Nie pierwszy już raz zabrzmiały w Art Gallery Kafe piosenki rosyjskie. Ale takiej wyborowej mieszanki rosyjsko-polskiej, jaką w ostatnią sobotę zaserwowała – również mieszanej, polsko-rosyjskiej publiczności – trójka rosyjskich wykonawców, jeszcze na scenie polskiej kawiarni artystycznej w Wood Dale nie było.
Tych troje to Jelena Bernat – aktorka i piosenkarka, Gennadij Boldetsky – kompozytor, wokalista i instrumentalista, i Michaił Sychov – również śpiewający kompozytor i gitarzysta, który często koncertuje solo.
Jelena i Gennadij wystąpili niedawno w AGK i już wtedy usłyszeliśmy, że z pewnością usłyszymy ich jeszcze nie raz. I rzeczywiście. I bardzo dobrze.
W sobotnim koncercie obok utworów Bułata Okudżawy, Włodzimierza Wysockiego i Żanny Biczewskiej znalazły się piosenki większości Polaków zupełnie nieznane, jak otwierająca program "Mama", bez której podobno nie może się obejść żadna rosyjska towarzyska impreza, i te bardzo kiedyś przez nas lubiane, a dziś prawie zapomniane, jak kończące program "Podmoskownyje wiecziera".
Konferansjerkę prowadziła Jelena, od czasu do czasu schodząca ze sceny i robiąca miejsce "chłopakom". Mówiła do wypełniającej kawiarnię po brzegi słowiańskiej publiczności po polsku, z kompletnie rosyjskim akcentem, co miało masę wdzięku i bardzo się podobało.
Śpiewała też piosenki z repertuaru Maryli Rodowicz ("Kolorowe jarmarki" i "Jadą wozy kolorowe"), a także Kai, czyli Kayah, która – jak mówi – zrobiła na niej ogromne wrażenie głosem, wykonaniem i interpretacją.
Mało tego. Zapowiadając starą, bardzo popularną rosyjską piosenkę "U samowara ja i moja Masza", oznajmiła, że wedle jej wiedzy jest to "ukradziona" piosenka polska. I zaśpiewała ją po rosyjsku i po polsku.
W znakomitej atmosferze tego wieczoru nikt się nie czuł urażony i "kradzież" została potraktowana na wesoło, jako zwykła wymiana kulturalna między sąsiadami.
Obaj muzycy, którzy mają na swoim koncie nagraną wspólnie płytę, pięknie i bardzo rosyjsko grali i śpiewali. Gennadij Boldetsky nie ograniczył się do gitary: raz zagrał na drewnianej fujarce i dwa razy na niewielkiej klawiaturze, w którą dmuchał przez ustnik, stwarzając wrażenie, że słuchamy akordeonu.
Troje artystów, trzy indywidualności, jeden bardzo udany wieczór.
Wiecho Gogacz zapowiada kontynuowanie w AGK prezentacji muzyki i piosenek z różnych krajów.
Tak trzymaj, Wiechu!
Krystyna Cygielska