Jeszcze w środę Administracja Bezpieczeństwa Transportu zapewniała o całkowitym bezpieczeństwie skanerów na amerykańskich lotniskach, dwa dni później zapowiedziała ponowne ich przetestowanie pod kątem stopnia napromieniowania prześwietlanych osób.
Zapowiedziana kontrola jest wynikiem opublikowanego raportu z przeglądu urządzeń. W jego świetle istnieją znaczące rozbieżności w danych dotyczących emitowanego promieniowania.
Ostro na te informacje zareagowała senator Susan Collins, Republikanka ze stanu Maine: ” To jest nie do zaakceptowania, przecież mówimy o monitoringu szkodliwościpromieniowania. Jeśli są różnice w odczycie przeprowadzonym przez niezależnych inspektorów, jak pasażerowie i członków załóg mogą mieć zaufanie do danych publikowanych przez TSA?” – pyta senator Collins.
Rzecznik prasowy TSA Nicholas Kimball powiedział, że raport został sporządzony na podstawie kontroli przeprowadzonej na 15 lotniskach kraju na przestrzeni minionych dwóch lat przez producentów i niezależnych ekspertów. Wynik, który ujawnił rozbieżności oraz pojawiające się obawy pasażerów skłoniły administrację do dodatkowych testów, które zostaną przeprowadzone do końca marca.
Tymczasem szefowa Biura Bezpieczeństwa Wewnętrznego Janet Napolitano zapewniała jeszcze w srodę, że skanery są „bardziej niż bezpieczne” i promienie emitowane przez tego typu skanery są równe promieniom, jakie docierają do pasażera samolotu lecącego na wysokości 30 000 stóp przez około 3 minuty – chodzi tutaj o promieniowanie atmosferyczne, które jest wyższe niż na ziemi. A więc, jest to dawka o wiele mniejsza, niż ta, którą otrzymujemy robiąc, na przykład, radiografię dentystyczną.
Około połowa z skanerów to aparaty fal milimetrowych, wyprodukowane przez L-3 Communications, co do których nie ma żadnych wątpliwości, ponieważ emitują one słabe promieniowanie. Inne natomiast aparaty, Rapiscan System, stanowią większy problem, ponieważ emitują o wiele silniejsze promieniowanie. Ten typ promieni, w dużych dawkach, może wywołać zmiany w komórkach prowadzące do raka.
MB