Konfrontacja Legii z Widzewem jest rywalizacją, która od kilku dekad elektryzuje kibiców i jest nazywana nawet "derbami Polski".
Oba zespoły to jedyne, które reprezentowały Polskę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Widzew awansował do niej w 1996 roku, a Legia - rok wcześniej oraz w 2016 roku. To również jedyni polscy półfinaliści Pucharu Europy (poprzednika Ligi Mistrzów). Legia dokonała tego w 1970, zaś Widzew w 1983 roku.
Łodzianie czekają na zwycięstwo nad Legią na Łazienkowskiej od słynnej wygranej 3:2 w czerwcu 1997 roku, gdy sięgnęli po mistrzostwo Polski. Z drugiej strony mogli się pocieszać, że - również po długiej przerwie - wygrali całkiem niedawno z tym rywalem u siebie. W marcu tego roku, czyli w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, zwyciężyli 1:0.
Faworytem niedzielnego meczu byli legioniści. I swoje zadanie wypełnili, choć nie przyszło im to łatwo.
Gospodarze prowadzili od 36. minuty po trafieniu Bartosza Kapustki, ale jeszcze przed przerwą wyrównał Niemiec Sebastian Kerk. W drugiej połowie łodzianie byli blisko niespodzianki - Hiszpan Fran Alvarez trafił z rzutu wolnego w słupek. W 86. minucie legioniści zadali decydujący cios. Bramkę na wagę zwycięstwa nad "odwiecznym" rywalem zdobył Paweł Wszołek.
Legia odniosła piąte kolejne zwycięstwo, licząc z Pucharem Polski i Ligą Konferencji UEFA. W tabeli jest piąta z dorobkiem 25 pkt. Natomiast Widzew, który w ostatnich czterech meczach ekstraklasy poniósł aż trzy porażki, spadł na ósme miejsce - 19.
Tempa nie zwalnia mistrz kraju Jagiellonia. Tym razem piłkarze z Białegostoku wygrali na wyjeździe z dobrze spisującym się ostatnio Górnikiem Zabrze 2:0. Bramki padły między 65. i 69. minutą - po trafieniach gwiazdy drużyny Jesusa Imaza i coraz lepiej grającego w tym zespole Darko Churlinova.
"Gratuluję drużynie wygranej na bardzo trudnym terenie. Powiedziałem zawodnikom w szatni, że jestem pełen podziwu dla nich. To niesamowite, co wyprawiają na boisku. Chciałoby się powiedzieć: chwilo trwaj" - cieszył się trener gości Adrian Siemieniec.
Jagiellonia wróciła na drugie miejsce w tabeli. Ma 31 punktów - identyczny dorobek jak lider Lech, który w sobotę niespodziewanie przegrał w Krakowie z występującą tam w roli gospodarza Puszczą Niepołomice 0:2. "Kolejorz" od 23. minuty musiał radzić sobie w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Michała Gurgula.
Trzeci w tabeli jest Raków Częstochowa (sobotnie zwycięstwo 1:0 nad Stalą Mielec) z dorobkiem 30 pkt, a czwarta Cracovia - 29.
"Pasy" to jedna z rewelacji rundy jesiennej. W poprzednim sezonie walczyły o utrzymanie, a teraz o czołowe lokaty. W niedzielę podopieczni Dawida Kroczka pokonali w Gdańsku przedostatnią w tabeli i grającą od 35. minuty w dziesiątkę Lechię 2:1 po dwóch golach - w tym jednym z rzutu karnego - reprezentanta Finlandii Benjamina Kallmana.
W niedzielę grano także w Radomiu, gdzie Radomiak zremisował z Piastem Gliwice 1:1.
Najwięcej bramek z dotychczasowych meczów 14. kolejki padło w Lublinie. Motor pokonał w sobotę wyżej notowaną, szóstą w tabeli Pogoń Szczecin 4:2, dzięki czemu awansował na 10. miejsce.
Dwa mecze tej serii zaplanowano na poniedziałek - GKS Katowice z Koroną Kielce oraz Zagłębia Lubin z zamykającym tabelę Śląskiem Wrocław, czyli derby Dolnego Śląska.