Protesty obywateli niezadowolonych z obecnej sytuacji ekonomicznej w USA rozlały się na całą Amerykę. Ubiegłej nocy protestowali także mieszkańcy Chicago. Policja aresztowała tam ok. 175 osób.
Chicagowskie protesty zostały zainspirowane działaniami ruchu Occupy Wall Street, który od kilku tygodni zakłóca spokój nowojorskiej metropolii. Dotychczas protestujący w Chicago pikietowali przez 23 dni przed budynkiem Banku Rezerwy Federalnej, jednak ubiegłej nocy po raz pierwszy odbyli marsz przez centrum.
W przemarszu przez centrum Wietrznego Miasta ubiegłej nocy wzięło udział ok. 2 tys. protestujących. Swój pochód zakończyli w Grant Parku, gdzie w 1968 roku doszło do antywojennych protestów.
Powodem aresztowania części protestujących było zakłócanie nocą spokoju w parku, gdzie rozstawiono namioty. Solidarni z aresztowanymi z samego rana zebrali się przed komisariatem policji w South Loop, gdzie domagali się uwolnienia protestujących. Kiedy aresztowani w nocy obywatele wyłonili się z budynku komisariatu posypały się oklaski.
Wietrzne Miasto to zaledwie jedno z miejsc na mapie całego globu, gdzie doszło do podobnych zamieszek. Z protestującymi zmagają się władze w Azji i Europie. Jak dotąd w USA obywatele wyszli na ulice w Waszyngtonie, Bostonie, Los Angeles, Miami i Nowym Jorku.
Zobacz: Ameryka popiera Occupy Wall Street. Do protestów dołącza świat
Aktywiści okupujący od miesiąca Wall Street stronią od polityki, nie chcą by utożsamiać ich z jakąkolwiek opcją, a za cel ataku wybrali sobie wielkie korporacje i 1 proc. najbogatszych, walcząc o prawa 99 proc. zwykłych i mniej zamożnych Amerykanów. Wielu z nich bardzo dotkliwie odczuło recesję: stracili domy, pracę, ubezpieczenie medyczne i znikąd nie otrzymali pomocy. W tym samym czasie banki i w dużej mierze odpowiedzialne za finansowy krach dostały miliardy dolarów z pieniędzy podatników.
Zobacz: Amerykańska jesień trwa. Trzeci dzień protestów na Wall Street. Zobacz zdjęcia
AS
