Od zestawień z najlepszymi, najgorszymi, najpopularniejszymi, najczęstszymi i innymi naj…szymi aż się roi. Taka lektura rocznych podsumowań, właściwa końcówce roku, to nie lada gratka dla prawdziwych masochistów, którzy znajdują swoistą przyjemność w przekonywaniu się, czego z rzeczonych list nie obejrzeli, nie kupili, nie zauważyli, nie przeczytali. Niezłą można sobie uszyć depresję. Na miarę i na życzenie.
Na jeden ranking czekam jednak zawsze z niecierpliwością. Dotyczy on słowa roku.
Nie, nie tak szybko – to wcale nie „fake news”, także nie „postprawda”. Słowem roku 2017 jest „współudział”, „współwina”, „współodpowiedzialność”. Dictionary.com uznał, że „complicit” w ciągu minionych 12 miesięcy miał znaczący wpływ na kulturę i politykę USA. I okrzyknął go zwycięzcą.
Kontekstów jest kilka i wszystkie na skalę waszyngtońsko-hollywoodzką. Po raz pierwszy „complicit” zaistniało w świetle kamer w kwietniu, kiedy w wywiadzie dla CBS News Ivanka Trump powiedziała: „Nie wiem, co znaczy być współodpowiedzialnym”. Efekt był piorunujący. Internauci rzucili się na Merriam-Webster, słownik internetowy, szukając definicji tego słowa. Kilka tygodni później po raz drugi tłok na Websterze się zrobił, kiedy Scarlett Johansson odegrała w skeczu wyemitowanym przez „Saturday Night Live” córkę prezydenta rzekomo reklamującą perfumy o nazwie Complicit.
To były jednak niewinne zabawy słowem i ze słowem. Poważnie zaczęło się robić dopiero w drugiej połowie roku. Odmowa „współodpowiedzialności” padła kilkakrotnie w płomiennej przemowie senatora Jeffa Flake’a, republikanina z Arizony, który zdecydował o rezygnacji z ponownego kandydowania na urząd. Zwracając się do swoich partyjnych kolegów, zarzucił im współudział w doprowadzaniu kraju nad brzeg przepaści, w czym on nie zamierza uczestniczyć. Senator w zawiłej retoryce wytknął obniżenie standardów politycznych i obciążył republikanów winą za brak jakiejkolwiek reakcji na działania prezydenta. Od „współwiny” zrobiło się duszno, ale na duchocie się skończyło.
Natomiast poza karierą polityczną „współodpowiedzialność” zaistniała także w innych dziedzinach życia: od wpływu człowieka na zmiany klimatyczne, poprzez akceptowanie mowy nienawiści, aż po przyzwolenie na wykorzystanie seksualne.
Dictionary.com o sprawie Harveya Weinsteina, która chyba najdobitniej uzasadnia wybór „complicit” na słowo roku, napisał: „Ten wpływowy człowiek nie mógłby krzywdzić tylu osób przez tyle lat bez współudziału jego pracowników i powszechnej praktyki przymykania oczu na ten proceder”.
„Współodpowiedzialność” ma także wielką siłę nośną, która mówi, że brak jakiegokolwiek działania w sytuacji, kiedy wiemy, że dzieje się zło – jest na nie przyzwoleniem. A przyzwolenie na zło jest po prostu złem. Z perspektywy mijających 12 miesięcy nie można już udawać, że nadal się nie wie, co znaczy „współudział”.
Małgorzata Błaszczuk
fot.Pexels.com
Serdeczne życzenia noworoczne dla całej redakcji. Wyrazy podziwu za dobrą robotę w tak skromnym składzie. Eg
P.S. Fajny kalendarz
Nie ma sprawy, bez dyskusji, nie ma mowy
najlepsza gazeta – to Dziennik Związkowy
Czyta ją każdy i każdy w to wierzy,
że dla D. Z – chapeau bas! się należy.
Gdybyście odpowiedzieli,
że wiersz grafomański
rymy częstochowskie,
ja bez rymu stwierdzę:
pocałujcie mnie w de…