Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 02:36
Reklama KD Market

Pacman i reszta świata


Fantastyczny pokaz boksu w Cowboys Stadium, parodia w Manchesterze





Kompromitację boksu podczas walki o tytuł WBA w wadze ciężkiej Davida Haye’a z Audley’em Harrisonem oraz klasyka pięściarskiego w wykonaniu Manny Pacquiao i Antonio Margarito zobaczyli kibice w nocy z soboty na niedzielę w angielskim Manchesterze i taksańskim Arlington. Oto opis tego, co działo się na obu ringach.


 


David Haye – Audley Harrison, mistrzostwo świata wagi ciężkiej WBA: Haye w trzeciej rundzie przez KO.


 


Moje gratulacje dla szefów HBO, Showtime czy ESPN, że nie dali się nabrać na trwający miesiąc cyrk medialny w wykonaniu Davida Haye i Audley’a Harrisona i nie wzięli – nawet za darmo – walki o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej WBA. Jeżeli tak mają wyglądać walki w obronie tytułu WBA w wykonaniu Hayemakera, to niech już zostanie po swojej stronie oceanu.


 


Nie ma nawet sensu opisywanie walki, w której, w walce o tytuł mistrza świata, rywal obrońcy tytułu zadaje 2 (słownie: DWA) ciosy, w tym jeden lewy w całym, trwającym niespełna 9 minut pojedynku. Haye doskonale zdawał sobie sprawę, że walka tak będzie wyglądać, a jego rywal ma szczęście, że nie walczył w USA, bo wcale bym się nie zdziwił, gdyby Komisja Sportowa jakiegokolwiek stanu, w którym by nie walczył, wstrzymała przynajmniej połowę wypłaty za zrobienie z walki nawet niepokazowego cyrku. David Haye nie zrobił też nic, by przekonać, że jest – jak twierdzą niektórzy – zbawcą tej kategorii wagowej. Okrzyki na konferencji prasowej, że to samo zrobi z braćmi Kliczko, co z Harrisonem, brzmią już tylko śmiesznie. Głównie dlatego, że gdyby walczył w podobny sposób z ukraińskimi mistrzami świata – z nisko opuszczoną lewą ręką i prawą poniżej szczęki, czekając na jeden cios, w drugiej rundzie byłby na deskach, a trzeciej by nie zobaczył. Oczywiście w tym przypadku, mając za rywala kogoś kto był szczęśliwy, że może zarobić trzy razy tyle, ile w poprzednich pięciu latach razem wziętych, umiejętności nie były potrzebne.


 


Harrison nawet nie próbował walczyć i zadawać ciosów, a Haye’a w doborze rywala może ratować tylko jedno – że była to zmyłka, zrobienie walki, by niczego nie pokazać przed pojedynkami z tymi, którzy potrafią boksować. Jeśli o to chodziło, to sztuka udała się Davidowi w 100 procentach. Żal mi tylko tych, którzy przyszli do hali M.A.N. w Manchesterze lub zapłacili za przekaz pay-per-view.


 


Manny Pacquiao (52-3, 38 KO) – Antonio Margarito (38-7, 27 KO), mistrzostwo świata wagi super półśredniej: Pacquiao jednogłośnie na punkty.



To wszystko, co działo się w Cowboys Stadium w Arlington, było odwrotnością parodii w Manchesterze. Tak naprawdę nie wiadomo od czego zacząć – pokazu szybkości i dokładności Pacquiao, który walcząc przeciwko cięższemu o 17 funtów (to trzy kategorie wagowe różnicy!) Margarito wygrał każdą z dwunastu rund, trafiając z prawie 60-procentową dokładnością silne ciosy. Czy może samozaparcie, Margarito, który w rundzie 9 i 10 przyjął 107 uderzeń, oddając tylko 16, ale nadal chciał walczyć? Czy może bardzo ludzką stronę superczłowieka jakim jest na ringu Pacman, kiedy w ostatnim starciu po prostu oszczędzał całkowicie rozbitego rywala, zadając dwa ciosy wtedy, kiedy mógł ich zadać pięć? Czy wreszcie o tym, że Pacman pobił swój własny rekord, zdobywając tytuł w ósmej kategorii wagowej?


 


Przed walką, którą w Cowboys Stadium obejrzało nieco ponad 41 tysięcy widzów (to jedyna „porażka” organizatorów, którzy spodziewali się nawet 30 tysięcy więcej kibiców), najczęściej mówiono o tym, że styl Margarito, polegający na zadawaniu szerokich, sygnalizowanych ciosów będzie idealny dla Pacquiao. Tylko przez pierwszą rundę mogło się wydawać, że przewaga wzrostu i wagi będzie problemem dla Pacmana, bo lewe proste Margarito dość łatwo dochodziły celu. „Manny potrafi robić zmiany na ringu w ciągu sekund. Widzi słabość i ją wykorzystuje” – te słowa jego trenera, Freddie Roacha, znalazły potwierdzenie w tym wszystkim, co działo sie na ringu przez następne 11 rund. Szybkość i precyzja, czasami nawet pięciouderzeniowych kombinacji były zabójcze dla „Tornada z Tijuany” – Margarito często, jak przyznał później na konferencji prasowej, nie widział przynajmniej połowy ciosów, które dochodziły jego głowy. „On jest nieprawdopodobnie szybki. Wychwytujesz jeden cios, by dwa inne doszły celu. Chciałem go spychać na liny, osłabiać, trafić ciosem, który by zniszczył jego energię. Udało się to tylko kilka razy. To za mało, by wygrać z kimś takim jak Manny” – powiedział po walce Margarito. „Ale się nie poddałem, bo my Meksykanie tego nie robimy”.


 


Podczas 36 minut walki, w której nie wiadomo jakim sposobem, zdaniem jednego z sędziów, Margarito wygrał nawet dwie rundy, tylko raz, po ciosie podbródkowym w szóstej rundzie widać było, że Pacquaio naprawdę odczuł cios rywala. W wielu innych przypadkach można było odnieść wrażenie, że przyciąganie do siebie Margarito było częścią strategii, choć w narożniku Roach mówił swojemu zawodnikowi, by robił to, co ptrafi najlepiej na świecie – zmieniać pozycję i uderzać z obu rąk seriami, na które rywal nie miał obrony. Patrząc na potwornie rozbitą, jak po ciosach kijem bejsbolowym, twarz i oczy Margarito trudno nie zgodzić się tak z Roachem, jak z jego pięściarzem, którzy chcieli, by sędzia ringowy Laurence Cole zakończył pojedynek najpóźniej w 11 rundzie. „Manny nie przegrał rundy, a ja nie wiem dlaczego ta walka nie została zatrzymana. Narożnik Margarito pewnie zrujnował jego karierę pozwalając mu walczyć”.


 


„Chcę dalej walczyć, czuję się silny, ale nie potrzebuję do szczęścia walki z Mayweatherem. Takimi sprawami zajmuje się mój menedżer – ja tylko trenuję i wychodzę się bić” – mówił jeszcze na ringu Pacman. Mayweathera nie było na sali w Arlington, ale walkę na pewno oglądał. Jeśli chce zarobić gwarantowane 50 milionów plus wpływy z PPV, to musi tylko powiedzieć „tak”. Na razie Manny zarobił gwarantowane 18 milionów plus szacowane na około 10 milionów wpływy z pay-per-view, ale senator z Filipin wie, że kariera zarówno jego, jak ciągle niepokonanego Floyda Mayweathera Juniora, będzie ukoronowana dopiero wtedy, kiedy obaj wyjdą na ring.


 


Przemek Garczarczyk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama