawodników, jak te, w których grają koszykarze z szansami na miliony dolarów i występy wśród zawodowców NBA. Dla wielkich, uznanych szkół, miejsce w Elite Eight (najlepszej ósemce Marcowego Szaleństwa) to minimum, a już udział w Final Four (zespoły, które awansują do półfinałów rozgrywek) gwarantuje trenerom przedłużenie kontraktów, a szkole zapewnie olbrzymie wpływy ze sprzedaży reklam. W historii rozgrywek niedoścignionym wzorem pozostaje UCLA (11 tytułów mistrzowskich, ostatni w 1995 roku, pierwsze dziesięć do 1975 roku), zaś w ostatnich dekadach najciekawsza jest rywalizacja Uniwersytetu Północnej Karoliny (5 tytułów) oraz Duke University (4 tytuły), mistrzów z ostatnich dwóch lat. Dla Polaków zawsze bliższe będzie Duke, bo trudno nie kibicować Mike (Michałowi) Krzyżewskiemu, legandarnemu trenerowi Duke, ale także zdobywców złotego olimpijskiego medalu w Pekinie i mistrzostw świata. Nie dlatego, że ciągle – o czym sam się przekonałem podczas igrzysk – doskonale rozumie język polski. Jak nie kibicować dziś legendzie koszykówki uniwersyteckiej USA, który wyrósł w „polskiej” dzielnicy Chicago, którego tata pracował jako windziarz, a mama sprzątała domy?


 


W tym roku Duke jest jednym z faworytów na udział w finałowej czwórce, zaś oprócz ekipy Krzyżewskiego najczęściej wymienia się drużyny Ohio State, Pitburgha oraz Kansas. Tak samo typował prezydent Barack Obama, który co prawda zgadł zwycięzcę w 2009 roku (Północna Karolina), ale nowojorczycy i tak nigdy mu nie wybaczą, że w tym samym roku z błędem napisał nazwę Syracuse University.


 


Przemek Garczarczyk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama