Chicago (Inf. wł., Internet) – Rodzina 44-letniej Robin Johnson, której zarzuca się zastrzelenie policjanta, oświadczyła, że kobieta od lat cierpi na choroby psychiczne oraz na padaczkę. Trzy dni przed tragicznym incydentem miała atak epileptyczny oraz próbowała zaatakować nożem jedną ze swoich córek.
W ostatni czwartek 3 lipca postrzelona przez policję Johnson przebywała w szpitalu w stanie krytycznym.
Jak ujawniono, zastrzelony przez Johnson policjant, 60-letni Richard Francis, nie musiał pracować na noc, ale wybrał tę zmianę pracy, by uzyskać czas na opiekowanie się niepełnosprawną córką.
Francis, zatrudniony przez 27 lat w policji chicagowskiej, został śmiertelnie postrzelony podczas zmagań z Johnson, awanturującą się na przystanku CTA naprzeciwko komendy policji w rejonie skrzyżowania ulic Belmont i Western.
Do incydentu doszło około godz. 2 rano w środę 2 lipca.
Około godziny 3 nad ranem, w szpitalu Illinois Masonic, stwierdzono zgon Francisa.
Jak poinformował nadinspektor policji chicagowskiej, Jody Weis, napastniczka prawdopodobnie odebrała policjantowi jego służbowy rewolwer.
Kobieta została postrzelona przez innych policjantów.
Policjant Francis był na rutynowym patrolu samotnie, ponieważ jego partner miał tej nocy wolne.
Mieszkał w północno-zachodniej dzielnicy Chicago. Był kochany przez rodzinę, lubiany przez sąsiadów i ceniony w pracy. (ao)
Chora psychicznie zastrzeliła policjanta
-