0,00 USD

Brak produktów w koszyku.

Ogłoszenia(773) 763-3343

Od redaktora

-

Kończy się właśnie rok 2010. Dla Polski i Polaków rok tragiczny, bo naznaczony katastrofą pod Smoleńskiem. Chciałbym w tym miejscu – bez wyciągania wniosków i snucia hipotez, do czego nie jestem uprawniony – przypomnieć, jak było.

REKLAMA

10 kwietnia o 8:41:06 prezydencki samolot z 96 osobami na pokładzie uderzył w ziemię około 400 metrów od pasa startowego lotniska w Smoleńsku. Na miejscu zginęli wszyscy – m.in. prezydent Lech Kaczyński z żoną Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, posłowie, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, duchowni i załoga.

 

Samolot leciał z Warszawy do Smoleńska na uroczystości katyńskie. Około godziny 8:20 załoga rozpoczęła podchodzenie do lądowania na niewielkim, przestarzałym i pozbawionym precyzyjnego naprowadzania lotnisku, do tego zanurzonym w gęstej mgle. Wymagana widzialność pozioma do podejścia na lotnisko powinna wynosić 1000 metrów, a w momencie katastrofy wynosiła tylko 400 metrów, natomiast pionowa – tylko 50. Pilotom nie udało się w tych warunkach wylądować na pasie startowym. W odległości kilometra od pasa samolot zaczął ścinać wierzchołki drzew, a po kilku sekundach runął na ziemię, rozbijając się na kawałki. Nikt nie przeżył katastrofy.

 

Ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego dzień po katastrofie powróciło do Polski, identyfikacja pozostałych 95 zwłok zajęła więcej czasu. Do Rosji poleciał najpierw premier Donald Tusk i prezes PiS Jarosław Kaczyński, potem rodziny ofiar. Pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski zarządził żałobę narodową. Trumny z ciałami wracały do kraju partiami.

 

Pod Pałacem Prezydenckim od pierwszych godzin po katastrofie gromadziły się tłumy. Ludzie przynosili kwiaty i znicze, modlili się, niektórzy płakali. Harcerze przed bramą ustawili prosty drewniany krzyż, pod którym przez następne miesiące czuwali najbardziej wytrwali żałobnicy.

 

18 kwietnia odbył się pogrzeb prezydenckiej pary na Wawelu. Choć pojawiły się krytyczne głosy odnośnie wyboru miejsca, to na pogrzebie pojawiło się 150 tysięcy osób, w tym prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Lista zagranicznych gości była bardziej imponująca (z prezydentem USA Barackiem Obamą na czele), ale zatrzymał ich wybuch islandzkiego wulkanu, który zablokował loty.

 

Jeszcze 10 kwietnia odnaleziono czarne skrzynki samolotu i wszczęto śledztwo, a właściwie śledztwa. W Polsce prowadzi je Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie i Komisja Badania Wypadków Lotniczych MON, a w Rosji Prokuratura Generalna oraz Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), do której na podstawie Konwencji chicagowskiej z 1944 roku o lotnictwie cywilnym akredytowano jako przedstawiciela Polski płk. Edmunda Klicha. Badane hipotezy to błąd załogi, usterki techniczne samolotu, zamach i zła organizacja lotu.

 

Po rozpoczęciu śledztwa pojawiły się krytyczne głosy, że rząd polski wyraził zgodę na badanie katastrofy przez stronę rosyjską na podstawie Konwencji chicagowskiej, a nie wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie. Najbardziej krytyczny był PiS, który powołał własną parlamentarną komisję ds. zbadania jej przyczyn pod wodzą Antoniego Macierewicza. Ta komisja pracuje nadal, ale wciąż nie wiemy, jakie będą efekty jej wysiłków.

 

Przez pierwsze dwa miesiące współpraca polsko-rosyjska była bardzo dobrze oceniana, ale potem pojawiły się skargi, głównie na opóźnienia w przekazywaniu Warszawie dokumentów. Raport MAK z polskimi uwagami ma być podobno ujawniony na początku 2011 roku.

 

Piotr K. Domaradzki

REKLAMA

2091211637 views

REKLAMA

2091211937 views

REKLAMA

2093008396 views

REKLAMA

2091212219 views

REKLAMA

2091212365 views

REKLAMA

2091212509 views