Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 23 listopada 2024 08:11
Reklama KD Market

Dziki rajd



Ameryka od środka





Atak izraelskich komandosów na turecki okręt, próbujący złamać blokadę Strefy Gazy, wywołał falę krytyki na całym świecie. Izraelski rząd usiłuje przekonywać opinię publiczną dość śmiesznymi tłumaczeniami, że “to oni zaczęli”, podczas gdy w miarę oczywiste jest to, iż uzbrojeni po zęby żołnierze zastrzelili 9 osób, z których niektórzy posiadali wyłącznie metalowe rury, narzędzia lub noże, a pozostali byli zupełnie bezbronni. Wszystko to w dodatku rozgrywało się na wodach eksterytorialnych, co oznacza, że poczynania armii Izraela były nielegalne.


 


Zamieszanie wokół tej sprawy trwać będzie zapewne przez wiele miesięcy, ale już dziś trzeba zauważyć trzy rzeczy. Po pierwsze, to niefortunne, tragiczne w skutkach wydarzenie może Izraelowi wyłącznie zaszkodzić i już szkodzi, bo potęguje popularność Hamasu wśród Palestyńczyków, narusza istotne kontakty Izraela z Turcją i wprawia w zakłopotanie Waszyngton.


 


Po drugie, już chyba tylko sam Izrael uważa, że blokada Strefy Gazy leży w czyimkolwiek interesie. Trwa od 2007 roku, a jej efektem miało być zmuszenie Hamasu do odwrotu. Skutek jest jednak zupełnie inny. Półtora miliona ludzi mieszka w Strefie w fatalnych warunkach i niemal kompletnej izolacji od świata, ale za swój los nie wini radykałów z Hamasu, bo oni zawsze mogą swoje własne błędy i nieudolność tłumaczyć blokadą. Żyjący w skrajnej biedzie Palestyńczycy winią niemal zawsze Izrael, a przedłużająca się blokada, którą ONZ uważa za nielegalną, prowadzi nieustannie do radykalizacji nastrojów. Strzelanina u wybrzeży Strefy wszystko to wyłącznie potęguje. Mimo to, rząd izaelski uparcie nalega, iż izolacja Strefy Gazy “leży w długoterminowym interesie państwa żydowskiego”. Być może, ale interes ten właśnie mocno ucierpiał.


 


Wreszcie po trzecie, w odpowiedzi na atak izraelskich komandosów prezydent Obama stwierdził, że “głęboko ubolewa” z powodu tego incydentu. Jest to wypowiedź niewystarczająca, choć zgodna z odwieczną amerykańską bojaźnią, jeśli chodzi o jakąkolwiek krytykę pod adresem Izraela. Nie należy ubolewać, lecz powiedzieć premierowi Netanjahu, iż tego rodzaju rozbój jest nie do przyjęcia i wymaga zbadania przez niezależną, międzynarodową komisję. Stany Zjednoczone powinny też przyłączyć się do pozostałych stałych członków ONZ i jednoznacznie zażądać poniechania blokady Strefy Gazy.


 


Niestety nic nie wskazuje na to, by coś takiego miało się wydarzyć. Jak zwykle, Biały Dom woli dyplomatyczny balet od jasnego postawienia sprawy. Cywilizowane państwa zwykle nie zamykają innych narodów do kompletnie odizolowanego getta i nie reagują na próby przełamania izolacji przez strzelanie do ludzi znajdujących się na statku należącym do innego państwa. Przywiązanie Netanjahu do jakichkolwiek poczynań dyplomatycznych zawsze było dość wątłe. Tym razem zdecydował się on na konfrontację, która nie leży w niczyim interesie, z wyjątkiem ekstremistów, a która znacznie komplikuje i tak już trudną sytuację na Bliskim Wschodzie.


 


Byłoby dobrze, gdyby Biały Dom przynajmniej raz zdecydował się na zwykłą, rzeczową krytykę Izraela. Podobno wśród sojuszników to rzecz normalna. Dlaczego zatem akurat w przypadku tego sojusznika jest od lat inaczej?


 


Andrzej Heyduk


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama