Tajna operacja nowojorskich śledczych ujawniła jak łatwo w Arizonie można kupić nielegalnie broń. 23 stycznia na targach broni w Pheonix zamaskowani policjanci nabyli półautomatyczne pistolety i magazynki o dużej pojemności, bez jakiejkolwiek weryfikacji danych osobowych.
Pomimo, iż klienci przekonywali dwóch sprzedawców, że mogą nie przejść pozytywnie kontroli wymaganej podczas zakupu broni, nabyli ją bez problemów. Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku, uważa, że takie oświadczenie powinno było wzbudzić podejrzenia sprzedawców. Na dowód, że nie było z ich strony żadnej reakcji Bloomberg przedstawił materiał wideo z nagraną transakcją.
Burmistrz podkreślił także, że akcja policjantów uwydatnia „niebezpieczną przepaść” w federalnym prawie stanowiącym o dostępie do broni, które zezwala na jej rozpowszechnianie „okazjonalnym” sprzedawcom. Bloomberg podczas swojego urzędowania za priorytet podawał ograniczanie dostępu Amerykanów do broni, gdyż, jak twierdzi, zbyt wiele nielegalnej broni trafia ostatecznie na ulice. Jako przykład wystarczy podać strzelaninę, która miała miejsce w Arizonie zaledwie kilka tygodni temu. 22-letni Jared Loughner zastrzelił wówczas 6 osób i ranił kolejne 13, w tym demokratyczną kongresmankę, Gabrielle Giffords.
Bloomberg przywołał także statystyki mówiące, że od 1968 roku, kiedy Martin Luther King i Robert F. Kennedy zostali zamordowani, od strzałów z broni palnej w USA zginęło 400 tysięcy osób. Łatwy dostęp do broni o dużej mocy rażenia napędza także przemoc związaną z działaniem tuż za południową granicą z Meksykiem karteli narkotykowych. Według danych Government Accountability Office, rządowej organizacji analizującej fundusze państwowe, 87 proc. broni palnej przechwyconej przez meksykańskie władze na przestrzeni ostatnich pięciu lat pochodziło z USA.
as
