Franciszek Smuda o występie reprezentacji Polski w Chicago
Czym się różni trener reprezentacji Polski Franciszek Smuda od trenera reprezentacji USA, Boba Bradley’a? Niczym – jeden i drugi ma zaufanie i poparcie swoich zawodników. Piłkarze USA byli za Bradley’em i dlatego utrzyma przez następne cztery lata posadę trenera reprezentacji, a piłkarze biało-czerwonych muszą pokazać w dwumeczu – z USA 9 października w Chicago, 12 października w Montrealu w Ekwadorem – że potrafią grać dla Smudy. Oto zapiski z pierwszych 24 godzin kadry w Chicago:
Treningi:
Miały być dwa: poranny i popołudniowy. Poranny został odwołany bo piłkarze narzekali na zmęczenie, oddając się zakupom. Ulubione sklepy, niedaleko od zawsze przyjaznego piłkarzom hotelu „Seneca” – Victoria Secret, Macy’s, ze sprzętem elektronicznym oraz odzieżowym.
Prawdziwy trening piłkarski odbył się tylko na historycznym, liczącym ponad 110 lat stadionie Stagg Field przy University of Chicago. Uniwersytecie, który ma więcej nauczycieli z nagrodą Nobla niż jest polskich piłkarzy grających w swoich klubach w pierwszych jedenastkach. Treningowi towarzyszyła piękna pogoda (20 stopni Celsjusza) i pewne zainteresowanie dziewczyn grających w uniwersytecką kopaną. „W jakim klubie gra ten?” – dziewczyna wskazała na Artura Boruca. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, jej koleżanka wyjaśniła: „On jej się podoba i chce jego zdjęcie”. Trening trwał 80 minut i koncentrował się na tym, by jak najszybciej pozbywać się piłki i zmieniać pozycje. Na strzelecki (temu Amerykanie poświęcili połowę swojego treningu) nie starczyło czasu, ale ważne, że obaj bramkarze sprawowali się znakomicie. To się na pewno przyda w sobotę na Soldier Field.
Mówi Franciszek Smuda:
Pan Franciszek na pewno nie jest fanem byłego trenera reprezentacji Niemiec, Jurgena Klinsmanna. Kiedy podczas pogawędki wspomniałem, że był głównym kontrkandydatem na miejsce Bradley’a, Smuda lekceważąco machnął ręką. „Klinsmann to nie żaden trener, to showman. Przecież jak Niemcy zdobywali brązowy medal w 2006 roku, to tak naprawdę trenował ich ten co teraz, Joachim Loew. Klinsmann się tylko pokazywał w telewizji i robił wokół siebie zamieszanie. Bradley to dobry wybór” – mówił polski trener, dodając, że wie jak trudno gra się przeciwko drużynie, która lubi swojego szkoleniowca.
Już po treningu, „Franz” nie za bardzo przejął sie faktem, że amerykańscy piłkarze przyznali, iż nie wiedzą zbyt dużo o polskich zawodnikach. „Mnie nie interesuje zupełnie co się dzieje w kadrze USA” – powiedział lekko zdenerwowany Smuda. „Po meczu w sobotę będą nas znali”.
Nasz człowiek w kadrze USA
Dosłownie nasz, bo Eric Lichaj ma dwójkę polskich rodziców, urodził się w Polsce i ma dwa paszporty – polski i amerykański. PZPN zagadywał na temat jego gry w reprezentacji klub Lichaja, angielski Aston Villa, ale Eryk już wcześniej zdecydował się na Stany. No i przyjdzie mu zagrać pierwszy mecz w kadrze w USA przeciwko Polsce, bo nie ma to jak zbiegi okoliczności...
Bilety na mecz i wizyty w nocnych lokalach; nasz człowiek w kadrze USA
Jeśli wierzyć polskiej prasie, wszystkie bilety czyli 61 tysięcy zostało już sprzedanych. Oficjalne – i bliższe rzeczywistości – dane pochodzące z Amerykańskiego Związku Piłki Nożnej mówią o 31 tysiącach (stan na środę, 6 października). Ile się sprzeda do soboty nikt nie przewidzi, ale wypełnienie stadionu graniczyłoby z cudem.
Z innej beczki. Po aferze alkoholowej, która wyrzuciła z kadry Sławomira Peszko i Macieja Iwańskiego, piłkarze biało-czerwonych nie mogą nawet przechodzić obok nocnych klubów Chicago. Nie mają takich problemów Amerykanie. Kiedy Polacy po treningu grzecznie jechali do hotelu na kolację, kapitan reprezentacji USA Carlos Bocanegra nagrywał filmowego bloga w OFICJLANYM barze drużyny narodowej „SmallBar”. Było wesoło, szczególnie po tym, jak wyłączono kamery.
Przemek Garczarczyk