Wtorek był kolejnym dniem protestów i rozruchów w ponad 100 miastach USA. W większości z nich demonstracje były jednak mniej liczne i spokojniejsze niż wcześniej; do części z nich przyłączyli sie przedstawiciele władz.
Podobny przebieg miały protesty m.in. w Atlancie, Los Angeles i Houston, choć nie wszędzie obyło się bez incydentów. Dziennik „Atlanta Journal-Constitution” doniósł, że pod stanowym parlamentem w Atlancie jeszcze przed nastaniem godziny policyjnej policja utworzyła kordon i zastosowała wobec demonstrujących pokojowo osób gaz łzawiący. Media zwróciły również uwagę na 30-letniego Afroamerykanina Isaiah Browna, który samodzielnie bronił sklepów w centrum miasta przed zdewastowaniem.
W Houston, gdzie 6 czerwca ma się odbyć pogrzeb Floyda, w marszu wzięło udział ok. 60 tys. ludzi, w tym burmistrz Sylvester Turner, a także czarnoskóry republikański kongresmen Will Hurd. W Los Angeles do tłumów przemawiał burmistrz Eric Garcetti, klękając wśród demonstrantów w geście solidarności.
Bez aktów przemocy i plądrowania nie obyło się w Nowym Jorku. W największym mieście USA godzina policyjna nie odstraszyła też pokojowych demonstrantów. Już po jej nastaniu doszło do konfrontacji protestujących i policji na Moście Manhattańskim. Usiłujący dotrzeć na Manhattan demonstranci zdołali sforsować blokadę od strony Brooklynu, ale zostali zatrzymani na moście przed wejściem na Manhattan. Po około godzinie w wyniku negocjacji policja przepuściła ich z powrotem na Brooklyn, kiedy zgodzili się iść chodnikiem po opuszczeniu mostu. Incydent zakończył się bez przemocy.
Spokojniej było również w Waszyngtonie; prezydent Donald Trump oznajmił na Twitterze, że Dysktrykt Kolumbii był ostatniej nocy „najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi”. Mimo to wciąż kontrowersje wywołują wezwania prezydenta, aby użyć wojska do stłamszenia protestów i zamieszek. W okolice amerykańskiej stolicy skierowano ok. 1,6 tys. żołnierzy. Na schodach prowadzących do mauzoleum Lincolna rozmieszczono oddział żandarmerii wojskowej.
We wtorek przeciwko użyciu wojska zaprotestował na łamach tygodnika „The Atlantic” były przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów adm. Mike Mullen, który ocenił, że „zbyt agresywne użycie wojska i Gwardii Narodowej” nie pomaga w rozwiązaniu problemów Ameryki i może doprowadzić do polityzacji sił zbrojnych.
Przeciwko mobilizacji żołnierzy do zaprowadzenia porządku wypowiedział się też republikański gubernator Teksasu Greg Abbott, bo – jak powiedział – „Teksańczycy potrafią zaopiekować się Teksańczykami”. (PAP)