Polska wygrała w Hiroszimie z Kanadą 3:0 (25:23, 26:24, 25:20) w meczu 10. kolejki Pucharu Świata siatkarzy. To ósme zwycięstwo biało-czerwonych w turnieju. Ich ostatnim rywalem będzie we wtorek Iran.
Polska: Maciej Muzaj, Marcin Komenda, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Karol Kłos, Paweł Zatorski (libero) oraz Damian Wojtaszek (libero), Artur Szalpuk, Fabian Drzyzga, Michał Kubiak, Łukasz Kaczmarek.
W ostatnich latach polscy siatkarze niemal zawsze triumfowali w meczach z Kanadą, w poniedziałek też byli lepsi, chociaż o sukcesach w dwóch pierwszych setach przesądziły dopiero końcówki. W trzecim biało-czerwoni długo prowadzili, ale rywale doprowadzili do wyniku 19:19, lecz wtedy górę wzięły większe umiejętności i doświadczenie mistrzów świata.
Spotkanie przedostatniej serii PŚ rozpoczęło się po myśli podopiecznych trenera Vitala Heynena. Wilfredo Leon po dużym skosie skutecznie zaatakował, po chwili asem serwisowym popisał się Maciej Muzaj i Polacy wygrywali 5:2. Kanadyjczycy wyrównali na 7:7 po bardzo udanej zagrywce w wykonaniu Ryleya Brendana Barnesa.
Biało-czerwoni w tej fazie potyczki grali nieco słabiej w ataku, lecz mieli przewagę w bloku (3-0). Po drugiej przerwie technicznej Muzaj i Jakub Kochanowski dwukrotnie zablokowali Stevena Marshalla i faworyci odskoczyli na 18:15.
To był dopiero wstęp do sporych emocji, ponieważ po akcjach m.in. Sharone’a Vernona-Evansa i Marshalla Kanadyjczycy wyszli na 19:18. Strata czterech punktów z rzędu podziałała mobilizująco na Polaków, znów zaczął funkcjonować blok, a w wyrównanej końcówce punktował m.in. Aleksander Śliwka. Z kolei Kanadyjczycy psuli ważne zagrywki, w tym na koniec Barnes.
W drugim secie mistrzowie globu bardzo długo przegrywali. Zaczęło się od zablokowania Śliwki (3:5), potem Muzaja (7:9). Po autowym ataku Leona, ten sam siatkarz szybko się zrehabilitował i zdobył punkt, a w następnych akcjach dwa razy z rzędu nie pomylił się Śliwka i ze stanu 10:12 zrobiło się 13:12.
Śliwce nie udało się pójść za ciosem, został zatrzymany w ataku, nie zdołał też przyjąć serwisu Barnesa i znów górą byli Kanadyjczycy. Po asie serwisowym Danny’ego Demyanenko zespół Dana Lewisa, byłego zawodnika klubów z Bełchatowa czy Kędzierzyna-Koźla, osiągnął przewagę trzech „oczek” 20:17.
Przy rezultacie 19:22 na boisko wszedł Artur Szalpuk, który pomógł w bloku, sam skończył jeden z ataków i Polacy łącznie wygrali cztery akcje z rzędu, gdy na zagrywce był Karol Kłos. Szalpuk błysnął także w ostatnich piłkach, raz „kiwnął”, następnie znów dopisał punkt, a seta zakończył potrójny blok Polaków.
W trzeciej partii Polacy wygrywali niemal od początku do końca, chociaż zdarzały się im przestoje. Muzaj zaserwował asa, pomylił się Vernon-Evans i było 5:2, potem Barnes nadział się na blok i wciąż biało-czerwoni utrzymywali trzypunktową przewagę (8:5). Korzystny wynik – 16:13, 18:15 – tylko na chwilę zmienił się na remis po ataku z krótkiej Demyanenki (19:19). W końcówce punktował Szalpuk, blok Muzaj – Kłos i ostatecznie biało-czerwoni zwyciężyli do 20.
Z 25 punktami Polacy wciąż zajmują drugą pozycję, a prowadzi niepokonana Brazylia, która pokonał Japonię 3:1 i zapewniła sobie Puchar Świata. Amerykanie, którzy podobnie jak Polacy mają bilans 8-2, ale punkt mniej, łatwo pokonali Rosjan 3:0 (25:23, 25:11, 25:16).
Irańczycy będą ostatnim rywalem polskich siatkarzy w Pucharze Świata. Stawką meczu w Hiroszimie, który rozpocznie się o godz. 5.30 czasu warszawskiego, jest drugie miejsce w turnieju. Walczą o nie korespondencyjnie z Amerykanami. By sobie je zapewnić, muszą wygrać.
Biało-czerwoni na parkiet wyjdą po spotkaniu USA – Egipt. Mało prawdopodobne jest, by Amerykanie oddali choć seta, dlatego ekipa Vitala Heynena musi liczyć raczej na siebie.
Iran to przeciwnik wymagający, ale groźny jest przede wszystkim przed własną publicznością. W obecnej edycji Pucharu Świata wygrał tylko cztery z dziesięciu spotkań i zajmuje dosyć odległe siódme miejsce w tabeli.
Biało-czerwoni imponują z kolei skutecznością. Rozegrali kilka spotkań na bardzo wysokim poziomie i wydaje się, że Iran nie powinien im zagrozić.
„Przyjechaliśmy tu grać na najwyższym poziomie. W każdym spotkaniu interesuje nas wygrana i jestem dumny z moich zawodników, że wytrzymali trudy tego turnieju’ – przyznał belgijski szkoleniowiec.
Stawką spotkania z Iranem jest drugie miejsce, a z nim związane są spore pieniądze. Międzynarodowa federacja przewidziała dla drugiej drużyny premię w wysokości 300 tys. dolarów, a dla związku 15 tys. dol. Pierwsze miejsce zajęli już Brazylijczycy, którzy jako jedyni nie przegrali jeszcze ani jednego spotkania. Drużyna otrzyma 600 tys. dolarów, a federacja – 30.
(PAP)