Tysiące strażaków w sześciu stanach USA walczą z pożarami, które w sumie strawiły już ponad 52 tys. hektarów ziemi. Przymusowe ewakuacje objęły kilka miejscowości. Najgorsza sytuacja panuje w Nowym Meksyku, gdzie z ogniem jak na razie bezskutecznie walczy 600 strażaków. Według ekspertów, to skutki wyjątkowo ciepłej i suchej zimy.
Walka z ogniem trwa w słabo zaludnionych regionach Arizony, Kolorado, Michigan, Nevady, Nowego Meksyku i stanu Utah.
Jak informuje agencja Reutera, 600 strażaków z ziemi i z powietrza od dziesięciu dni próbuje opanować pożar w okolicy Whitewater Baldy, na obrzeżach Gila National Forest w południowo-zachodniej części stanu Nowy Meksyk. Ogień obejmuje obszar około 32 tys. hektarów i podsycany jest przez silny wiatr i wysokie temperatury. W sobotę zarządzono ewakuację kilku niewielkich miejscowości, w tym popluwanego wśród miłośników Dzikiego Zachodu, historycznego miasteczka Mogollon.
Walkę z pożarem utrudnia strażakom górzyste ukształtowanie terenu oraz suche, trudno dostępne zarośla. W sobotę ogień przybrał na sile i zmusił strażaków do odwrotu.
Z ogniem straż pożarna walczy także w okolicy miejscowości Paradox w stanie Kolorado, gdzie ogień obejmuje około ponad 1100 hektarów. Na ternie tym znajduje się jedynie kilka rancz, które zostały ewakuowane. Zagrożenie pożarowe ogłoszone zostało w zachodniej części stanu Kolorado. Krajowe Centrum Meteorologiczne przewiduje, że na tym terenie utrzymywać będą się wysokie temperatury, silny wiatr i niska wilgotność powietrza.
Blisko 8,5 tys. hektarów powierzchni ogień obejmuje w północnej części stanu Michigan, na Górnym Półwyspie, od miejscowości Newberry do Jeziora Superior. Według meteorologów i straży pożarnej do rozprzestrzeniania się ognia na gęsto zalesionym terenie przyczyniła się m.in. wyjątkowo ciepła i sucha zima.
km
