Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 września 2024 18:17
Reklama KD Market
Reklama

Walter Dudycz, były senator stanowy ukraińskiego pochodzenia, do Polonii: Wasza hojność porusza mnie do łez

Walter Dudycz, były senator stanowy ukraińskiego pochodzenia, do Polonii: Wasza hojność porusza mnie do łez

Walter Dudycz zawsze był wdzięczny polskiej społeczności za udzielane mu poparcie, gdy przez 18 lat był republikańskim senatorem stanowym z Chicago. Dziś emerytowany polityk, były chicagowski policjant, weteran wojny w Wietnamie i syn ukraińskich imigrantów nie ma słów, aby wyrazić wdzięczność Polakom za wsparcie udzielane walczącej Ukrainie.

Emerytowany polityk, były chicagowski policjant, weteran wojny w Wietnamie i syn ukraińskich imigrantów zawsze był wdzięczny polskiej społeczności za wsparcie udzielane mu, gdy przez 18 lat był republikańskim senatorem stanowym z Chicago. Jednak tym razem Walter Dudycz mówi, że brak mu słów, aby wyrazić wdzięczność Polakom za wsparcie udzielane Ukraińcom, która stanęła w obliczu wojny.

Dorastając w rodzinie ukraińskich imigrantów w Chicago, 72-letni Walter Dudycz często słyszał opowieści ojca o rodzinnym kraju.

– Ojciec nie przypuszczał nawet, że dożyje chwili odzyskania niepodległości przez Ukrainę. Często mówił, że ma nadzieję, że chociaż my – jego dzieci i wnuki – jej doczekamy – wspomina Dudycz. – A jednak doczekał się. Był rok 1991, a ojciec miał 72 lata. Rodzice świętowali wtedy z wielką dumą i radością.

32 lata później, syn Iwana Dudycza, Walter, również ma 72 lata i jest świadkiem inwazji putinowskiej Rosji na kraj swoich rodziców.

– Cieszę się poniekąd, że rodzice nie dożyli tego momentu. Gdyby żyli, mieliby dziś złamane serce – mówi Dudycz.

Od rozpoczęcia w lutym rosyjskiej inwazji na Ukrainę emerytowany polityk, który – jak sam o sobie mówi – jest teraz pełnoetatowym dziadkiem dla pięciorga wnucząt, aktywnie dzieli się informacjami, przemyśleniami i relacjami z protestów i proukraińskich wydarzeń na swoim profilu facebookowym.

– To bardzo bolesne patrzeć na destrukcję ojczyzny moich rodziców, nie wiedzieć, co będzie dalej – mówi Dudycz.

Mimo okrucieństw wojny, według Dudycza, jej niespodziewanym efektem ubocznym stało się zbliżenie się do siebie krajów i ludzi.

– Putin niechcący zjednoczył świat. Zdaliśmy sobie sprawę, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż różnic – mówi Dudycz.

Były senator stanowy mówi, że jest zdumiony i zachwycony postawą Polaków w obliczu kryzysu, w jakim znalazła się Ukraina.

– Jestem synem imigrantów, emerytowanym policjantem, weteranem wojennym, przez 18 lat byłem senatorem stanowym, ale nie wiem, czy kiedykolwiek byłem bardziej dumny z człowieczeństwa, jakie wyłoniło się z tej wojny. Jestem przytłoczony wsparciem udzielanym Ukraińcom przez Polaków. Wasza hojność porusza mnie do łez. Patrzę na Polaków jak na moich braci i siostry. To, co robią, jest niesamowite. Polacy otworzyli dla nas swoje granice, domy, serca. Polacy pokazują światu, co to jest hojność, współczucie i dobre serce. Cały świat obserwuje, jak Polska odpowiedziała na potrzeby sąsiada. Będę Wam dozgonnie wdzięczny za to, co robicie. Boże, błogosław Polaków – mówi były polityk łamiącym się głosem.

Dudycz nie po raz pierwszy czuje dług wdzięczności wobec polskiej społeczności.

– Polonia pomogła mi w wyborze do Senatu Illinois w 1984 r. i od tego czasu zawsze mnie wspierała – mimo że byłem republikaninem w demokratycznym mieście. Dla Polaków i Ukraińców ważniejsze było, że ktoś reprezentował ich społeczność, a nie daną partię.

Rodzice Dudycza, Iwan Dudycz i Parania Maksymuk, pochodzili z wiosek w rejonie Lwowa. Poznali się w obozie dla „dipisów” (osób przemieszczonych) na terenie Niemiec po II wojnie światowej. W 1948 r. wyemigrowali do Ameryki. Osiedlili się w Chicago, gdzie wychowali sześcioro dzieci – trzy córki i trzech synów.

Dzieciństwo Dudycza było typowe dla imigranckich rodzin w rejonie Chicago.

– Ojciec pracował po 11 godzin dziennie w fabryce. Matka pracowała wieczory i sprzątała domki, i pracowała w szkolnej stołówce, żeby pomóc w opłaceniu czesnego. Wszyscy chodziliśmy do ukraińskiej szkoły przy katedrze św. Mikołaja. Rodzice wszczepili w nas ukraińską kulturę, religię, dziedzictwo. W domu mówiło się po ukraińsku, w szkole po angielsku. Byliśmy aktywni w ukraińskich organizacjach młodzieżowych – wspomina Dudycz. – Rodzice zawsze dbali o to, abyśmy pamiętali, skąd jesteśmy.

Dudycz nie zapomniał o swoich korzeniach w dorosłym życiu. Kilka razy odwiedził Ukrainę, był członkiem delegacji legislatorów w podróży do tego kraju, ożenił się z córką ukraińskich imigrantów, a kulturę i język przodków przekazał dalej swoim córkom, a nawet wnukom.

– Rodzice zawsze byli wdzięczni Stanom Zjednoczonym za wolność, którą mogli się tu cieszyć. Ojciec nauczył nas, aby zawsze spłacać zaciągnięty dług. Dlatego wraz z braćmi służyliśmy w amerykańskiej armii. Dlatego też zostałem policjantem.

Tematem, którego Dudycz nie chce poruszać, jest służba na wojnie w Wietnamie.

– Wojna jest piekłem, w którym zawsze giną niewinni ludzie. To wstyd, że tak się dzieje. Zło, które bierze górę podczas wojny, które służy do celów jednostek, powinno być potępione i odrzucone przez dobrych ludzi tego świata. Tyle tylko mogę powiedzieć o Wietnamie – mówi Dudycz.

Zapytany o prognozy dotyczące wojny na Ukrainie, Dudycz stara się zachować optymizm.

– Mam nadzieję, że Ukraina odeprze rosyjską agresję, że rozsądni generałowie obalą szaleńca Putina. Mam nadzieję, że Ukraina się odbuduje, złączy, podobnie jak Polacy są silni i odporni, i będą walczyć do końca. Putin nie może zniszczyć 44 mln ludzi – on przegra.

Na koniec były polityk chce upewnić się raz jeszcze, że zostanie podkreślona jego wdzięczność, jak bardzo jest wdzięczny Polakom.

– Jeszcze Polska nie zginęła – mówi Dudycz po polsku. – Ani Ukraina.

Zdjęcia: z archiwum rodzinnego Waltera Dudycza

Walter Dudycz urodził się w 1950 r. w Chicago w rodzinie ukraińskich imigrantów. Matka była woźną, ojciec pracownikiem fabrycznym. Wraz z rodzeństwem dorastał w zachodniej dzielnicy miasta. Po liceum wstąpił do armii amerykańskiej, rok spędził w Wietnamie. Po powrocie wstąpił w szeregi chicagowskiej policji i jednocześnie studiował na Northeastern Illinois University. W policji pracował 13 lat, awansując do stopnia detektywa. W 1984 r. został wybrany do Senatu Illinois. Jako jeden z nielicznych republikańskich polityków z powodzeniem reprezentował północno-zachodni okręg Chicago. Swoją 18-letnią kadencję w dużej mierze zawdzięcza poparciu środowisk imigranckich, w tym polonijnej. W 1990 r. przegrał w wyborach do Kongresu Stanów Zjednoczonych. Po zmianie podziału na okręgi wyborcze w 2001 r. Dudycz postanowił zakończyć swoją kadencję. Dudycz był ostatnim republikańskim senatorem stanowym, który reprezentował znaczną część Chicago.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama