W poniedziałek Sąd Najwyższy USA zadecydował, że więzienia mogą przeprowadzać osobiste rewizje nowych więźniów, bez względu na szkodliwość ich czynów.
W 2005 roku Albert Florence wraz z trojgiem dzieci i żoną, która prowadziła samochód, jechał na obiad do teściowej. Policjant stanowy w New Jersey zatrzymał ich pojazd i aresztował Florence´a za niezapłacenie grzywny, którą w rzeczywistości już spłacił.
W ciągu sześciu dni zabrano go do dwóch więzień i dwukrotnie poddawano osobistej rewizji, mimo że nie było żadnego powodu do podejrzeń, iż przemyca coś, co stanowiłoby zagrożenie bezpieczeństwa, nie mówiąc już o tym, że nie popełnił czynu kryminalnego.
W czasie przesłuchań w sądzie adwokat Alberta Florence´a, Thomas Goldstein, argumentował za ustanowieniem standardu „rozumnych podejrzeń”, zabraniających poddawania osobistej rewizji więźniów, którzy znaleźli się w sytuacji podobnej do sytuacji jego klienta.
Sędziowie odrzucili tę sugestię według linii ideologicznej. Pięciu konserwatystów uznało, że ze względu na bezpieczeństwo lepiej rewidować wszystkich niż pozostawiać do decyzji więziennego personelu, który z więźniów powinien przejść rewizję.
Sąd Najwyższy odmówił wyłączenia z osobistych rewizji osób wtrącanych do więzień za drobne naruszenie prawa, tłumacząc, że tacy ludzie „mogą obrócić się w najbardziej przebiegłych i niebezpiecznych kryminalistów”. Na dowód tego argumentu przypomniano tragedię 9/11. „Jeden z terrorystów, którzy zaatakowali USA, dwa dni przed porwaniem samolotu został zatrzymany za przekroczenie dopuszczalnej szybkości jazdy i otrzymał mandat”, argumentował sędzia Anthony Kennedy.
Z opinią większości nie zgodzili się: Stephen Breyer, Ruth Bader Ginsburg, Sonia Sotomayor i Elena Kagan. Sędziowie zwrócili uwagę, że rewizja osobista obejmuje sprawdzanie genitaliów, co w przypadku osób aresztowanych za drobne wykroczenia, jest naruszeniem IV Poprawki do Konstytucji, która zabrania bezpodstawnych rewizji.
Ostatecznie liczy się jednak tylko opinia większości.
(HP – eg)