Zachwycająco proste ciasto na weekend. Zapomnij o piekarniku, bo w ogóle nie będzie ci potrzebny. I to niewątpliwy plus tego przepisu. Kolejny to szybkość wykonania. Mnie całość zajęła 20 minut, ale jak chcesz, to zarezerwuj sobie pół godziny.
Ciasto to taka wariacja na temat orzechowca, czyli ciasta, które robi się długo i musi poleżeć przynajmniej 1 dzień, żeby smaki przeszły sobą. Kilka pieczonych placków, do tego krem i polewa orzechowa. To naprawdę pychota. Jednak mnie zawsze przeraża, że spędzę w kuchni 2-3 godziny, a na dodatek na efekt końcowy będę musiała czekać cały dzień.
A tu szast-prast i ciasto praktycznie od ręki gotowe. Zawsze pozwalam mu odleżeć godzinę, bo lubię, kiedy smaki się przenikają, ale wcale nie trzeba tego robić! Wystarczy, że pozwolisz ostygnąć górnej warstwie. I tu zalecam dużą ostrożność, bo roztopiony kajmak jest naprawdę gorący i łatwo sobie poparzyć język i podniebienie. Ale to tylko tyle. Poza tym życzę jak zwykle smacznego!
Składniki:Masa:4 szklanki mleka4 torebki budyniu śmietankowego2 łyżki miodu3 łyżki kajmaku1 szklanka masła, pokrojonego w kostkęherbatnikiPolewa:1 szklanka orzechów ziemnych (ja użyłam solonych)3 łyżki miodu⅔ szklanki kajmakuCzas przygotowania: 20-30 minutCzas na przegryzienie: min. 1h + studzeniePorcje: 8-12 osób
Mleko wymieszaj z proszkiem budyniowym i miodem. Gotuj, aż całość zgęstnieje. Garnek z budyniem zdejmij z ognia i dodaj masło oraz kajmak. Mieszaj, aż wszystko się rozpuści i połączy.Formę 9×13 cala wyłóż warstwą herbatników (możesz wyłożyć papierem do pieczenia, ja tak zrobiłam). Nałóż na nie ⅓ masy. Połóż kolejną warstwę herbatników, ⅓ masy, kolejną warstwę herbatników, ⅓ masy i zakończ herbatnikami.Na patelnię wrzuć orzeszki ziemne. Podpraż 2-3 minuty, aż zaczną się złocić i pachnieć. Następnie dodaj miód i kajmak. Podgrzewaj na małym ogniu, aż miód i kajmak rozpuszczą się. Polewę wylej na ciasto. Zostaw na wierzchu do ostygnięcia, a następnie włóż do lodówki na minimum 1 godzinę.Ciasto krój na kwadraty. Przechowuj w lodówce.
Kasia Marks
Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.Fot. arch. Kasi Marks