Ameryka od środka
W ubiegły wtorek odbyły się prawybory w kilku stanach. Ruch “herbaciany” (Tea Party) zanotował dwa poważne sukcesy. W Delaware zwyciężyła w senackich prawyborach Christine O’Donnell, a kandydatem na gubernatora stanu Nowy Jork stał się Carl Paladino. Herbaciarze zacierają ręce i twierdzą, że to kolejne potwierdzenie siły ich “rewolucji”. Ja bym się jednak z tym zacieraniem powstrzymał, bo ani O”Donnell ani Paladino nie mają większych szans na ostateczny sukces. Dlaczego? Głównie dlatego, że trudno jest zyskać poparcie ogółu wyborców, gdy się ma nierówno pod stropem.
Weźmy na początek panią O’Donnell, która założyła przedziwną organizację o nazwie Savior’s Alliance for Lifting the Truth, dążącą do ustanowienia w USA “absolutnej czystości seksualnej”. Nie wiem, co dokładnie to ma oznaczać, ale nawet superstrateg republikański Karl Rove skomentował to przez stwierdzenie, że O’Donnell jest “lekko szurnięta”. Przez ostatnie 17 lat O’Donnell twierdziła, że posiada dyplom magistra uzyskany w Fairleigh Dickinson University, ale właśnie się okazało, że dyplom ten w końcu dostała przed dwoma miesiącami. Natomiast jej biografia usiana jest niezapłaconymi rachunkami oraz niekończącymi się sporami z Urzędem Podatkowym. W czasie kampanii wyborczej pani O’Donnell otwarcie drwiła z wieku swojego przeciwnika (ma 71 lat) i nazywała go “mało męskim”. I to właśnie ta kobieta, na mocy decyzji republikańskich oszołomów w Delaware, będzie się ubiegać o miejsce w Senacie w listopadowych wyborach.
Carl Paladino ma równie bulwersującą metrykę polityczną. W przedwyborczych dyskusjach obiecywał, że “oczyści parlament stanowy przy pomocy kija baseballowego” i powiesi głową w dół przewodniczącego tegoż ciała, Sheldona Silvera, żeby mu “krew napłynęła do mózgu”. Zaraz potem dodał, że “trzeba go wysłać do więzienia Attica”. Ponadto pan Paladino nie ma nic przeciwko porównywaniu Silvera do Hitlera i “antychrysta”, a sam został wielokrotnie przyłapany na rozsyłaniu poczty elektronicznej o pornograficznych i rasistowskich treściach.
Jeszcze przed paroma miesiącami istniała realna szansa na to, że republikanie odzyskają w listopadzie kontrolę nad obiema izbami Kongresu. Teraz sukces w senackich wyborach jest o wiele odleglejszą perspektywą, niemal wyłącznie w wyniku ekstremalnego zwrotu w prawo, zaserwowanego przez Sarę Palin i jej sprzymierzonych herbaciarzy. Tymczasem czołowi republikańscy politycy nie wiedzą na razie, jak na to wszystko reagować. Z jednej strony chcieliby skorzystać jakoś z entuzjazmu niewelkiej w sumie grupy zgromadzonej pod kapeluszem Tea Party, a z drugiej z coraz większym przerażeniem obserwują katastrofalny w skutkach wybór ludzi, którzy zdradzają tendencje ultraprawicowe, by nie powiedzieć graniczące z obłędem. O’Donnell stanowi w tym przypadku szczególny przypadek, gdyż jej kuriozalne poglądy i podejrzany życiorys przeraziły “establishment” na tyle, że nie zamierza on w żaden oficjalny sposób wspierać tej kandydatury.
Wszyscy spodziewają się, iż w listopadzie republikanie zyskają sporo nowych miejsc w Kongresie i jest to zapewne nieuniknione. Jednocześnie jednak partia skutecznie marginalizuje się, skręcając na tyle ostro w prawo, że przestaje mieć kontakt z milionami o wiele bardziej umiarkowanych wyborców.
Andrzej Heyduk