Inżynierom z koncernu BP w niedzielę udało się w końcu za pomocą zdalnie sterowanego robota przejąć kontrolę nad wyciekiem ropy na dnie Zatoki Meksykańskie. Przed miesiącem doszło tam do zatonięcia platformy wiertniczej .
Zadaniem grupy specjalistów było umieszczenie 6-calowego (15 cm) węża w 21-calowej (53 cm) pękniętej rurze, z kórej ciągle wypływała ropa. Inżynierowie porównywali akcję do celowania igłą n agłębokości 5 tys. stóp pod wodą w całkowitych ciemnościach.
Przedsięwzięcie się powiodło. Przez ponad milowy wąż ropa jest przepompowana do kontenerów na tankowcu na powierzchni morza.
Pomimo, iż ropa pozostaje częściowo niewidoczna na brzegach Zatoki Meksykańskiej, naukowcy odkryli olbrzymie plamy unoszące się pod powierzchnią wody. Mają on 10 mil (16 km) długości i 3 mile (5km) szerokości. Grubość plam ropy dochodzi do 300 stóp (100 m).
Naukowcy z Uniwersytetu w Georgii ostrzegają, że poziom tlenu w niektórych obszarach morskich spadł już o 30 proc. i odrobienie tych strat może zająć dziesiątki lat.
Między innymi również dlatego w niedzielę rano Straż Przybrzeżna rozpoczęła rozpylanie dyspergatorów u źródła wycieku. Substancje mają za zadanie rozdrobnienie ropy zanim wypłynie ona na powierzchnię.
Rząd USA wyraźnie zaznaczył, że odpowiedzialnośc spoczywa na koncernie paliwowym BP, który ma pokryć wszelkie koszty związane z katastrofą.
AS (ABC, BBC)
Copyright ©2010 4NEWSMEDIA. Wszelkie prawa zastrzeżone.