Zainspirowane wizerunkiem Michelle Obamy rzesze Amerykanek udały się do sieci sklepów Gap w poszukiwaniu sukienki, którą Pierwsza Dama założyła kilka dni temu w Camp David.
Niejedna pani zapragnęła choć przez chwilę upodobnić się do gospodyni Białego Domu.
Sklep Gap miał swoje przysłowiowe pięć minut. Bo tylko tak można chyba nazwać to, co się tam dzialo po świadomym lub nie wsparciu przez Michelle Obamę. Choć naturalnie trudno tu wierzyć w przypadek. Nie jest to pierwszy raz, kiedy pani Obama „zachęca” w ten sposób do robienia zakupów w znanych sklepach sieciowych. Amerykańskich – dodajmy.
Bluzka z Gap, sukienka z H & M, czy ulubiona spódnica i sweterki z J. Crew na pewno wymagają nieco reklamy w czasach kryzysu. Pierwsza Dama jest świetną reklamą dla rodzimych gałęzi godpodarki ( czytaj: jej odnogi odzież owej).
Tym samym żona prezydenta USA przekazuje klarowną deklarację w stylu: widzicie, w czasach kryzysu wszyscy wspieramy rodzimy przemysł.
Trzeba jednak pamiętać, że zaopatrując się w egzemplarze noszone przez Pierwsza Damę, te z” sieciówek”, nie oznacza to wcale, że będzie to ta sama rzecz, którą nabyła pani Obamowa. Niestety na potrzeby Michelle Obamy, kreacje są „nieco” przerabiane. A są to najczęściej dość kosztowne przeróbki.
Ale bez przesady z tymi oszczędnościami. Szafa Michelle Obamy nie stroni od kreacji Jasona Wu, Alexandra McQueena, czy Thakoon. Umówmy się jednak, że zakłada je tylko na specjalne okazje, by nie czuć się jak uboga krewna przy głowach koronowanych.
Styl Michelle Obamy znany z sukienek z odkrytymi ramionami, dużych pereł, czy szerokiego paska, często porównywalny jest ze stylem innej gospodyni Białego Domu – Jacqueline Kennedy.
Co prawda moda dla bogatych i dobrze ubranych odbiega nieco od mody rzeszy zwykłych śmiertelników, ale warto zapuścić wodze nie tylko fantazji, ale zapuścić się także w wieszaki sieciowych sklepów odziezowych w poszukiwaniu gwarancji najlepszego, własnego wizerunku. Wszak moda ma służyć ludziom, a nie odwrotnie.
IO
[cincopa AoBA-q6EoQO3]