Świat ma nową epidemię. Mniej spektakularną i dramatyczną niż wirus ebola, ale za to podstępną i bardzo groźną. Na tyle, że Międzynarodowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała, iż istnieje światowe zagrożenie zdrowia publicznego. Chodzi o przenoszony przez komary, a także drogą płciową wirus zika.
Plaga uszkodzeń płodów
Ekspertów zaalarmowała tym razem lawina urodzeń dzieci z tzw. małogłowiem w Brazylii. Mikrocefalia – jak brzmi inna nazwa tej wady wrodzonej – jest wiązana z pojawieniem się wirusa zika w Ameryce Południowej. Choć wirus zika odkryto po raz pierwszy w Ugandzie 60 lat temu, w ostatnich latach zaczął się on rozprzestrzeniać w obu Amerykach i na wyspach południowego Pacyfiku. Stamtąd właśnie najprawdopodobniej dotarł do Brazylii. Według jednej z hipotez obecna odmiana pochodzi z Polinezji i przywieźli ją turyści przy okazji mundialu w 2014 roku.
W odróżnieniu od eboli, przy której w pewnych okolicznościach można było podjąć leczenie, na tego wirusa nie ma żadnego lekarstwa ani szczepionki. W Brazylii, gdzie w listopadzie ubiegłego roku ogłoszono stan zagrożenia, zaczęto się już nawet obawiać o bezpieczeństwo igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Na szczęście latem w Brazylii jest dużo chłodniej niż na półkuli północnej, a to oznacza mniej komarów. Obawy dotyczą jednak możliwości rozniesienia wirusa po całym świecie poprzez olimpijskich turystów. Pan American Health Organization (PAHO) wystosowała ostrzeżenia epidemiologiczne.
W drodze do Europy
Komary roznoszące wirusa (Aedes aegypti) występują także na południu USA i w Australii. Do Europy mogą też dotrzeć np. na statkach. Wielu naukowców obawia się, że wirusy mogą roznosić także komary tygrysie, które są przekleństwem krajów zachodniego basenu Morza Śródziemnego – Francji, Włoch, czy Hiszpanii. Wiadomo co to mogłoby oznaczać – miliony turystów odwiedzających te kraje w lecie rozprowadziłoby wirusa po całym kontynencie. W przypadku fali upałów – o co w dzisiejszych czasach nietrudno – same owady przemieszczą się jeszcze bardziej na północ. Historia zna już takie przypadki. W XIX wieku w zimnej Szkocji przez jakiś czas grasowała tropikalna… żółta febra.
[blockquote style=”4″]Obecność wirusa stwierdzono już w 23 krajach i na terytoriach zależnych na obu kontynentach amerykańskich. W samej Brazylii wirusem zaraziło się ponad półtora miliona ludzi[/blockquote]
Inną drogą zarażenia ziką może być także seks. Na Wyspach Brytyjskich zaleca się już nawet, aby mężczyźni, którzy jeździli do Ameryki Środkowej i Południowej, zabezpieczali partnerkę przez sześć miesięcy po powrocie, korzystając z prezerwatyw. Nie jest to problem garstki ludzi. Osób podróżujących między Amerykami czy Brazylią a Europą liczy się dziś w milionach. „Najlepiej po prostu używać prezerwatyw – w przypadku gdy partnerka jest już kobietą w ciąży lub może w nią zajść” – z taką rekomendacją wystąpiła rządowa agencja Public Health Britain (PHB).
Łagodny i podstępny wirus
Zika, przy względnie łagodnym przebiegu u dorosłych, powoduje wady wrodzone u noworodków. A wirus jest wyjątkowo podstępny. Zakażenie przebiega niemal bezobjawowo. Jednym z sygnałów jest lekki wzrost temperatury, któremu towarzyszyć może wysypka. Objawy mogą pojawić się nawet po miesiącu od zarażenia, a wirus pozostawać w ciele długo po ich ustąpieniu. Ale i w przypadku dorosłych w nielicznych wypadkach wirus może powodować komplikacje, np. zespół Guillaina-Barrégo, czyli paraliż ciała.
Czy coś można w tej sprawie zrobić? Na WHO nie pozostawiono suchej nitki w związku z opóźnieniami i błędami popełnionymi w 2014 roku, gdy w Afryce Zachodniej zaczął rozprzestrzeniać się wirus ebola. Epidemia pochłonęła aż 11 tysięcy istnień ludzkich. Mimo że Liberia i Gwinea zostały ogłoszone krajami wolnymi od tamtej epidemii eksperci przestrzegają, że śmiercionośny wirus może w każdej chwili powrócić.
Teraz przyszła pora na zachodnią półkulę. WHO zareagowała dużo szybciej. Obecność wirusa stwierdzono już w 23 krajach i na terytoriach zależnych na obu kontynentach amerykańskich. W samej Brazylii wirusem zaraziło się ponad półtora miliona ludzi, w większości choroba minęła bez komplikacji, a odnotowano jednocześnie duży wzrost przypadków mikrocefalii. Na świat przyszło cztery tysiące zdeformowanych niemowląt.
W USA stwierdzono już 31 przypadków zarażenia ziką, w tym jeden w Teksasie, w którym prawdopodobnie wirus przeniósł się drogą płciową. W reakcji na epidemię Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (U.S. Centers for Disease Control and Prevention) zaleciło kobietom w ciąży odłożenie w czasie podróży do krajów, gdzie stwierdzono obecność wirusa zika. Wcześniej Daniel Lucey i Lawrence Gostin z Georgetown University zaapelowali w „Journal of the American Medical Association” o niezwlekanie z podjęciem działań na skalę globalną. „Jeśli dojdzie do epidemii mikrocefalii w kolejnych krajach Ameryki Łacińskiej, będziemy mieli do czynienia z tragedią” – ostrzegają.
Potrzebne pieniądze i współpraca
Uznanie przez WHO, że istnieje globalne zagrożenie epidemią może być pierwszym krokiem do międzynarodowej walki z chorobą. Z centrali Światowej Organizacji Zdrowia popłynął sygnał, który może przyspieszyć gromadzenie funduszy na walkę z komarami w rejonach nawiedzonych przez epidemię, nadzór obszarów, a przede wszystkim na poszukiwanie szczepionki. Tej nie da się stworzyć bez współpracy rządów, wielkich koncernów farmaceutycznych i naukowców. Rozpracowanie wirusa zika i określenie skali zagrożenia nie będzie łatwe. Badania mogą zająć wiele miesięcy.
„Zika roznoszona jest przez komary – owady, które można spotkać w każdym regionie świata. Jeśli nie będziemy przewidujący i nie zaatakujemy problemu frontalnie, niebezpieczeństwo rozszerzy się na cały świat. Jeśli w następnych miesiącach zaobserwujemy wzrost przypadków uszkodzeń płodu, odniesiemy moralną i publiczną klęskę” – ostrzega Lawrence Gostin. Jednym z najpoważniejszych problemów jest turystyka. To nie są biednie kraje Afryki Zachodniej, do których prawie nikt nie zagląda. Po Amerykach podróżują miliony osób. Na razie nie wprowadzono jednak ograniczeń ani w przemieszczaniu się ludzi, ani w handlu. Kto wie, czy nie jest to kwestia czasu…
Problem w tym, że naukowcy i rządy wciąż nie mają stuprocentowych dowodów potwierdzających zależność między mikrocefalią a wirusem zika. Ale jeśli hipoteza się potwierdzi, to już w przyszłym roku liczba zarażonych może dojść do 4 milionów. Będą oni nosicielami wirusa, więc proporcjonalnie do tej liczby wzrośnie także liczba niemowląt z małogłowiem. A nawet przy przyspieszeniu prac badawczych wyprodukowanie skutecznej szczepionki to kwestia kilku lat.
Jolanta Telega