Kilkadziesiąt minut z życia rodzica: Znowu to samo… mój dwulatek z uporem godnym lepszej sprawy wspina się na krzesło, aby ściągnąć lampę ze stołu. Ile razy mam mu powtarzać, że nie wolno? I znowu to samo – pilot do telewizora w zagrożeniu – ciekawe rączki dziecka znów złapały magiczne pudełeczko. Ile razy mam mu powtarzać, że nie wolno?
Uff… 5 minut spokoju. A to co znowu? Ryk, bo zepsuła się wieża z klocków? Czy to taki ważny powód, aby urządzać histerię? No i w dodatku za nic na świecie nie chce się uspokoić! Kolejna próba uspokojenia malca nie przynosi rezultatu. Udało się po 7 podejściu odwrócić uwagę i zająć go zabawą w bieganie wokół stołu. Łzy obeschły.
To może pójdziemy na spacer? Chodź, założymy buty. Nie te? Głośne “nieee teee…” wypełnia cały dom. Innych akurat nie mamy. Znowu wybuch płaczu i złości. Brzmi znajomo?
– Więcej przeczytasz na portalu dzielnicarodzica.pl
Beata Chrzanowska-Pietraszuk