Ciemna strona polityki imigracyjnej po raz kolejny ukazuje swoje oblicze. 55-letnia Maria Renda, która mieszka w USA odkąd miała niecały rok, trafiła do więzienia w zeszłym miesiącu za wykroczenie popełnione 10 lat temu. W środę, ze względów zdrowotnych została wypuszczona, ale jej walka dopiero się zaczyna. Jako cudzoziemce z wyrokiem grozi jej deportacja.
- fot.zdjęcie rodzinne/ Mieszkająca w USA od dziecka Maria Renda przez wykroczenie sprzed lat stanęła przed widmem deportacji
W momencie aresztowania Renda przebywała sama w mieszkaniu w New Rochelle. Grupa agentów imigracyjnych przeprowadziła o świcie nalot na jej lokum i zabrała ją do więzienia w Kearny, w New Jersey. Tam tez wszczęto wobec niej procedurę deportacyjną. Okazało się, że chodzi o wyrok za posiadanie narkotyków z 2001 roku.
W więzieniu Renda przebywała miesiąc. Nie przysługiwała jej kaucja, bo nie ma obywatelstwa USA tylko tzw. „zieloną kartę”, ale rodzina wstawiała się za nią przywołując czynniki humanitarne, gdyż kobieta cierpi na depresję, chorobę afektywną dwubiegunową i toczeń.
Jej adwokat, Saul Brown, doskonale wie, że stare wyroki upoważniają do deportacji każdego, kto nie jest obywatelem USA. Tylko nie jest jasne dlaczego państwo przypomniało sobie o Rendzie dopiero po tylu latach. Do tego czasu bowiem 55-letnia kobieta, która nie posiada żadnych związków z Włochami – krajem pochodzenia, uporała się z nałogiem narkotykowym i rozpoczęła nowe życie.
W przeszłości Renda ubiegała się o obywatelstwo USA, ale zawsze pojawiały się jakieś przeszkody. W latach 80. popełniła dwa wykroczenia, w tym drobną kradzież, które także utrudniły cały proces.
Christina Duffy Burnett, profesor prawa z Kolumbii, specjalizująca się w tematyce imigracyjnej mówi, że przy nasilonej polityce państwa nastawionej na rozprawienie się z imigrantami, sprawy z przeszłości mogą nagle powrócić i prześladować przybyłych do USA nawet dawno temu. Jednak Burnett dodaje, że istnieją środki prawne pozwalające ustrzec się w takiej sytuacji przed deportacją.
as
