Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 14:25
Reklama KD Market
Reklama

Szanowny Panie Redaktorze

     Jako czytelniczka od paru lat sięgająca po waszą gazetę niejednokrotnie miałam chęć odnieść się do publikowanych tekstów, jednakże rezygnowałem z góry zakładając, że będzie to przysłowiowy groch o ścianę, bo gazeta jest nieobiektywna, robi wrażenie tuby pewnych sił i partii. Ośmielił mnie dopiero list czytelnika jaki państwo opublikowaliście z licznymi zastrzeżeniami (ale jednak!), a dotyczący nieszczęsnej, wlokącej się od lat sprawy W. Jaruzelskiego. Przeżyłam stan wojenny w Polsce i 35 lat przed nim również, więc raczej wiem o czym mówię, bo z autopsji. W przeciwieństwie do licznych patriotycznie “rozpajędzonych”, którzy w tym czasie lub nawet jeszcze później dopiero zobaczyli świat, miałam okazję widzieć i słyszeć więcej.

     Dla nikogo z Polaków stan wojenny nie mógł być niczym innym niż ciężkim przeżyciem, ale to pamiętam dobrze, że pomimo iż na ulicach mieliśmy polskich uzbrojonych żołnierzy, to obawy wszystkich koncentrowały się nie wokół nich, a tylko radzieckich wojsk i ich ruchów. W swoim liście czytelnik pisze o wojskach na Białorusi. Czy już naprawdę nikt nie pamięta, że nie tylko byli nad polskimi granicami, ale przecież były ich dziesiątki tysięcy na polskiej ziemi, a jeszcze więcej za naszą zachodnią granicą? Że nie musieli wchodzić na zaproszenie W. J., bo już byli bez zapraszania?


     Czy zapomniane zostały powtarzane na ucho wiadomości, gdzie i ile samochodów wojskowych przejeżdżało nocą, w jakich lasach się pojawiali jacyś mundurowi? Nie jestem strategiem wojskowym ani politykiem, wiem jednak, że życie wtedy było takie jak pisze ten czytelnik: bałagan, niepewność jutra, pustki w sklepach, bezradność policji w obliczu rosnącej ilości przestępstw.


     A więc być może nie końca należy tak surowo oceniać. Wymachiwanie szabelką teraz, a nie w tamtym czasie, pokrzykiwanie o dożywociu dla zgrzybiałego W. J. nie przynosi nikomu chwały, to tylko doraźna potrzeba odstawionych przez naród polityków, aby dać o sobie słyszeć. Poważna gazeta zwraca na to uwagę, aby nie być czyimś narzędziem, stara się być obiektywna. I czy ktokolwiek wierzy w to, aby politycy byli karani? Nawet ordynarne kryminalne przestępstwa uchodzą im na sucho. I tu jeszcze jedna sprawa. Kilka tygodni temu p. Borkowski pisał, że obawia się wziąć do ręki jakąkolwiek polską gazetę z obawy na natknięcie się na kolejną aferę. Ja tego samego obawiam się, kiedy otwieram Dziennik na str. 2! Czytuję, aczkolwiek mniej regularnie inne polonijne gazety, ale żadna nie funduje swoim czytelnikom tyle jadu i dezinformacji co ten felieton. Wiem, że felieton ma swoje prawa, a gazeta, żeby była czytana, na początku powinna mieć sensacje (najlepszy trup), a potem potęgować nastrój. Ale jest też coś takiego jak obiektywność i zwyczajna przyzwoitość zawodowa, prawda? I inni dziennikarze Dziennika (felietoniści też!) wiedzą o tym. Jak się odnieść do rewelacji p. B. sprzed paru tygodni, kiedy pisał w tonie katastroficznym (vide Radio z Torunia oraz Gazeta Polska) o strasznych skutkach dla Polski z powodu unijnego członkostwa, niechęci Polaków i złych opiniach, a parę stron dalej można było przeczytać inne, wyważone opinie i sondaże polskie i zagraniczne, które mówiły coś zupełnie innego. Czy dziennikarz nie powinien czytać coś więcej, nawet własną gazetę. I czy nie powinien wyrażając takie opinie oprzeć się na innych lub po prostu pojechać na miejsce i zobaczyć na własne oczy? Wyjechałam z Polski na początku zmian, bywam regularnie i potrafię ocenić te zmiany. Owszem, działy się od początku, ale w tempie, które dawało nam szanse utrzymać się w ogonie krajów europejskich jeszcze przez następne 50-lecie. 2-3 lata po wstąpieniu do Unii zastałam inny kraj, o jakim nie śmiałam nawet marzyć nigdy wcześniej: bezpieczny, czysty, ludzi pełnych energii i inwencji, a co najważniejsze bardziej otwartych na innych i uśmiechających się.


     Czy to jest mało? Czy należy biednych skołowanych emigrantów, dla wielu z nich Dziennik jest ważnym lub jedynym źródłem wiedzy o współczesnej Polsce, dezinformować i straszyć aferami? One są, były i będą. I nawet jeśli się zdarzają politykom z pierwszych stron gazet i rządzącej partii, to nie powinna to być woda na młyn felietonisty, bo to drobnica nie warta miejsca w gazecie. Są dla Polaków ważniejsze sprawy niż to, w jakim salonie i za ile dał się masować p. Piesiewicz. Osobiście mogę współczuć tylko jego rodzinie, szkoda jego wizerunku, na jaki zapracował wcześniej, ale każdy ponosi odpowiedzialność za to co robi, a on jak najbardziej jest dorosły. I tak też postąpił (honorowo chyba?) składając mandat. I koniec z jego ambicjami politycznymi, bo wyborcy o wszystkim się dowiedzieli. Ale dla p. Borkowskiego to za mało, musi przy okazji pogrzebać partię Piesiewicza, bo to dobra okazja. Oczywiście fałszywie wspomina o innych aferach nie mniej głośnych, ale zwie tylko “aferami towarzyskimi”, coś co tutaj skończyłoby się potężną karą za wymuszanie świadczeń seksualnych przez pracodawcę. I jakoś nie pisze, że którykolwiek z tych “kogutów” z Samoobrony miał zamiar odejść od władzy z własnej woli.


    A iluż było jeszcze innych bohaterów skandali po obu stronach? Honor i odpowiedzialność przed wyborcami to największe braki polskich, o językach nie wspominając. O jakiej odpowiedzialności można bowiem mówić, jeśli polityk, któremu grozi dochodzenie przed sądem, ukrywa się w Parlamencie brukselskim? Gdyby miał honor i realizował zasady chrześcijańskie, których miał pełne usta, to miałby odwagę stanąć przed wyborcami, których miał reprezentować. Może więc zamiast raczyć czytelnika tak komentowanymi aferkami pościelowymi nieudanych polityków warto byłoby przedstawić tych, którzy są naprawdę dobrzy, uczciwi, są przykładem rzetelnej wiedzy, pracowitości i uczciwości. A są tacy po obu stronach również. Kończąc te przydługie narzekania pozwolę sobie na pańskie ręce złożyć Redakcji serdeczne życzenia dalszej owocnej pracy dla środowiska polonijnego. Robicie naprawdę dobrą i potrzebną gazetę, bogatą pod względem informacji, nawet jeśli czasem jest ona trochę jednostronna. Więc w Nowym Roku życzę więcej obiektywności, wielu czytelników, ogłoszeń, sukcesów i spełnienia zamierzeń.


R. N.


(nazwisko znane redakcji)








 


Anonimowych listów nie umieszczamy. redakcja zastrzega sobie prawo do skracania listów. Listy przeznaczone do umieszczenia należy pisać na maszynie z podwójnym odstępem i na jednej stronie kartki. Umieszczone poniżej opinie nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.


 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama