0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Strona głównaChicagoChicagowianie bojkotują bar po antyimigracyjnym wpisie polskiego właściciela

Chicagowianie bojkotują bar po antyimigracyjnym wpisie polskiego właściciela

-

W internecie rozpętała się burza, a fala negatywnych komentarzy zalała w ostatnich dniach popularny chicagowski bar i jego właścicieli. Bywalcy lokalu zarzekają się, że ich noga nigdy tam nie postanie, internauci wystawiają klubowi najniższe, jednogwiazdkowe oceny, a chicagowianie zachęcają do przeniesienia swojego życia towarzyskiego i wydawanych pieniędzy do konkurencyjnych klubów. Wszystko za sprawą antyimigracyjnego wpisu opublikowanego przez współwłaściciela klubu, który sam okazał się imigrantem z Polski.

Na górze zdjęcia, ozdobionego flagą Meksyku, jest zdesperowana Latynoska trzymająca na kolanach niemowlę i napis „Nie chcę, żebyście zabierali moje dziecko”. Na dole zdjęcia drugi napis: „W takim razie nie bądź nielegalnym przybyszem, który przekrada się przez naszą granicę.” Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, by bar Holiday Club przy 4000 N. Sheridan Rd. i jego właściciel Peter Malek znaleźli się pod ostrzałem. Parę godzin wystarczyło, by w internecie rozpętała się burza, a lokal zalała fala negatywnych recenzji i komentarzy.

REKLAMA

Nie pomógł fakt, że post został usunięty w ciągu paru godzin, a facebookowe konto Malka zdezaktywowane. W krótkim czasie jego profil w mediach społecznościowych został dogłębnie prześwietlony. Internauci doszukali się między innymi naszywki SS na skórzanej kurtce motocyklowej Malka na jego zdjęciu profilowym, linków do filmików, w których biały suprematysta furgonetką wjeżdża w tłum manifestantów i innych elementów zdradzających jego upodobania polityczne i światopoglądowe. A ponieważ w internecie, jak w przyrodzie, nic nie ginie, choć posty zniknęły, screenshoty pozostały.

Niechlubny post ukazał się 26 czerwca rano i krótko po tym, jak został usunięty, Holiday Club wystosował na swojej stronie facebookowej oficjalne i wielokrotne przeprosiny, nazywając Malka „drugorzędnym właścicielem” i odcinając się od jego poglądów, a nawet zapowiadając jego rezygnację. Choć dwóch pozostałych właścicieli podkreśliło w oświadczeniu, że „klub i większość właścicieli nie podziela poglądów Petera Malka”, to w praktyce zapewne niełatwo odciąć się od kogoś, kto – jak doszukali się internauci – wcale nie jest „drugorzędnym właścicielem”, lecz figuruje jako założyciel oraz główny właściciel lokalu.

Przeprosiny na niewiele się zdały, a oburzona klientela okazała się bezlitosna, nawołując do bojkotowania klubu. Biznesowym partnerom Malka zarzuca się czerpanie zysków z robienia interesów z „rasistą i neonazistą” i przepraszanie tylko w obliczu upublicznienia jego poglądów. Bojkot klubu zapowiedzieli m.in. motocykliści od lat organizujący w klubie swoje imprezy, odmawiając bycia kojarzonym z „pełną nienawiści retoryką i symboliką”. Na Facebooku oraz w serwisie Yelp klubowi wystawiono setki najsłabszych, jednogwiazdkowych ocen.

O samym Peterze Malku wiemy niewiele, gdyż zdezaktywował on swoje oficjalne profile w mediach społecznościowych i nie odpowiedział na prośby o komentarz. W artykule na portalu Block Club Chicago, który jako pierwszy poruszył temat, wyraził jednak żal, że jego prywatne posty skojarzone zostały z prowadzonym przez niego klubem. „To nie były komentarze moich partnerów, pracowników, kolegów ani ogółem baru Holiday Club”. Malek wyraził też nadzieję, że ludzie „znienawidzą jego samego, a nie bar”.

Co do kurtki z naszywką SS, wytłumaczył, że nie należała do niego, a zdjęcie pochodzi sprzed kilku lat. Zanim konto Malka zniknęło z mediów społecznościowych, według „Chicago Tribune” bronił on w komentarzach swojego stanowiska na temat imigracji, zaznaczając, że sam przybył do USA z rodzicami z Polski w latach 70., lecz legalnie, załatwienie czego „zajęło rodzicom wieczność”. Zaprzeczył również, jakoby jego wpis na Facebooku miał podłoże rasistowskie.

Bez wątpienia Malek wybrał najgorszy moment i miejsce, żeby zamanifestować swoje poglądy polityczne. W społeczeństwie zawrzało i ciągle wrze, odkąd w czerwcu media obiegły zdjęcia dzieci oddzielanych od rodziców w ramach prowadzonej przez prezydenta polityki „zerowej tolerancji”. Słowa potępienia posypały się nie tylko ze strony demokratów, lecz również Kościoła, artystów, przedsiębiorców, a nawet dotychczasowych sojuszników Trumpa. Kilkumiesięczne latynoskie niemowlęta oddzielane na granicy od zdesperowanych matek to zbyt wiele do strawienia nawet dla wielu konserwatywnych zwolenników prezydenta, a już na pewno dla wielu mieszkańców szczycącego się mianem miasta sanktuarium Chicago. Podobnego zdania jest miejscowy radny Carlos Ramirez-Rosa (35. okręg), który potępił Malka na Twitterze, pisząc, że jego „rasistowskie i fanatyczne opinie są zniewagą wobec każdego chicagowianina oraz naszych wartości”.

Fakt, że w wolnym kraju prywatne wyrażanie politycznych poglądów może zdewastować mozolnie budowany interes, może dziwić, lecz to trudna rzeczywistość, w której przyszło nam żyć. I jak słusznie zauważył ktoś z internautów, prawo wolności słowa to jedno, lecz prawa internetu to drugie. Dziś oceny wystawiają nam tysiące, czasem miliony osób przed ekranem, które w ciągu paru godzin mogą kogoś wynieść na wyżyny lub pogrążyć w przepaści.

Joanna Marszałek
[email protected]

Na zdjęciu głównym: Holiday Club przy zbiegu Irving Park i Sheridan w Chicago fot.Google Map

REKLAMA

2091305353 views

REKLAMA

2091305652 views

REKLAMA

2093102111 views

REKLAMA

2091305934 views

REKLAMA

2091306080 views

REKLAMA

2091306226 views