Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 03:08
Reklama KD Market

„Mam instynkt zabójcy”



Poznaj Maureen Shea, prawdziwą „Million Dollar Baby”



Maureen Shea jest aktualną mistrzynią w boksie i ma pas NABF, jest komentatorką telewizyjną dla latynoskich stacji sportowych i prowadzi Global Boxing Gym, znany z treningów wielu przebywających na Wschodnim Wybrzeżu polskich pieściarzy. Tak naprawdę sławna stała się z przygotowania do roli w filmie Clinta Eastwooda „Million Dollar Baby” późniejszej zdobywczyni Oscara za to, co pokazała na ekranie Hillary Swank.


 


– Czy zawsze chciałaś być bokserem? Nie było innych sportów dla atrakcyjnej, młodej dziewczyny?



Maureen Shea: To nie ja wybrałam boks – to boks wybrał mnie. Dorastając, interesowałam się wieloma sportami, ale dorastałam na Bronksie, byłam bardzo zawadiacką, pełną wewnętrznej złości, skorą do klopotów dziewczyną. Wyrzucono mnie z liceum, zadawałam się ludźmi, z którymi tak naprawde nie powinnam miec nic wspólnego. Na dodatek, mając 17 lat wdałam się w związek z mężczyna, którego kochałam, a który mnie po prostu bił, a niewiele brakowało by mnie po prostu zabił. Zaczęłam interesować się boksem, żeby potrafić się przed nim bronić. Poszłam do klubu i oczywiście okazało się, że jestem jedyną dziewczyną na sali. Nabierałam pewności siebie, fizycznej i psychicznej, wygrałam turniej Złotych Rękawic i wreszcie potrafiłam się wyrwać z mojego związku. Boks na pewno uratował moje życie, dał mi siłę o której nie wiedziałam, że mam. Przygotował mnie do życia – potrafiłam slończyć szkołę średnią, pójść na studia. Moje życie, każdy mój dzień składał się z tego samego: wstawałam rano, trenowałam boks, szłam na zajęcia na uczelnie, a po zajęciach jechałam do pracy.


 


– Od początku byłaś traktowana poważnie, jako ktoś kto chce zrobić karierę w boksie?


 


Nic z tych rzeczy. Zmieniałam klub za klubem, bo żaden z trenerów nie potrafił zrozumieć, że ja chcę zostać mistrzynią świata, a nie dobrze wyglądać na randce. Niektórzy nawet nie wpuszczali mnie na salę, żebym nie rozpraszała zawodników. Szczęście miałam dopiero w NY Boxing Gym, gdzie Luigi Ocente zobaczył we mnie tę determinację. Dwa miesiące później byłam już po raz pierwszy na ringu. Miałam i mam w sobie ten instynkt zabójcy, osoba, która wychodzi walczyć przeciwko mnie staje się w momencie kiedy zabrzmi gong moim śmiertelnym wrogiem. Niektórzy traktują ten sport jak biznes, nie czują wrogości do rywala. Jestem zupełnie inna, bardzo ekstremalna swoich odczuciach.


 


– Czy zgodzisz się z moją opinią, że kobiety w ringu są bardziej bezwzględne niż mężczyźni?



Ja walczę jak maszyna. Dopóki przeciwnik nie leży na deskach, albo sędzia nie zacznie mnie odciągać od bitki, od przeciwnika, to atakuję. Pewnie jest coś w tym co mówisz. Nam kobietom jest trudniej w boksie niż mężczyznom, ciagle musimy coś udowadniać. Dlatego tak samo walczymy.


 


– Zmieniając temat – jak dziewczyna z Bronksu, wyrzucana ze szkoły średniej, pełna problemów, spotyka zdobywczynię filmowego Oscara?



Przypadkowo, nie ma innej drogi. Trenowałam w Gleason Gym, kiedy ona po raz pierwszy przyszła. Nie zwracałam uwagi kim jest ta dziewczyna dopóki nie przeszedł do mnie trener i powiedział, że będę jej uczyła do roli w filmie. Każdy bokser ma dość pokaźne ego, więc zupełnie nie robił na mnie wrażenia fakt, że ona jest hollywoodzką aktorką. Mówiąc szczerze nie wiedziałam kim ona jest i mnie to zupełnie nie obchodziło. Zaczęliśmy się lepiej poznawać i trenować, a największym problemem było dla mnie przekonanie Hillary, że musi się pogodzić z faltem, że dostanie rękawicą po twarzy. To nie jest łatwe dla gwiazd filmu. Trenowaliśmy do tej roli w „Million Dollar Baby” przez sześć miesięcy, trzy sparingi tygodniowo. To nie były tylko treningi – Hillary starała się zobaczyć wszystkie moje walki, przychodziła na salę.


 


– Byłaś zadowolona z tego, co zobaczyłaś na filmie?



Bardzo, bo ona naprawdę włożyła w to olbrzymią pracę, to nie był śmieszny pokaz czegoś, co miało przypominać boks. Cieszyłam się, bo treningi nie poszły na marne.


 


– Jesteś od niedawna prezydentem Global Boxing Gym – nie przeszkadza ci w utrzymaniu porządku fakt, że masz do czynienia z wielkimi facetami, a oni z kobietą?



Bokser jest bokser, płeć nie ma znaczenia. Oni wiedzą co przeszłam, jak ciężko trenuję, jakie zdobywałam tytuły. Rozumiemy się znakomicie. Zresztą to jest zasada partnerska, każdy musi mieć szacunek dla czyjejś ciężkiej pracy. Ktoś, kto tego nie rozumie w bokserskim gymie, nigdzie nie zagrzeje miejsca. To twardy sport, musimy sobie pomagać...


 


Przemek Garczarczyk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama